Według ustaleń norweskiej policji, wszystko wskazuje na to, że 37-latek, który w środę zabił strzałami z łuku pięć osób, wybrał ofiary zupełnie przypadkowo. Tę informację przekazała norweskiej telewizji NRK prokurator Ann Iren Svane Mathiassen. - W tym samym czasie policja pracuje nad zbadaniem, czy to, co się wydarzyło, może zainspirować innych do popełniania poważnych aktów przemocy w postaci działań następczych, działań zemsty i nie tylko - powiedziała prokurator.
Główna hipoteza śledczych, dotycząca motywów zamachowca, mówi o jego rzekomej chorobie psychicznej. Jak ustalono, Espen Andersen Brathen ma niewielu znajomych i atak zaplanował samodzielnie. Według norweskiej policji motywem zabójstwa pięciu osób nie była konwersja na islam i radykalizacja. Nie jest pewne, czy sprawca w ogóle był praktykującym muzułmaninem, bo nie stosował się do religijnych zasad.
Mężczyzna jest w połowie Norwegiem i w połowie Duńczykiem. Od dziecka mieszka w Norwegii i był już kilkukrotnie skazywany za drobne przestępstwa (włamanie, posiadanie narkotyków). Sąd zakazał mu również zbliżania się do członków swojej rodziny, którym groził, że ich zabije.
Policja informuje, że Brathen przyznał się do zabójstwa pięciu osób, ale nie okazuje skruchy i nie czuje się winny. Najbliższe tygodnie mężczyzna spędzi w areszcie. Czekają go badania psychiatryczne.
Przypomnijmy, że do ataku doszło w środę 13 października w mieście Kongsberg położonym kilkadziesiąt kilometrów na południowy zachód od Oslo. Po godzinie 18. miejscowi policjanci otrzymali zgłoszenie o mężczyźnie, który porusza się po mieście z łukiem i strzela do przypadkowych przechodniów. Napastnik zabił pięć osób, a trzy ranił.
Ofiary ataku to cztery kobiety i jeden mężczyzna. Wszyscy zostali zidentyfikowani, mieszkali przy tej samej ulicy w Kongsberg. Ranni natomiast zostali już wypisani ze szpitala.
W sobotę podano informację, że w osobnym, niezależnym śledztwie zbadane zostaną działania policji. Norweskie media zarzucają funkcjonariuszom, że zbyt późno zareagowali na zgłoszenia niebezpieczeństwa. Policjanci utrzymują, że przybyli na miejsce zdarzenia od razu, ale mężczyzna zaczął oddawać strzały w ich kierunku. Konieczne było zatem wezwanie posiłków. Funkcjonariusze w Norwegii często nie noszą bowiem broni palnej.
