Marek T. za odcięcie dłoni otrzymał karę 8 lat pozbawienia wolności, zaś za posiadanie substancji psychotropowych – 3 miesiące. Sąd za oba te czyny wymierzył mu karę łączną 8 lat i dwóch miesięcy pozbawienia wolności. Oskarżony ma także zapłacić na rzecz pokrzywdzonego nawiązkę w wysokości 20 tys. zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Strony nie wykluczają złożenia apelacji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Makabra w Leżajsku. Atak nożem typu tasak na rowerzystę
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło we wrześniu 2021 roku w Leżajsku. Jak informowała prokuratura w chwili skierowania aktu oskarżenia, 21-letni wówczas Maksymilian B. jadąc rowerem do swojego kolegi zatrzymał się, aby usunąć awarię w jednośladzie, w którym spadł łańcuch.
W tym czasie oskarżony Marek T. jechał skuterem ze stacji paliw do domu.
- Przejeżdżając ulicą Lipy zauważył znanego mu Maksymiliana B. Następnie zatrzymał się, podszedł do pokrzywdzonego i przy użyciu tasaka zadał mu uderzenie w lewą rękę, powodując odcięcie dłoni, po czym odjechał z miejsca zdarzenia – opisywał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie prok. Krzysztof Ciechanowski.
Zaatakowany mężczyzna sam powiadomił telefonicznie o zdarzeniu kolegę i wezwał pomoc telefonując do Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Został przewieziony najpierw do szpitala w Leżajsku, a następnie do Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie.
Marek T. został zatrzymany około godz. 3 w nocy. Policjanci znaleźli przy nim i w jego mieszkaniu woreczki strunowe zawierające biały proszek oraz biało-kremowe kryształki. Ekspertyza wykazała, że była to substancja psychotropowa.
Marek T. przed sądem podobnie jak w śledztwie utrzymywał, że nie chciał odciąć dłoni Maksymilianowi B., a jedynie go nastraszyć. Jak mówił, chłopak odruchowo machnął ręką, a on go w tę rękę uderzył. Oskarżony wyraził też żal z powodu swojego czynu i przeprosił Maksymiliana B.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marzena Ossolińska-Plęs wskazywała w środę, że sąd dał wiarę zeznaniom pokrzywdzonego Maksymiliana B., które były spójne, logiczne i konsekwentne. Natomiast wyjaśnienia oskarżonego się zmieniały - początkowo pokrywały się z zeznaniami pokrzywdzonego, później się zmieniły i oskarżony mówił, że celował tasakiem w rower.

Jednak, jak podkreśliła sędzia, zeznania pokrzywdzonego, protokoły z miejsca oględzin miejsca zdarzenia i roweru przeczą wersji podawanej przez Marka T., i jego wyjaśnieniom sąd nie dał wiary.
Sąd wziął pod uwagę niewielką odległość oskarżonego od pokrzywdzonego w chwili zdarzenia, narzędzie, jakim posługiwał się oskarżony i siłę, z jaką został zadany cios.
- Te wszystkie elementy wskazują na to, że działania oskarżonego nie zmierzały na pewno do tego, żeby pokrzywdzonego przestraszyć, tylko żeby po prostu zrobić mu krzywdę – zaznaczyła sędzia.
Podkreśliła jednocześnie, że nie ma możliwości zweryfikowania, czy T. chciał odciąć rękę, ale "jeżeli ktoś posługuje się tego typu narzędziem o długości 505 milimetrów, jeżeli zadaje cios z dużą siłą, to ma pełną świadomość tego, że wyrządzi poważną krzywdę" – dodała.
Zwróciła także uwagę, że to, że pokrzywdzonemu szybko udzielono pomocy, że udało się przyszyć odciętą dłoń, to nie jest zasługa oskarżonego, który uciekł z miejsca zdarzenia, ale mieszkającej w pobliżu kobiety, która do przyjazdu karetki zabezpieczyła ranę i leżącą na chodniku dłoń. Sędzia dodała jednocześnie, że według wiedzy sądu, Maksymilian B. nie odzyskał całkowitej sprawności w lewej ręce.
Prokuratura oskarżyła Marka T. o to, że przy użyciu tasaka zadał pokrzywdzonemu Maksymilianowi B. jedno uderzenie w nadgarstek lewej ręki odcinając mu dłoń. W następstwie pokrzywdzony doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i kalectwa oraz, w wyniku masywnego krwotoku z lewej ręki, choroby realnie zagrażającej życiu.
Marek T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za przestępstwa przeciwko mieniu, w tym kradzieży, kradzieży z włamaniem, paserstwa oraz kierowanie pojazdem mechanicznym po pijanemu. 45-latek cały czas przebywa w areszcie. Sąd nie zgodził się na jego uchylenie.
ZOBACZ TEŻ:
Źródło:
