Koncert Depeche Mode mógł być dla niektórych powtórką występu w Ergo Arenie wiosną tego roku. Nie mam niestety porównania z tamtym koncertem, ale pewne jest, że image zespołu jest taki sam jak na tamtym koncercie.
Podobne było też zderzenie nowego materiału pochodzącego z albumu "Spirit" wydanego pod koniec 2016 r. z klasycznymi numerami z poprzednich trzech dekad zespołu, megahitami jak "Precious", "Personal Jesus", "Enjoy the silence", czy zagrany w fenomenalnej wersji na koniec "Just Can't Get Enough".
Najlepsze zdjęcia z OPEN'ER FESTIVAL 2018 Gdynia. Tak bawici...
Akurat "Spirit" dobrze się nadaje do konfrontacji z klasycznymi dokonaniami Depeche Mode, ponieważ powszechnie jest uważany za najlepszy album Depeche Mode od dobrych 10 lat. Trasa promocyjna tego krążka zakończyła się co prawda pod koniec marca w Brazylii, ale kilka z niego numerów pewnie wejdzie na stałe do repertuaru koncertowego Brytyjczyków.
Mimo że najwcześniejsze kompozycje pochodziły z wczesnych lat 80., zespołowi udało się zachować na koncercie jednolitą linię aranżacyjną i to, co stare, nie kontrastowało z nowym. Można powiedzieć, że nie dało by się tego dokonać, gdyby nie osobowości wszystkich członków zespołu. Nawet "ten trzeci", pozostający w cieniu Davida Gahana i Martina Gore'a, Andrew Fetcher, promieniował swoją własną energią, choć była to ewidentnie energia statyczna.
Najwięcej ruszał się oczywiście David, którego taneczne piruety podskoki imponowały także fanom młodszym od niego o 30, a nawet 40 lat.
Wiecznie zielony zespół podziałał na publikę jak kocimiętka na mruczki, ten koncert zapamiętają na długo.
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL:
Las Łebas - Pomorska Stolica Ślubów. Weź ślub na plaży!
300 Plus. Wyprawka szkolna na dziecko [wniosek, poradnik]
Atlas grzybów jadalnych, niejadalnych i trujących
Tak mieszka Robert Lewandowski [zdjęcia]

Luksusowa rezydencja Jana Kulczyka na sprzedaż [zdjęcia]
Nauczyciel płakał, jak poprawiał [najlepsze teksty]