Po meczu piłkarze Pogoni odebrali pamiątki i medale, ale wchodzili po nie mając łzy w oczach. Tamten sezon zakończyli z niczym, bo awans do ekstraklasy też im uciekł.
Nie kryli żalu do sędziego Roberta Małka, za to, że na początku spotkania nie dostrzegł faulu na wychodzącego na czystą pozycję Marcinie Bojarskim. Arbiter jeszcze ukarał zółtą kartką ówczesnego Portowca za protesty.
- Może i nie powinno być w tej sytuacji rzutu karnego, ale czerwona kartka na pewno. Inaczej to mogło się skończyć, gdybyśmy grali 11 na 10. Niestety, nie mogliśmy wygrać tego finału – mówi Piotr Mandrysz, wtedy trener Pogoni.
Miesiąc temu Pogoń dokonała małego rewanżu eliminując „Jagę” z półfinału tegorocznych zmagań pucharowych.
