Obie ekipy powtórzyły już historyczne osiągnięcie w LK Lecha Poznań, który dwa lata temu był w czołowej ósemce tych rozgrywek, "najmłodszego dziecka" UEFA. Jednocześnie to 17. i 18. przypadek w historii, że polski klub występuje w ćwierćfinale jednego z europejskich pucharów.
Zrobienie kolejnego kroku i pierwszy nad Wisłą pucharowy półfinał od 1991 roku już po wyłonieniu rywali wydawał bardzo trudnym zadaniem, a pierwsze spotkania tylko ograniczyły te nadzieje.
Jeśli gdzieś pozostały, to w Białymstoku. Jagiellonia w pierwszej konfrontacji przegrała w Sewilli 0:2 i taki wynik nie przekreśla szans na skuteczne odrobienie strat. Piłkarze trenera Adriana Siemieńca muszą wygrać przed własną publicznością co najmniej różnicą dwóch goli.
Optymizm fani "Jagi" mogą budować na wcześniejszych rezultatach w tych rozgrywkach - z dotychczasowych pięciu spotkań w Białymstoku ich ulubieńcy wygrali cztery: z mołdawskim Petrocubem Hincesti 2:0, Molde FK 3:0, serbskim TSC Backa Topola 3:1 i Cercle Brugge 3:0. Jedyny remis (0:0) padł z Olimpiją Lublana. Z kolei pesymiści mogą wskazać na potyczki mistrza Polski we wcześniejszych rundach europejskiej przygody i w bardziej prestiżowym współzawodnictwie, jak porażki 0:1 z norweskim Bodoe Glimt, które teraz jest o krok od awansu do półfinału Ligi Europy, i z Ajaxem Amsterdam 1:4.
Jagiellonia w Sewilli zaprezentowała się na miarę możliwości, momentami toczyła równorzędną walkę z czołową drużyną La Liga, której celem jest udział w Lidze Mistrzów.
"Uważam, że ten mecz dał nam momentami wiarę w to, że drugie spotkanie może być równie konkurencyjne albo jeszcze lepsze w naszym wykonaniu. Wynik tutaj to 0:2, ale myślę, że strzelona przez nas bramka w Białymstoku może doprowadzić do tego, że rewanż będzie ciekawy" - powiedział tuż po końcowym gwizdku Siemieniec.
Po cennej i prestiżowej ligowej wygranej w Warszawie szkoleniowiec zwrócił uwagę, że "nastroje w drużynie zależą od wyniku ostatniego meczu", więc w Jagiellonii powinny być dobre. Gorsze w Betisie, gdyż w niedzielę przegrał ważny dla układu tabeli hiszpańskiej ekstraklasy pojedynek z Villarrealem (1:2), co może mieć niemiłe konsekwencje w walce o zajęcia miejsca gwarantującego udział w kolejnej edycji Champions League. Poza tym była to pierwsza od 8 lutego ligowa porażka ekipy trenera Manuela Pellegriniego.
A to nie koniec złych wiadomości, gdyż z powodu urazu ścięgna podkolanowego na dłuższy czas wypadł ze składu obrońca Diego Llorente, którego czeka operacja w Finlandii. Natomiast mało prawdopodobny jest występ w Białymstoku argentyńskiego napastnika Chimy'ego Avili, który również zmaga się z kłopotami zdrowotnymi.
Jagiellonia powinna czerpać inspirację choćby z "remontady" Wisły Kraków, która 25 lat temu w Pucharze UEFA przegrała w Hiszpanii z Realem Saragossa 1:4, ale u siebie zwyciężyła w takim samym stosunku, a losy awansu przechyliła na swoją stronę w konkursie rzutów karnych. Może się też wzorować na... Legii, która na inaugurację fazy zasadniczej LK pokonała w Warszawie Betis 1:0, choć goście zagrali wtedy bez kilku podstawowych zawodników.
Czwartkowe spotkanie w Białymstoku (godz. 18.45) sędziował będzie znany i doświadczony Francuz Clement Turpin, który prowadził m.in. finał Ligi Mistrzów w 2022 roku.
Legia przed tygodniem uległa w Warszawie grającej w eksperymentalnym składzie Chelsea 0:3. "To było zderzenie dwóch światów. Trzeba docenić klasę rywala, który jeśli chodzi o wiele aspektów nas zdominował" - przyznał krytycznie po końcowym gwizdku trener warszawskiej drużyny Goncalo Feio.
Na rewanż do Londynu legioniści pojadą po ligowej porażce z... Jagiellonią 0:1, która praktycznie pozbawiła ich szans na ekstraklasowe podium. Wobec tego jedyną możliwością, by stołeczny zespół w przyszłym sezonie znowu występował na międzynarodowej arenie jest Puchar Polski, w którego finale 2 maja zmierzy się z Pogonią Szczecin.
Do tego dochodzą kłopoty kadrowe - wciąż Feio, którego pozycja nie jest najsilniejsza, nie może liczyć na ofensywny duet Bartosz Kapustka - Marc Gual, a po pierwszym starciu z "The Blues" ze składu wypadł Paweł Wszołek.
Chelsea z kolei, która w Warszawie praktycznie zapewniła sobie półfinał LK, też myślami może być w czwartek gdzie indziej. Londyńczycy, którzy w niedzielę niespodziewanie stracili dwa punkty z Ipswich Town, spadli na szóstą pozycję w Premier League i nie mogą sobie pozwolić na kolejne potknięcia, a w wielkanocną niedzielę czekają ich derby stolicy z Fulham. Ich celem jest bowiem nie tylko triumf w Lidze Konferencji, który jednocześnie zagwarantuje udział w kolejnej edycji Ligi Europy, ale przede wszystkim powrót do LM, który na sto procent zagwarantuje miejsce w "czwórce" na koniec sezonu.
Ewentualne odpadnięcie obu polskich zespołów nie wpłynie negatywnie na pozycję kraju w rankingu UEFA i ich finansowe zyski.
Wiadomo już, że dzięki dobrym wynikom Polska w pięcioletnim zestawieniu państw awansowała z 21. na 15. pozycję, co oznacza, że w edycji 2026/27 europejskich pucharów po raz pierwszy wystąpi pięć polskich ekip, w tym dwa powalczą w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.
Sukcesy w rozgrywkach UEFA to również spore zarobki z tytułu premii od europejskiej centrali. Za wcześniejsze wyniki i osiągnięcia Legia zarobiła już 8,771 mln euro, a Jagiellonia - 8,547 mln. Awans do półfinału to jeszcze wyższa nagroda - 2,5 mln euro, a do finału, który 28 maja zostanie rozegrany we Wrocławiu - cztery miliony. Triumfator rozgrywek otrzyma dodatkowe trzy miliony euro.
W dwóch pozostałych parach sytuacja jest klarowna - po wyjazdowych zwycięstwach jedną nogą w półfinałach są Fiorentina (2:1 z NK Celje) i Rapid Wiedeń (1:0 z Djurgarden Sztokholm)
Program piłkarskiej Ligi Konferencji:
ćwierćfinały - rewanże 17 kwietnia,
czwartek Jagiellonia Białystok - Betis Sewilla (18.45); pierwszy mecz - 0:2
Chelsea Londyn - Legia Warszawa (21.00); 3:0
AC Fiorentina - NK Celje (21.00); 2:1
Rapid Wiedeń - Djurgarden IF Sztokholm (21.00); 1:0
półfinały (1 maja i 8 maja)
Betis/Jagiellonia - NK Celje/Fiorentina
Legia/Chelsea - Djurgarden IF/Rapid
finał - 28 maja, Wrocław
