Spis treści

Polskie nadzieje w PKO Ekstraklasie
Jeśli spojrzymy na poszczególne kluby w tym sezonie PKO Ekstraklasy pod kątem zawodników, którzy zagrali w sezonie 2024/2025, to w dotychczasowych dwudziestu kolejkach ligowych, to zagrało 495 zawodników. Nieźle jak na 18 - zespołową ligę. Jesienią, pojawili się piłkarze, którzy szybko trafili nawet do seniorskiej reprezentacji Polski, jak Antoni Kozubal z Lecha Poznań (1 mecz w kadrze), Maxi Oyedele z Legii Warszawa (2 mecze), Michał Gurgul z Lecha Poznań (bez debiutu), Michael Ameyaw z Rakowa Częstochowa (dwa mecze) czy Mateusz Skrzypczak z Jagiellonii Białystok (kontuzja uniemożliwiła mu wzięcie udziału w zgrupowaniu). W lidze grają też reprezentanci U-21, którzy w czerwcu zmierzą się w mistrzostwach Europy na Słowacji. Wśród nich są: Mariusz Fornalczyk z Korony Kielce, Ariel Mosór z Rakowa Częstochowa, czy bramkarze Rakowa, Legii i Jagiellonii (Kacper Trelowski, Sławomir Abramowicz i Kacper Tobiasz). Są też obrońcy, jak Arkadiusz Pyrka, Tomasso Guercio, Igor Drapiński, a nawet dobrze zapowiadający się Tomasz Pieńko. Brylują oczywiście doświadczeni piłkarze. Kamil Grosicki kapitalnie rozpoczął rundę rewanżową i to mimo wielkich problemów finansowych Pogoni Szczecin. Kapitanem Legii Warszawa jest Bartosz Kapustka. Są też Rafał Augustyniak, Taras Romanczuk czy Bartosz Salamon, chętnie obserwowani przez selekcjonera Michała Probierza, czy Radosław Murawski oraz dobrze grający w Widzewie Łódź młodzi Jakub Sypek i Mateusz Żyro, którego ponoć obserwuje Probierz.

Obcokrajowcy plagą w PKO Ekstraklasie
To jednak nic, jeśli chodzi o obcokrajowców na polskich boiskach. Czołówkę strzelców PKO Ekstraklasy stanowią właśnie piłkarze z innych krajów jak Fin Benjamin Kallmann z Cracovii, Leonadro Rocha z Rakowa, wcześniej z Radomiaka, czy Mikael Ishak odpowiadający za bramki w Lechu Poznań. To dalej nic, jeśli chodzi o procent obcokrajowców na polskich boiskach. Po 20. kolejce PKO Ekstraklasy, obcokrajowcy stanowią aż 52,2 proc. wszystkich piłkarzy ligi, przy 47,8 proc. Polaków. Zatrważa jednak procent obcokrajowców w poszczególnych zespołach. Okazuje się, że w kadrach aż 10/18 klubów, obcokrajowców jest więcej niż Polaków. Najwięcej obcokrajowców ma kandydujący do tytułu mistrza Polski – Raków Częstochowa. Trener „Medalików” Marek Papszun niedawno mówił w wywiadzie, że chce stawiać na młodych Polaków, a w rzeczywistości, procent obcokrajowców w tym klubie to aż 78,4 proc. Oznacza to ponad ¾ składu wypełnionego obcokrajowcami. W tej niechlubnej statystyce, mamy też innych kandydatów do mistrza Polski – Jagiellonię Białystok – 68,5 proc. Lecha Poznań – 59 proc. i Legię Warszawa – 55 proc.
Na przeciwległym biegunie ośmiu ekip z najmniejszą liczbą obcokrajowców znajduje się Zagłębie Lubin, gdzie zawodnicy z innych krajów to tylko 10,2 proc. całej kadry. Mniej niż 20 proc. wszystkich zawodników w kadrze ma tylko jeszcze beniaminek GKS Katowice – 16.2 proc. Oznacza to, że 16/18 klubów w PKO Ekstraklasie ma ponad 1/3 całej kadry zespołu wypełnione zawodnikami spoza Polski. Oto te zestawienie.


Gdzie następcy Żmudy, Lewandowskiego czy Błaszczykowskiego?
Nie dziwi więc fakt, że kilka polskich klubów ma poważne problemy finansowe (Pogoń, Lechia czy Śląsk), jak co pół roku do tych zespołów przychodzi cała masa obcokrajowców, którzy nawet nie wiedzą, co za kluby ich chcą. Kluby nie pomagają na dłuższą metę, aby Polacy stawali się liderami w zespołach i aby szybko mogli np. awansować do reprezentacji Polski, albo żeby stanowili wielomilionowy zysk przy transferze do zagranicznego klubu. Polscy piłkarze w bardzo małej liczbie, są liderami zespołów, którzy decydują o wynikach meczów, co ma wpływ na niski rozwój polskiej piłki. Dotyczy się to m.in. napastników, którzy nie strzelają bramek. Gdzie mamy szukać następców Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika, Krzysztofa Piątka, Adama Buksy czy Karola Świderskiego? Gdzie następcy na pozycje skrzydłowego po Jakubie Błaszczykowskim, Grzegorzu Lacie czy Kamilu Grosickim? ofensywnego pomocnika, jak Piotr Zieliński? Gdzie liderzy środka obrony, jak przed dekadami, zaledwie 20-letni Władysław Żmuda, jadący na mundial 1974 i grający jak mistrz? Jedyna nadzieja w bramkarzach.
Kilka przebiśniegów jesienią i pozytywne losowanie eliminacji mundialu, czy dobra gra Legii i Jagiellonii w Lidze Konferencji, wiosny nie czyni, a przynajmniej nie na dłuższą metę. Niestety.