Nowe zasady wojny według ukraińskiej armii [ANALIZA]

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Ukraińscy żołnierze śpiewają hymn narodowy przed wyruszeniem do boju w rejonie Charkowa
Ukraińscy żołnierze śpiewają hymn narodowy przed wyruszeniem do boju w rejonie Charkowa MON Ukrainy
- Ukraińcy szukali sposobu, by zmienić sytuację na polu walki. I znaleźli, zaskakując swoją skutecznością nie tylko rosyjskich żołnierzy - mówi prof. Krzysztof Kubiak politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Bałaklija, Kupiańsk, Izium - te miasta w obwodzie charkowskim żołnierze z ukraińskich brygad zmechanizowanych i sił specjalnych zdobyli w ubiegłym tygodniu błyskawiczną serią rajdów, w ciągu kilkudziesięciu godzin od rozpoczęcia uderzenia na rosyjskie linie obrony. Ich nazwy nie muszą mieszkańcom Polski mówić zbyt wiele. Niemniej pewne wyobrażenie o ich znaczeniu wojskowym może dać przykład Iziumu. Rosjanie walczyli o to miasto - ważny węzeł drogowy między Charkowem a Donieckiem ponad miesiąc, do początku maja. Jego zdobycie okupili krwawymi stratami. A dzięki temu, że Rosjanie trzymali Kupiańsk (kolejny drogowo-kolejowy węzeł zapewniający dostawy zaopatrzenia) oraz Izium byli w stanie zagrażać od północy broniącym Donbasu Ukraińcom.

Jak doszło do błyskotliwego ukraińskiego zwycięstwa na Charkowszyźnie? I jak operacja ta wpłynie na dalszy przebieg wojny?

Dynamika ofensywy

W ciągu siedmiu dni, począwszy od 6 września ukraińskie wojska wyzwoliły niemal cały obwód charkowski, okupowany przez Rosjan od początku wojny. Seria wyłomów w rosyjskiej obronie zamieniła się w systematyczne zajmowanie okupowanych terytoriów. Dynamika ukraińskiej ofensywy w obwodzie charkowskim była momentami większa niż uderzenia armii amerykańskiej w Iraku, na siły Saddama Husseina, w roku 2003.

- Minęło ponad 200 dni, w trakcie których Ukraińcy najpierw złamali impet rosyjskiego uderzenia, potem pokazali, że są w stanie budować nieustępliwą obronę. A następnie pokazali, i to obserwujemy obecnie, że są w stanie przechodzić do skutecznych działań zaczepnych - mówi prof. Krzysztof Kubiak, politolog Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Żołnierze ukraińskich brygad musieli w ostatnich dniach wstrzymać błyskawiczne postępy, z powodu wyczerpania sił, konieczności zabezpieczenia odbitych terytoriów, przegrupowania. Z pola bitwy docierają się zdjęcia rosyjskich jeńców, porzuconego sprzętu, często bardzo nowoczesnego uzbrojenia armii Putina.

- Niewątpliwie Rosjanie ponieśli straty w czasie ukraińskiego ataku, i to duże. Natomiast według informacji płynących z mediów, Rosjanie podnoszą koszmarne straty od pół roku walk! Zasadne jest pytanie, w jaki sposób to wpływa na rosyjską zdolność do działań bojowych. Sądzić należy, że na pewno straty potencjał rosyjskiej armii ograniczają. Z drugiej strony pytanie, na ile Ukraińcy zbliżają się do wyczerpania swojego rezerwuaru ludzkiego też jest również bardzo istotne. Sądzę, że organizując wrześniową ofensywę sięgnęli po dużą część swojej rezerwy operacyjnej - mówi prof. Kubiak.

Ukraina z inicjatywą

Zaznaczmy, głosy wielu ekspertów wskazują, że sukces na Charkowszczyźnie zrodził się… pod Chersoniem.

To właśnie na południowym froncie przedstawiciele ukraińskiej polityki, ale także armii, zapowiadali działania zaczepne, i to od wielu miesięcy. Trudno uwierzyć, że Rosjanie przywiązywali do tego wagę. Natomiast ewidentnie wrażenie wywarło na nich koncentrowanie sił na północ od Chersonia i systematyczne ataki rakietowe na rosyjskie składy amunicji i paliw na froncie chersońskim. Dlatego, kiedy Ukraińcy uderzyli na początku września na rosyjskie pozycje chroniące Chersoń od północy, spotkali się z bardzo silnym oporem. Rosjanie mieli tu swoje najlepsze jednostki. Te, których zabrakło w okolicach Charkowa. Bo osłabiając wyraźnie linie defensywy na północy, przerzucili większość sił na południe. Analityk służb specjalnych Piotr Niemczyk w jednym ze swoich podcastów wskazał jednoznacznie, że Rosjanie stali się w tej sytuacji ofiarą gry dezinformacyjnej. Z drugiej strony, możliwości obronne Rosjan w obwodzie charkowskim mogą wskazywać na rzeczywisty potencjał ich armii. Wiele wskazuje, że stosunek sił ukraińskich i rosyjskich był niemal 1:1. O sukcesie ukraińskim zdecydowała taktyka i morale.

- Wydaje się dziś mało prawdopodobne, by intensywność działań zaczepnych, jaką ukraińskie wojska osiągnęły niedawno pod Charkowem, udało się utrzymać również na innych odcinkach frontu. Istotne jest, że w rejonie, w którym Ukraińcy osiągnęli sukces, Rosjanie w zasadzie się wystawili na ciosy. I podkreślmy, cała ta operacja ukraińskiej armii była naprawdę niezwykle ryzykowna. Można ją porównać do elementu puzzla, który trafił we właściwe miejsce - mówi prof. Kubiak.

Zaznacza także, nie umniejszając w niczym sukcesowi ukraińskich sił, że trudno jest wyciągać wnioski dla dalszego przebiegu wojny ze zrolowania frontu w obwodzie charkowskim.

- Czy jest to generalna ofensywa, czy lokalny zwrot zaczepny, pomimo tego, że działania sił ukraińskich trwają od kilkunastu dni, bardzo trudno jest jeszcze ocenić. Być może obserwowaliśmy przejęcie inicjatywy operacyjnej przez siły ukraińskie. Natomiast nie widać po Rosji, by klęska w obwodzie charkowskim spowodowała zainicjowanie rozmów pokojowych. Są pewne symptomy zdradzające poczucie klęski, także w kierownictwie rosyjskim, niemniej należy pamiętać, że najeźdźcy nadal dość mocno trzymają południe Ukrainy, z kluczowym dla nich korytarzem lądowym między Krymem a Rostowem nad Donem - podkreśla Krzysztof Kubiak.

Co zrobi Rosja?

Sukces ukraińskiej armii może znamionować przewagę taktycznego sprytu - zupełnie innego sposobu prowadzenia walki od standardów rosyjskich. Pamiętamy, w maju - po wycofaniu się spod Kijowa Rosjanie uderzyli w Donbasie, w obwodzie ługańskim. Przewagę na Ukraińcami osiągali za pomocą zmasowanego ognia artyleryjskiego i zajmowania zniszczonych w ten sposób terytoriów. Tak zdobyto miasta Kreminna, Rubiżne, Sewerodonieck czy Popasną. Co prawda było to działanie nazwane nowocześnie - doktryną Gierasimowa 2.0 (od nazwiska rosyjskiego gen. Walerija Gierasimowa), to jednak jest to sposób prowadzenia działań bojowych wywodzący się z czasów I i II wojny światowej. Skuteczniejsza okazała się „doktryna Załużnego” - głównodowodzącego ukraińskiej armii (chwalony jest też gen. Ołeksander Syrski dowodzący ukraińskim kontratakiem). Sukces operacji charkowskiej, jej tempo zaskoczyło nie tylko Rosjan - także wielu zachodnich analityków.

- Ukraińcy usiłowali znaleźć skuteczną metodę walki z rosyjskim „walcem parowym”. I znaleźli takie miejsce, gdzie ten walec zaczął buksować lub obrońcy wręcz sami spowodowali taki jego stan. Stworzyli możliwość zaistnienia lokalnej przewagi - mówi prof. Kubiak. - Myślenie taktyczne i operacyjne, mobilność, umiejętność manewrowania ogniem to są zasady prowadzenia wojny, które Ukraińcy przyswoili na wysokim poziomie. I z powodzeniem zastosowali je w walce. Pamiętajmy, że Ukraińcy cały czas dysponują przewagą informacyjną i to jest być może największy wkład Zachodu, przede wszystkim amerykańskich systemów rozpoznawczych, w tę wojnę. Wydaje się, że Ukraińcy dysponują znacznie głębszym poziomem świadomości operacyjnej niż ich przeciwnik. Być może zamiar ukraiński był taki, by pokazać, że są w stanie nie tylko się bronić w stylu zachodnich armii, ale również bardzo skutecznie atakować. I możliwe, że w ten sposób usiłowano skłonić kierownictwo Kremla do zajęcia miejsca przy stole negocjacyjnym.

Czy to jest jednak możliwe?

- Na pewno byłoby niesłychanie trudne, bo propaganda moskiewska bardzo utrudnia szukanie porozumienia między Rosją a Ukrainą. Pamiętamy słowa o faszystach rządzących Ukrainą, o denazyfikacji… Czy dziś któryś z rosyjskich przywódców usiądzie przy jednym stronie faszystami, nazistami, którzy ich pobili? W dodatku mamy to wielkoruskie poczucie wyższości w stosunku do Ukraińców, którzy w propagandzie rosyjskiej mieli nie mieć języka, których Rosjanie nazywają „chochołami”. Rosjanie zostali zmuszeni do rozmów po wojnie krymskiej w XIX w, ale pamiętajmy, że zostali wówczas pobici przez światowe mocarstwa, Wielką Brytanię i Francję. Mogli zatem sobie tłumaczyć, że przeciwnik, który ich pobił był tak silny, że świadczył de facto o ich męstwie. Natomiast dziś kto pokazał Rosjanom swoją wyższość? W ich mniemaniu „ludek stepowy”, któremu nawet tożsamości narodowej odmawiali - podkreśla politolog. - Sądzę, że bardzo ciężko będzie budować możliwości negocjacji dwustronnych, zwłaszcza przy obecnej presji międzynarodowej wywieranej na Rosję. Pamiętajmy jednak, że jej trwanie zależeć będzie od tego, jak państwa wspierające dziś Ukrainę, są przygotowane do kryzysu energetycznego.

Broń potężniejsza od armii

Wydaje się wręcz niemożliwe, by Putin nie chciał wykorzystać swojej broni ekonomicznej, energetycznej w czasie zbliżającej się zimy. Broni broni potężniejszej nawet, jak się okazało, od konwencjonalnej, rosyjskiej armii. Wydaje się, że w kontekście wstrzymania dostaw gazu i ropy do państw Unii Europejskiej, czas będzie grał, niestety, na korzyść Rosji.

- Skoro wojna nie potoczyła się po myśli Kremla i nie wydarzył się pięciodniowy blitzkrieg, a z drugiej strony sankcje Zachodu nie doprowadziły do zmiany ekipy na Kremlu, to Rosjanie zaczęli liczyć na swojego najlepszego dowódcę - generała zimę. Ów generał w kilku przypadkach, co prawda w innych okolicznościach, jednak pokazywał, co potrafi. W Polsce zagrożenie rosyjskim chłodem ma dodatkowy aspekt, jako że toczy się w naszym kraju wyjątkowo wyniszczająca walka polityczna. I w związku z tym, że jedna strona sporu prezentuje sytuację skrajnie optymistyczną a druga głosi niemalże zapowiedź energetycznej apokalipsy, to polscy wyborcy mogą być narażeni na niebezpieczną dezorientację. W takiej sytuacji będziemy mieli do czynienia z rozmaitego rodzaju fobiami, histeriami rynkowymi, a pewnie również z jakimiś niedoborami. A niestety, żaden z naszych polityków nie ma na tyle silnej pozycji, by powiedzieć narodowi trudnych słów, wzorem Winstona Churchilla, o krwi, łzach i pocie. O tym, że niepodległość Ukrainy warta jest przemęczenia się kilku miesięcy w mieszkaniu z temperaturą 16 czy 18 st. C. A może będzie to wręcz konieczne we wszystkich niemal krajach europejskich, bo w tej chwili w naszym regionie niezależna od rosyjskiej ropy i rosyjskiego gazu, jest wyłącznie niewielka Dania. I wszystko wskazuje na to, że Rosjanie będą chcieli wojnę przedłużyć, licząc na skruszenie woli Zachodu właśnie deficytem surowców energetycznych - tłumaczy Krzysztof Kubiak.

Taka sytuacja, i wynikające z niej polityczne konsekwencje wydają się być największym zagrożeniem dla Ukrainy.

- W części środowisk politycznych w krajach Unii, Wlk. Brytanii coraz dynamiczniej podnoszą głowę tzw. zdroworozsądkowcy. To są późne dzieci tych pokoleń, które w czasie zimnej wojny krzyczały, że lepiej być czerwonym niż martwym. Należy przyjąć, że w miarę, gdy wojna będzie w coraz większym stopniu wpływać na warunki życia, głosy by zostawić Ukraińców, dogadać się z Rosją, będą coraz wyraźniej wdzierać się w przestrzeń debaty publicznej. Być może dlatego Ukraińcy powzięli ofensywne działania, żeby umocnić wizję kraju, który walczy z agresorem i odnosi sukcesy. I miejmy nadzieję, że nadejdą następne sukcesy ukraińskich sił, choćby nawet w wymiarze taktycznym. Bo to jest najlepsze świadectwo, że Ukraina nie jest państwem, które można przehandlować za węgiel i ropę. Obserwujemy społeczeństwo rozwijające się dynamicznie, pełne zapału do odzyskania wolności, zdolne bić się o to przez tak długi czas ze światowym mocarstwem.

Obrazki wyzwolenia

Dziś Rosjanie swoje działania ofensywne ograniczają do uderzeń rakietowych niszczących infrastrukturę ukraińskich miast. Natomiast ludność wyzwolonych miast i wsi w obwodzie charkowskim wita żołnierzy sił zbrojnych Ukrainy z entuzjazmem i wzruszeniem. To zupełnie inny obraz od np. wstrząsającego nagrania pokazującego zmiażdżenie przez rosyjski pojazd pancerny osobowego samochodu z kierowcą na ulicach Kijowa w lutym tego roku czy zbombardowanego teatru w Mariupolu, przed którym ułożono napis „dzieci”.

- Jestem przekonany, że na terenach, które odbijają Ukraińcy, emocje miejscowej ludności nie są udawane. To naprawdę są tereny wyzwalane. Zbrodnie z Buczy już nam się nieco zatarły, natomiast musimy pamiętać, że na Ukrainie cały czas działa rosyjski mechanizm represji. Szacuje się, że wywiezionych zostało z tego kraju na tereny dalekowschodnie Rosji od 900 tys. do 1,5 miliona ludzi, w tym około 200 tys. dzieci. Mamy więc do czynienia z polityką masowej czystki etnicznej - podkreśla prof. Krzysztof Kubiak. - Świat mógł zapomnieć, że jednym ze sposobów prowadzenia wojny były przymusowe przesiedlenia. Tego, co w polskiej świadomości wryło się jako pamięć Sybiru, w tej chwili, w trzeciej dekadzie 21 wieku, doświadczają Ukraińcy, których jedynym przestępstwem jest to, że nie chcieli być częścią „ruskiego miru”.

Powoli się odnajdujemy... [ROZMOWA]

Evgenia, Ukrainka z Charkowa, na przemian używa określeń mołodcy i gieroje, gdy pytamy ją o odczucia na temat wyzwolenia jej rodzinnych okolic przez ukraińskie wojsko. Z Evgenią, która opuściła wraz z córką bombardowane rodzinne miasto pod koniec marca, rozmawiamy w momencie, gdy nad miastem Izium powiewała ukraińska flaga.

Co czują mieszkańcy Charkowa dziś, gdy ukraińskie wojska wyzwoliły najbliższą okolicę, niemal cały obwód charkowski?

Trudno znaleźć słowa, by to opisać. Chwała Bogu! Jest radość, ale taka, że łzy same płyną. Nasi żołnierze to mołodcy, gieroje, tak samo wolontariusze, cywile, strażacy, ratownicy. Bo wszyscy walczą z wrogiem. Niech ich Bóg chroni. Trudno też opisać żal za tymi wszystkimi ludźmi, którzy oddali życie, cierpią niewolę, żeby to zwycięstwo mogło nastąpić. Gdy usłyszałam, że Izium jest wyzwolony, Wowczańsk, Kupiańsk, że Ukraina idzie naprzód, to najpierw była wielka radość. A potem pomyślałam, dlaczego tak wielu ludzi musiało zginąć, cierpieć, żeby można było żyć w spokoju.

Charków jest pod rosyjskim ostrzałem od początku wojny. Chyba tylko Mikołajów na południu jest tak długo bombardowany. Pokazywałaś mi film z ogromem zniszczeń np. w dzielnicy Saltiwka...

Pamiętaj, że Charków wciąż jest ostrzeliwany. Rosjanie uwzięli się na nasze miasto. Może dlatego, że Charków był pierwszą stolicą wolnej Ukrainy? Nawet teraz, kiedy zostali przepędzeni z obwodu charkowskiego, zniszczyli rakietami elektrociepłownię. Ludzie nie mieli prądu, wody. W lutym, w marcu, kwietniu mieszkańcy chronili się w metrze, właściwie tam mieszkali. Słychać było wybuchy, widać było czołgi, nasze wojsko przejeżdżające przez miasto. Wszyscy w Charkowie chcieliby odetchnąć, ale niestety, nie zanosi się, by Rosjanie odpuścili. Charków przed wojną był piękny, dziś walczy i widać zniszczenia. Ale my nasze ukochane miasto odbudujemy. I zaprosimy Polaków w odwiedziny.

Wspominałaś, że miałaś znajomych z miejscowości, które Rosjanie zajęli na początku agresji i okupowali aż do teraz…

Powoli się odnajdujemy, dzwonimy do siebie. Ojciec znajomej dzwonił z Wowczańska, już po wyzwoleniu. Mówił, że wszystko w porządku. Mamy wiele nadziei na lepszą przyszłość.

Mieszkańcy wyzwolonych miejscowości witają ze wzruszeniem ukraińskich żołnierzy. Widać to na nagraniach wideo dochodzących z frontu.

To wzruszające obrazy… One pokazują cały nonsens tej wojny, tych celów Putina. Wierz mi, w obwodzie charkowskim nikt nie chciał ruskiego miru, nawet ci, którzy Rosję szanowali, mieli do niej sympatię. Ludzie chcieli żyć w pokoju, budować nasz kraj, cieszyć się życiem. Taka jest wolna Ukraina.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nowe zasady wojny według ukraińskiej armii [ANALIZA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl