Podobnie jak w sprawie Magdaleny Szypiórkowskiej i oskarżeń o mobbing i molestowanie, również tu bulwersujące jest, że o problemach wiedzieli nadzorujący instytucję urzędnicy. Nie podjęto jednak żadnych kroków, które przeciwdziałały patologii. Zrobiono przy tym wszystko, żeby zamieść sprawę pod dywan.
W naszym tekście pojawią się informacje dotyczące wicedyrektorki ośrodka Haliny Lebiedź. To pod jej adresem kierowane są najpoważniejsze oskarżenia. Wcześniej mówił o nich również Wiesław Suchogórski, mąż byłej głównej księgowej, która również sądziła się ze swoim pracodawcą.
Lebiedź trafiła do WORD w bardzo niejasnych okolicznościach. Tak podczas jednej z sesji Sejmiku Województwa Lubuskiego powiedział o nich były wiceminister i radny Marek Surmacz z PiS. – Nie ma co ukrywać, to jest zatrudnienie na stanowisku wicedyrektor w WORD osoby bardzo blisko i towarzysko związanej z panem Mirosławem Marcinkiewiczem – mówił.
Jeden z byłych pracowników tej instytucji opowiada, że radny bardzo często odwiedza wicedyrektor Lebiedź w jednostce. - Byłem świadkiem sytuacji raczej niezawodowych – mówi GL, zaznaczając jednak, że nie było to nic pikantnego. Marcinkiewicz, to radny sejmiku wojewódzkiego (Platforma Obywatelska), a więc o nieprawidłowościach w jednostce wiedział z pierwszej ręki.
Poprzednik obecnego dyrektora o nieprawidłowościach, których miała dopuszczać się jego zastępczyni, sygnalizował w piśmie ze stycznia 2020 r. Pismo trafiło do wicemarszałka i dyrektora departamentu, ale nie doczekało się żadnej odpowiedzi. W lutym były dyrektor napisał kolejne, w którym błagalnym tonem prosił o wsparcie. W marcu został odwołany, pomimo faktu, że w Urzędzie Marszałkowskim bronili go pracownicy WORD.
Więcej już poniedziałek, 1 sierpnia w "Gazecie Lubuskiej"
