- To była chyba godzina pierwsza w nocy. Byłam w łazience i poczułam smród dymu. Jak wyszłam na klatkę, to już nie było nic widać. Straż kazała nam iść na balkon i siedzieć w kucki, bo ogień i dym buchał z dołu, wszystko strzelało. Bardzo się baliśmy. Potem siedzieliśmy owinięci w koce w aucie pod blokiem, dopiero po 4 rano strażacy robili pomiary i pozwolili nam wrócić do mieszkań - opowiadają mieszkańcy wyższych pięter.
W biurze prasowym KMP w Szczecinie dowiedzieliśmy się, że pożar wybuchł w jednym z wieżowców przy ul. Lnianej.
- Ze względu na podtrucie dymem sześć osób trzeba było przewieźć do szpitali. Jedna osoba, niestety zmarła.
Jak się dowiedzieliśmy, mieszkająca w mieszkaniu kobieta miała około 60 lat. Wśród poszkodowanych lokatorów jest 16-letnie dziecko. 37 osób ewakuowano do dwóch autobusów Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego.
Na razie nie jest znana przyczyna wybuchu pożaru. Policja cały czas to wyjaśnia.
Od rana w całym bloku przy Lnianej 15 nie ma prądu i gazu. Media mają być ponoć przywrócone dopiero w niedzielę po południu.
Mieszkanie na drugim piętrze spłonęło doszczętnie. Jak mówią sąsiedzi, mieszkała tam samotnie starsza pani. Jak się dowiedzieliśmy, kobieta została znaleziona martwa w łazience, jednak wszystko wskazuje, że ogień został zaprószony w małym pokoju. Na ten moment specjaliści wykluczają podpalenie, nic na to nie wskazuje.
W mieszkaniu było bardzo dużo gazet i książek, co przyczyniło się do błyskawicznego rozprzestrzeniania ognia. Siła ognia była tak duża, że w jednym pokoju okno zostało wyrwane z futryn i spadło na trawnik przed blokiem. Cała klatka schodowa od drugiego piętra w górę jest czarna od sadzy.
Na miejscu pracowało 6 zastępów straży pożarnej. Akcja zakończyła się po 3 w nocy.
Mieszkańcy z niższych pięter mają kompletnie zalane mieszkania.
- Od nocy z latarką sprzątam. Wszędzie woda, w segmentach, ściany popękane… I taka tragedia… Szkoda kobiety… Rano o 7 ją zabierali, widziałam - mówi jedna z sąsiadek.
