Jota González to 53-letni trener pochodzący z hiszpańskiego Valladolid, który karierę trenerską zaczął rodzimym klubie – BM Valladolid u boku znanych hiszpańskich szkoleniowców Juana Carlosa Pastora oraz Raula Gonzaleza. W klubie z Valladolid odpowiadał również za grupy młodzieżowe, z którymi wielokrotnie zdobywał tytuły młodzieżowych mistrzów Hiszpanii. W latach 2007-2018 prowadził inny hiszpański klub, Logrono La Rioja. W tym czasie dwukrotnie wybrany został najlepszym trenerem Ligi ASOBAL (w 2011 i 2013 roku). Następnie przez pięć lat (od 2018 do 2023 roku) był asystentem Raula Gonzaleza w Paris Saint-Germain HB, a od dwóch lat (od lata 2023) pracuje jako pierwszy trener w portugalskiej Benfice Lizbona. Posiada wykształcenie matematyczne, wykładał matematykę na uniwersytecie w Valladolid.
O objęciu reprezentacji Polski przez trenera Gonzaleza poinformowano podczas konferencji prasowej, która odbyła się w Warszawie we wtorek 15 kwietnia. Hiszpański szkoleniowiec podpisał kontrakt do 2028 roku. Jego debiutem na ławce Biało-Czerwonych będzie mecz eliminacji Mistrzostw Europy 2026 przeciwko Izraelowi, który odbędzie się w czwartek 8 maja.
Jak się do pana zwracać? Jota czy Jesús Javier?
Jota González, selekcjoner reprezentacji Polski mężczyzn: Faktycznie, moje oficjalne imię to Jesús Javier, ale cały świat piłki ręcznej mówi na mnie Jota. Jeśli powiesz Jesús Javier, być może nikt nie będzie wiedział, o kogo chodzi (śmiech)! Kiedy zaczynałem pracę w roli trenera, ktoś wpadł na to, że oba moje imiona zaczynają się na literę “j”, więc zaczęli tak na mnie mówić (spółgłoskę “j” w języku hiszpańskim wymawia się “jota” – red.).
Wszyscy zastanawiają się, jaki pomysł ma pan na naszą reprezentację?
Moją filozofię trudno będzie zauważyć w grze reprezentacji Polski od samego początku, bo wymaga ona wielu treningów i dopracowania wielu detali. Stawiam na otwartą grę, czyli szybki atak kombinacyjny z wieloma rozwiązaniami taktycznymi. Chciałbym, żeby moja drużyna w każdej sytuacji miała wiele opcji. Obrona ma być nie tylko agresywna, ale przede wszystkim inteligentna i dzięki przewidywaniu ruchów rywali ma sprawiać im duże problemy. Aby to osiągnąć, trzeba dobrze analizować i mieć dużą wiedzę na temat swoich przeciwników.
Ile czasu będzie pan potrzebował, aby realnie wpłynąć na grę naszego zespołu?
Jeśli zakwalifikujemy się na Mistrzostwa Europy 2026, co jest naszym pierwszym dużym celem, to myślę, że właśnie na tym turnieju będzie można zobaczyć drużynę, która będzie grała według mojego pomysłu.
Na początku mojej pracy z reprezentacją będę musiał upraszczać wiele spraw i skupić się na byciu maksymalnie praktycznym. Jak mówiłem, mój pomysł na grę składa się z wielu detali, ale na początku będziemy pracować nad prostymi rzeczami, do których zawodnicy są już przyzwyczajeni, bo to one mają zapewnić nam awans na mistrzostwa. Oprócz tego, zajmiemy się fundamentami mojej wizji gry, żeby zawodnicy mogli szybko zrozumieć podstawy mojej filozofii. Potem, krok po kroku, będziemy wprowadzać nowe rzeczy.
Oglądał pan ostatnie mecze reprezentacji Polski?
Oczywiście. Wiem, że w ostatnich meczach w drużynie brakowało wielu ważnych graczy, ale to, co wydaje mi się najbardziej interesujące, to potencjał, jaki widzę w zespole, choć na pewno uwolnienie go wymaga dużo pracy. Choćby w meczu z Portugalią Polska pokazała, że potrafi rywalizować z naprawdę silnymi rywalami (Biało-Czerwoni zremisowali w Gdańsku 36:36 – red.). Widziałem też mecze polskiej ligi oraz spotkania z udziałem najważniejszych zawodników za granicą czy w Lidze Mistrzów. Nie ma co ukrywać, że widać potrzebę poprawy na pozycji prawego rozgrywającego.
Uważam, że Polska ma wielu interesujących graczy oraz wielu ciekawych młodych zawodników, których trzeba będzie stopniowo wprowadzać do drużyny, aby się dalej rozwijali. Myślę, że jesteśmy w stanie stworzyć bardzo interesującą mieszankę doświadczonych i uznanych graczy wraz z młodymi, którzy będą wchodzić na najwyższy poziom. Na ten moment mam jednak tylko perspektywę z zewnątrz. Teraz muszę poznać sytuację wewnątrz kadry.
W tym kontekście nie da się uciec od sytuacji związanej z Kamilem Syprzakiem, pana byłym podopiecznym w Paris Saint-Germain HB, który – według relacji selekcjonera Marcina Lijewskiego – samowolnie opuścił drużynę w trakcie trwania Mistrzostw Świata 2025. Zastanawiał się pan już, co zrobić z jednym z dotychczasowych liderów naszej kadry?
Jestem świadomy tej trudnej sytuacji. W kolejnych dniach oraz w trakcie pierwszego zgrupowania planuję porozmawiać ze wszystkimi osobami, które tworzą reprezentację i współpracują z kadrą, aby jak najlepiej zapoznać się z tą sprawą. Zależy mi na tym, by zbudować drużynę opartą na wzajemnym szacunku, zaufaniu i odpowiedzialności. Kiedy uznam sprawę za wyjaśnioną, podejmę decyzję, która – mam nadzieję – będzie najlepsza dla reprezentacji.
Może pan powiedzieć coś więcej na temat zbliżających się powołań na mecze z Izraelem i Rumunią?
Będę chciał, aby reprezentacja była otwarta i będę chciał dać szansę wielu zawodnikom. Oczywiście, są pewne ograniczenia, dlatego na początku będę musiał wybrać jakąś grupę, ale nie oznacza to, że w przyszłości będzie to zamknięta lista. Będę chciał sprawdzić, którzy zawodnicy najlepiej pasują do mojego stylu gry i mogą najwięcej wnieść do zespołu, bo to, co widać w telewizji, a to, co można zobaczyć na treningach, to często dwie różne sprawy. Ważne będzie też, aby sprawdzić, jak drużyna współpracuje i jak reaguje na moje pomysły. Wtedy wybierzemy najbardziej adekwatnych graczy w dłuższej perspektywie, aby stworzyć z nich możliwie najlepszy zespół. Będę oczekiwał od zawodników, że każdy, kto przyjedzie na kadrę, będzie musiał dać z siebie maksimum.
Czy zdecydował pan już w kwestii sztabu szkoleniowego i swoich asystentów?
Chcę mieć dwóch asystentów, z czego jednym będzie Polak, Zygmunt Kamys. W sprawie drugiego asystenta wciąż trwają rozmowy. Jeśli chodzi o pozostałych członków sztabu, chcę poznać wszystkich i wtedy podejmę decyzję. Moi współpracownicy także będą musieli nauczyć się mojego sposobu gry i zarządzania drużyną. Obecność Zygmunta Kamysa ma pomóc mi szybciej poznać polskich zawodników, ich styl pracy oraz wskazać największe talenty. Oczekuję, że wszyscy będą otwarci na nowe pomysły.
Czy na którychś zawodników zwracał pan uwagę jeszcze zanim został selekcjonerem?
Oczywiście, ale wymowa tych nazwisk będzie dla mnie dużym problemem (śmiech)! Z czasów mojej pracy w Paryżu znam Kamila Syprzaka, w Lidze Mistrzów często graliśmy przeciwko Arkadiuszowi Moryto, Szymonowi Sićko, Michałowi Olejniczakowi, Michałowi Daszkowi czy Adamowi Morawskiemu. Wszyscy znają też braci Gębala. Mógłbym wymieniać dalej, ale nie o to chodzi. Na pewno będą tacy, których teraz znam nieco mniej, ale liczę, że bardzo miło mnie zaskoczą. Wszystko okaże się na pierwszych treningach.
Prezes Sławomir Szmal mówi otwarcie, że jednym z głównych celów pana kadencji będzie wprowadzenie do naszej reprezentacji większej liczby młodych zawodników. Ma w tym pomóc pana bogate doświadczenie w pracy z młodzieżą. Jak będzie chciał pan to zrobić?
To prawda. Myślę, że w świecie piłki ręcznej wciąż najbardziej znany jestem właśnie z tego, jak pracowałem z młodymi talentami, którzy potem stali się wielkimi graczami. Najpierw muszę poznać zawodników, dlatego tego lata poświęcę część wakacji, żeby przyjechać do Polski i włączyć się w przygotowania młodzieżowej kadry do Mistrzostw Świata U21 oraz kadry juniorów do Mistrzostw Europy U19. Chcę poznać wszystkie talenty w Polsce oraz sprawdzić, jaką pracę wykonują na co dzień. Niestety, nie będę mógł być w Polsce podczas samych mistrzostw do lat 21 z uwagi na start okresu przygotowawczego z Benfiką, ale na pewno będę oglądał mecze w telewizji.
Będzie chciał pan mieć wpływ na cały system szkolenia w Polsce?
Trzeba mieć szacunek do systemu i ludzi, którzy już teraz pracują z młodzieżą w Polsce. Najpierw chcę poznać środowisko, a następnie będę mógł ewentualnie przekazać moje obserwacje i pomysły. Nie zamierzam przyjeżdżać i mówić wam, że wszystko trzeba zmienić. Na pewno jest dużo rzeczy, które w Polsce robi się dobrze, ale pewnie są też takie, w których będę mógł pomóc na bazie mojego doświadczenia.
Po kilku latach pod wodzą selekcjonera Lijewskiego, który preferował bardziej “niemiecki” styl gry, wracamy do “hiszpańskiego” modelu znanego z czasów Talanta Dujshebaeva czy Patryka Rombla. W naszym środowisku od wielu lat toczymy dyskusję o wyższości jednego nad drugim, ale może lepiej po prostu dostosować system gry do tego, jak umieją grać zawodnicy, a nie jak życzy sobie trener?
Trzeba znaleźć w tym odpowiedni balans. Ludzie spoza Hiszpanii chyba nie zdają też sobie sprawy, że nie wszyscy hiszpańscy trenerzy mają tę samą filozofię. W samej Hiszpanii są różne wizje piłki ręcznej i różne metody.
Uważam, że jedną z pierwszych misji nowego trenera w danym miejscu jest dostosować się do potencjału i umiejętności zawodników, a potem spróbować pomóc im wykorzystać je w pełni. Z drugiej jednak strony nie można zrezygnować z wprowadzania nowych rzeczy i swojej koncepcji, ponieważ to one mają być bodźcem do rozwoju zawodników.
Na bazie moich obserwacji wiem już, że w Polsce mamy bardzo ciekawą mieszankę zawodników z mocnym rzutem z drugiej linii, kilku bardzo dobrych asystentów z dobrym podaniem oraz graczy z dobrą grą jeden na jeden. Będę chciał to wykorzystać. Najpierw musimy ustalić, kto ma jakie atuty, a następnie stworzyć system gry na bazie moich pomysłów oraz charakterystyki zawodników.
Wiemy już, jak chce pan, żeby grała nasza kadra, ale chcemy też wiedzieć, jakim jest pan trenerem. W wywiadzie dla hiszpańskiego El Vestuario mówił pan sam o sobie: “Pracuję niemal obsesyjnie. Bardzo dużo analizuję przeciwników i jestem perfekcjonistą. Czasem trudno jest mi być pozytywnym, bo za dużo skupiam się na tym, co robimy źle, ciągle szukając czegoś do poprawy”. Choć od tej rozmowy minęło już ponad dziesięć lat, opis wciąż jest aktualny?
Zdecydowanie. Wciąż jestem strasznym perfekcjonistą, przez co bardzo dużo wymagam od siebie, ale też od innych. Denerwuję się, kiedy doskonale wiem, jak pokonać rywali, bo spędziłem mnóstwo czasu analizując ich grę, a zawodnicy nie są w stanie tego zrozumieć lub zrobić.
Jeszcze raz powtórzę, że z reprezentacją Polski na początku będę chciał upraszczać maksymalnie dużo rzeczy i walczyć z moim perfekcjonizmem, żeby zawodnicy czuli się komfortowo, a dzięki pierwszym wskazówkom zaufali mi, że będę w stanie pomóc im stać się lepszymi zawodnikami. To będzie początek procesu, aby cała drużyna grała lepiej.
Pierwszy raz zostaje pan selekcjonerem kadry narodowej. Wszyscy mówią, że perfekcjonizm nie zawsze sprawdza się w klubach, gdzie czasu na treningi jest o wiele więcej, a co dopiero w reprezentacji. Jest pan gotowy pójść na pewne ustępstwa?
Będę chciał wprowadzić swoją filozofię w kadrze, ale muszę byc realistą. Wiem, że będę miał mało czasu i będę musiał pogodzić się z tym, że na coś go nie wystarczy.
W tym samym wywiadzie mówił pan: “Nie potrzebuję wysokich kontraktów, tylko poczucia realizacji przy projektach, które są dla mnie ważne”. Jaka jest pana motywacja do pracy z reprezentacją Polski?
Uważam się za trenera od długich projektów. W Valladolid spędziłem dziesięć lat, a ludzie w klubie chcieli, żebym pracował dalej. Kiedy przeniosłem się do Logroño, gdzie pracowałem kolejne osiem lat, też chciano mnie zatrzymać, ale przeniosłem się do Paryża, a następnie do Lizbony. To prawda, że zawsze kierowałem się projektami, a nie kwestiami finansowymi.
Praca z reprezentacją Polski jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Pierwszy raz zostaję selekcjonerem oraz będę pracował w zupełnie obcym dla mnie kraju. Cieszę się, że poznam nowych zawodników, którzy pracują w inny sposób oraz być może inaczej patrzą na piłkę ręczną. Droga, aby dojść z nimi do porozumienia oraz znaleźć najlepszy sposób do współpracy, jest dla mnie pasjonująca. Uwielbiam także wydobywać talent ze swoich zawodników i pomagać młodym graczom stawać się lepszymi, a Polska ma bardzo duży potencjał.
Jak przebiegały rozmowy z Prezesem Sławomirem Szmalem?
Negocjacje były bardzo szybkie. Podobało mi się, że Związek Piłki Ręcznej w Polsce od początku wyrażał duże zainteresowanie i poważnie podchodził do sprawy. Dzięki temu bardzo łatwo było mi podjąć decyzję o wzajemnym zainteresowaniu współpracą. Dużo rozmawialiśmy o celach i wyzwaniach, jakie czekają naszą reprezentację. W kolejnych miesiącach dalej będziemy się poznawać, ale nie mam wątpliwości, że jeśli wszyscy będziemy dobrze współpracować, dobre wyniki na pewno przyjdą.
W przeszłości miał pan szansę współpracować z dwoma uznanymi hiszpańskimi szkoleniowcami: Juanem Carlosem Pastorem (mistrzem świata z reprezentacją Hiszpanii w 2005 roku – red.) i Raulem Gonzalezem (wieloletnim trenerem Paris Saint-Germain HB – red.). Czego się pan od nich nauczył, ale też co was dzieli?
Miałem wielkie szczęście móc pracować z tymi dwoma wielkimi trenerami. Nauczyłem się od nich mnóstwa rzeczy. Dzięki tej współpracy poznałem wiele konceptów taktycznych, strategii zarządzania zespołem czy sposobu analizy rywala. Nie ma co ukrywać, że moja filozofia gry jest bardzo podobna do pomysłów Juana Carlosa i Raula, ale oczywiście różnimy się też w pewnych kwestiach. Juan Carlos Pastor zawsze analizuje wszystko do granic możliwości i wnika w nawet najmniejsze detale. Jak już mówiliśmy, ja z reprezentacją Polski nie będę mógł pozwolić sobie na taką pracę.
Kiedy media spekulowały na temat pana możliwego zatrudnienia w Polsce, na łamach sport.tvp.pl wypowiedział się inny uznany hiszpański trener, również były selekcjoner reprezentacji Polski oraz obecny szkoleniowiec Industrii Kielce, Talant Dujshebaev. Stwierdził on, że “dla reprezentacji Polski Jota Gonzalez to będzie to świetny wybór”.
Bardzo się cieszę, że Talant mówi o mnie w tak miłych słowach. Kompletne poświęcenie się piłce ręcznej to była moja życiowa decyzja. Nie mam żony ani dzieci, co pozwala mi skupić się w pełni na handballu. Jestem szczęśliwy z tego powodu, choć wiem, że tracę przez to inne aspekty życia.
Piłka ręczna to moja największa pasja, zwłaszcza, że mogę połączyć ją z moją drugą największą przyjemnością, czyli dydaktyką, bo wcześniej pracowałem i realizowałem się jako wykładowca matematyki w liceum oraz na uniwersytecie.
Żyje pan piłką ręczną 24 godziny na dobę?
To prawda, że dużo mnie kosztuje, aby odłączyć się od piłki ręcznej i robić inne rzeczy. W wolnym czasie… dalej oglądam piłkę ręczną (śmiech)! Jakiś czas temu zainteresowałem się nauką języków obcych. W Paryżu nauczyłem się mówić po francusku, wciąż pracuję nad moim angielskim. Potrafię komunikować się po angielsku bez problemu, ale chcę go jeszcze poprawić.
Podobno trenerem piłki ręcznej został pan przez przypadek. To prawda?
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zazwyczaj trenerzy to byli zawodnicy, to tak. Ja też grałem w piłkę ręczną, ale tylko do 14. roku życia. Skończyłem, bo miałem wiele kontuzji, ale też nie ma co ukrywać, że po prostu byłem słaby. Mimo tego, piłka ręczna pozostała moją pasją, dlatego już w wieku 18 lat zacząłem trenować grupy dwunastolatków jako hobby. W ten sposób spędziłem wiele lat, łącząc treningi z pracą w szkole i na uniwersytecie. Z czasem moja praca z grupami młodzieżowymi stała się na tyle rozpoznawalna, że odebrałem telefon od Juana Carlosa Pastora, który poprosił mnie, żebym dołączył do niego w Valladolid. To była dla mnie bardzo trudna decyzja, bo nigdy w życiu moim celem nie było stać się trenerem piłki ręcznej. To życie skierowało mnie w tę stronę, ale teraz jestem szczęśliwy, bo robię to, co kocham.
Warto zauważyć, że po podpisaniu przez pana kontraktu, trzech “najważniejszych” trenerów w męskiej piłce ręcznej w Polsce jest Hiszpanami. Pan za sterami reprezentacji Polski, a Xavier Sabate i Talant Dujshebaev na ławkach dwóch najsilniejszych klubów – Orlen Wisły Płock i Industrii Kielce.
Przed podjęciem decyzji o pracy w Polsce rozmawiałem zarówno z Talantem, jak i z Xavierem. Obaj pracują w Polsce od wielu lat, więc są dla mnie wyznacznikiem. Z oboma mam dobre relacje i chciałem znać ich opinie o polskich zawodnikach i sytuacji piłki ręcznej w Polsce. Wiem, że Talant też był w przeszłości selekcjonerem reprezentacji Polski, choć ze względu na czas i okoliczności trudno porównywać nasze sytuacje.
Po rozmowach miałem bardzo dobre odczucia, to były konstruktywne rozmowy, które na pewno pomogą mi lepiej i szybciej odnaleźć się w nowej pracy. Wiem, że wciąż będę mieć możliwość zadzwonienia do nich w każdym momencie, więc nie będę ukrywał, że dzięki ich obecności w Polsce moje życie będzie trochę prostsze.
To bardzo ważne, aby mieć dobre relacje ze wszystkimi trenerami w polskiej lidze, nie tylko z nimi dwoma. To właśnie trenerzy klubowi spędzają z zawodnikami najwięcej czasu i mają na nich największy wpływ. Życzę jak najlepiej wszystkim polskim klubom i mam nadzieję, że każdy z nich będzie czuć się dumny, kiedy powołamy jego graczy do reprezentacji.
Jak zmieni się pana życie po objęciu reprezentacji Polski?
Na pewno będę miał więcej pracy. Wszystko stanie się bardziej skomplikowane, ale jestem pewien, że będę w stanie sobie poradzić. Jestem bardzo pracowity, więc na pewno znajdę czas na pogodzenie moich obowiązków i w Polsce, i w Lizbonie. Cieszę się też z reakcji mojego klubu, który od pierwszej chwili, kiedy powiedziałem mu o zainteresowaniu ze strony Polski, przekazał mi, że jest dumny, że będę mógł być częścią silnej kadry i ma nadzieję, że dzięki pracy w Polsce rozwinę się jako trener, co także dla nich będzie pozytywne.
Jakie emocje towarzyszą panu w dniu podpisania kontraktu?
Jestem bardzo zadowolony i wdzięczny polskiej federacji za okazane zaufanie. Kiedy zaczyna się nowy projekt, zawsze jest się podekscytowanym. Mam wielką chęć do pracy. Chcę pomóc poprawić sytuację polskiej piłki ręcznej i zrobię wszystko, żeby kibice czuli się dumni z reprezentacji Polski. Będę oczekiwał od zawodników, że będą dawali z siebie wszystko i samemu również będę pracował bardzo ciężko.
Źródło: ZPRP
