Okradziony butik mieścił się w strzeżonym centrum handlowym w Hamburgu.
- Byłam akurat w Polsce, kiedy policja poinformowała mnie o kradzieży - mówi Elżbieta Mallert, projektująca pod nazwiskiem Liz Malraux. - W pierwszej chwili pomyślałam, że to dziwne, iż policja zajmuje się kradzieżą jednego czy dwóch ubrań. Podeszłam do komputera i włączyłam monitoring ze sklepu. To był szok. Zobaczyłam puste półki.
Sprawców nie interesowały pieniądze czy drogi sprzęt elektroniczny. Zabrali tylko kolekcję ubrań. Zostawili przecenione rzeczy. - To największa katastrofa w mojej karierze - mówi projektantka. - Centrum, w którym mieścił się mój butik, reklamowało się jako strzeżone przez całą dobę, przez sześciu ochroniarzy. Tymczasem złodzieje podjechali ciężarówką, pokonali szlaban, potłukli szyby w drzwiach i weszli do środka. To musiało trwać.
Elżbieta Mallert jako mała dziewczynka wyjechała z rodzicami do Niemiec. Od zawsze marzyła o projektowaniu ubrań. Kiedy marzenia udało się zrealizować, powróciła do Chróstów Wysińskich i stworzyła modowe imperium. Tu projektuje i szyje ekskluzywne ubrania pod nazwiskiem Liz Malraux. Ma klientki niemal na całym świecie.
Kradzież została nagrana przez kamery w sklepie. Miała ona miejsce pomiędzy godziną 24 a 0:30. Pracownicy ochrony zauważyli szkody dopiero o godz. 5 nad ranem.
- Policja twierdzi, że kradzież została wykonana na zamówienie, jednak mój towar jest w Europie nie do sprzedania - mówi Elżbieta Mallert. - Każda sztuka jest unikatem. Każda część mojej kolekcji ma na stałe wyhaftowane godło lub mój podpis. Dlatego złodzieje musieliby usunąć część ubrania, aby je sprzedać. Mam tysiąc klientek w całej Europie, a moja kolekcja jest bardzo charakterystyczna, dlatego nie sądzę, aby to obyło się bez echa - zaznacza.
Zdaniem Elżbiety Mallert, ubrania musiały trafić gdzieś naprawdę daleko, być może nawet do Afryki czy Azji. Tymczasem w sierpniu projektantkę czekają pokazy. Dlatego na Kaszubach praca wre.
- Szwaczki pracują po godzinach, przez sześć dni w tygodniu - mówi Elżbieta Mallert. - Robimy, co możemy. W całej tej sytuacji pocieszająca jest postawa moich klientek, które na każdym kroku okazują wsparcie i motywują mnie do dalszego tworzenia.
Projektantka wyznaczyła nagrodę - 10 tys. euro dla osoby, która wskaże złodziei.
Cały artykuł na ten temat przeczytasz w papierowym, sobotnio-niedzielnym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 11-12.07.2015 r. albo kupując e-wydanie gazety