Paul Alexander z Dallas w Teksasie, większość życia spędził sparaliżowany po tym, jak w 1952 roku zachorował na polio. Przeżył 70 lat w tzw. „żelaznych płucach”, czyli specjalnej kapsule, która pomagała mu oddychać. Zmarł w wieku 78 lat. Jako przyczynę śmierci podano, że zaraził się koronawirusem.
Poruszał tylko głową, szyją i ustami
Alexander przez większość życia mógł poruszać jedynie głową, szyją i ustami.
O jego śmierci poinformowano na jego stronie GoFundMe: Zmarł Paul Alexander, «Człowiek w żelaznym płucu».
W lutym trafił do szpitala, jego test na obecność Covida dał pozytywny wynik, co jest naprawdę, bardzo niebezpieczne dla osoby z jego chorobą.
Został prawnikiem i pisarzem
Pomimo trudnego początku, Aleksander został prawnikiem i pisarzem, a jego historia zainspirowała ludzi na całym świecie.
"Paul był niesamowitym wzorem do naśladowania, o którym będziemy pamiętać. Paul, będzie nam Ciebie brakowało, ale zawsze będziemy o Tobie pamiętać. Dziękujemy, że podzieliłeś się z nami swoją historią", napisano.
Strona GoFundMe, założona przez Christophera Ulmera, przestała przyjmować nowe datki. W ramach kampanii zebrano aż 143 000 dolarów, które zostały wykorzystane na pokrycie rachunków medycznych i mieszkaniowych Aleksandra.
Paul, który opisał swoją historię życia w książce „Trzy minuty dla psa: moje życie w żelaznym płucu” jest rekordzistą Guinnessa w zakresie spędzenia najdłuższego czasu życia w żelaznych płucach.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
