Pandemia nie wpłynęła na ogólną liczbę zwolnień lekarskich. Powód jest prosty. "Praca zdalna pozwala pracować z lekkim przeziębieniem"

Maciej Badowski
Zdaniem ekspertki, pandemia nie przyczyniła się do wzrostu liczby dni chorobowego, co może być konsekwencją kilku czynników.
Zdaniem ekspertki, pandemia nie przyczyniła się do wzrostu liczby dni chorobowego, co może być konsekwencją kilku czynników. Sylwia Penc/ Polska Press
Jak się okazuje, pandemia nie wpłynęła w znaczący sposób na liczbę dni chorobowych u pracowników. Co piąty zatrudniony wziął ich mniej, a u 43 proc. liczba zwolnień lekarskich w czasie pandemii nie zmieniła się w porównaniu do wcześniejszych lat. - Praca zdalna pozwala też na to, że mając lekkie przeziębienie i tak siadamy przed komputerem i wykonujemy swoje zadania- tłumaczy w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press ekspertka.

Liczba zwolnień lekarskich, pomimo trwającej pandemii, spada. Z danych ZUS wynika, że w pierwszym kwartale br. lekarze wystawili 5,2 mln zwolnień, czyli o 17 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

- Pandemia nie przyczyniła się do wzrostu liczby dni chorobowego, co może być konsekwencją kilku czynników. Przede wszystkim wzrosła liczba L4 w związku z COVID-19, ale spadła ta związana z grypą czy przeziębieniem. Praca zdalna pozwala też na to, że mając lekkie przeziębienie i tak siadamy przed komputerem i wykonujemy swoje zadania, bez stresu, że kogoś tym samym zarazimy- tłumaczy w rozmowie z AIP Monika Banyś, Personnel Service.

Eksperci powołując się na dane ZUS wskazują właśnie na wzrost zwolnień ze względu na COVID-19 oraz w związku z dolegliwościami natury psychicznej. O ile w pierwszym kwartale 2020 roku, czyli na początku pandemii, zwolnienia lekarskie z powodu COVID-19 wystawiono tylko 303 osobom na okres łącznie 4259 dni, to rok później nieobecnych w pracy z tego powodu było 207 tys. Polaków łącznie przez 1,6 mln dni. Zwolnienia z powodu reakcji na ciężki stres i zaburzeń adaptacyjnych wystawiono dla 120 tys. osób na aż 2,3 mln dni. Złe samopoczucie i zmęczenie dolegało 72 tys. osób, co odpowiada 424 tys. dniom. Epizod depresyjny jako powód L4 miało wpisane 65 tys. osób (1,3 mln dni), a inne zaburzenia lękowe to 59 tys. zwolnień, czyli 1,2 mln dni. Łączna liczba wystawionych z powyższych powodów zwolnień wzrosła w ciągu roku o ponad 35 proc. (z 234 tys. do 317 tys.), a liczba dni spowodowanych nimi nieobecności w pracy o 12,5 proc. (z 4,19 mln do 5,23 mln).

Zdaniem Krzysztofa Inglota, Prezesa Zarządu Personnel Service, tak duży wzrost zwolnień chorobowych ze względu na problemy psychiczne powinien być wskazówką dla pracodawców. - Do tej pory firmy rzadko zajmowały się zdrowiem psychicznym zatrudnionych. Oferowano przede wszystkim prywatną opiekę medyczną, ale głównie bez psychologa, karty na siłownię i zdrowe przekąski w pracy. To oczywiście istotne elementy, ale aż 94 proc. pracowników mówi wprost, że zależy im na opiece pracodawców w zakresie ich zdrowia- tłumaczy i dodaje, że oprócz prywatnej opieki medycznej, na drugim miejscu znajduje się pomoc psychologiczna.

Jego zdaniem jest to skutek pandemii, która "pogłębiła nasze lęki, wypchnęła nas na pracę zdalną i nie dała czasu na przygotowanie się do nowej sytuacji". 27 proc. pracowników w badaniu Personnel Service jest zdania, że od czasu wybuchu pandemii pracodawca mocniej zwraca uwagę na ich stan zdrowia. Przeciwnego zdania jest ponad połowa zatrudnionych, którzy nie widzą żadnej zmiany.

- Wydaje się, że liczba dni chorobowego nie powinna rosnąć, skoro w 2020 roku nie zwiększyła się ona znacznie w porównaniu do 2019 roku. ZUS zwraca jednak uwagę na to, że rośnie liczba zwolnień związanych ze zdrowiem psychicznym pracowników. Warto, żeby pracodawcy zwrócili na to uwagę i zadbali o zatrudnionych w trudnym czasie jakim jest COVID-19. Praca zdalna na pewno nie ułatwia funkcjonowania, dlatego pakiet opieki medycznej warto rozszerzyć o pomoc psychologiczną- podsumowuje Banyś.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
19 listopada, 15:47, Gość:

Dlaczego nie szukamy terrorystów covidowych - tj. twórców wirusa covid19, promotorów pseudo szczepień??? Dlaczego lekarze rodzinni nie leczą AMANTADYNĄ Hydroksychlorochiną i innymi już dostępnymi lekami na wirusa, praktycznie każdą osobę można wyleczyć, ale na etapie lekarza rodzinnego, jak trafiają do szpitali po respiratory to jest już za późno!!! AMANTADYNA czy Hydroksychlorochina to 100% skuteczność. O CO CHODZI, Polacy obudźcie się!!!

19 listopada, 19:07, Gość:

Nie piedrol przygłupie.

19 listopada, 20:15, Gość:

typowy trol platformiany

Piedrolisz przygłupie

G
Gość
19 listopada, 15:47, Gość:

Dlaczego nie szukamy terrorystów covidowych - tj. twórców wirusa covid19, promotorów pseudo szczepień??? Dlaczego lekarze rodzinni nie leczą AMANTADYNĄ Hydroksychlorochiną i innymi już dostępnymi lekami na wirusa, praktycznie każdą osobę można wyleczyć, ale na etapie lekarza rodzinnego, jak trafiają do szpitali po respiratory to jest już za późno!!! AMANTADYNA czy Hydroksychlorochina to 100% skuteczność. O CO CHODZI, Polacy obudźcie się!!!

19 listopada, 19:07, Gość:

Nie piedrol przygłupie.

typowy trol platformiany

G
Gość
19 listopada, 15:47, Gość:

Dlaczego nie szukamy terrorystów covidowych - tj. twórców wirusa covid19, promotorów pseudo szczepień??? Dlaczego lekarze rodzinni nie leczą AMANTADYNĄ Hydroksychlorochiną i innymi już dostępnymi lekami na wirusa, praktycznie każdą osobę można wyleczyć, ale na etapie lekarza rodzinnego, jak trafiają do szpitali po respiratory to jest już za późno!!! AMANTADYNA czy Hydroksychlorochina to 100% skuteczność. O CO CHODZI, Polacy obudźcie się!!!

Nie piedrol przygłupie.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl