Kowal był w ostatnich dniach uczestnikiem wspólnej delegacji parlamentarzystów z Polski, Francji, Niemiec i Estonii w Waszyngtonie, lobbując m.in. za utrzymaniem zaangażowania sił USA w Europie Środkowej, w tym przekonując o znaczeniu hubu w Jasionce pod Rzeszowem.
- Najważniejsza rzecz, którą miałem do przekazania, to bezpieczeństwo w Europie Środkowej: nie wychodźcie lekkomyślnie z Europy Środkowej, wschodnia flanka NATO" - mówił poseł. "Kocham swój region, kocham Podkarpacie i to był też moment kiedy mogłem powiedzieć osobiście kluczowym politykom w Kongresie o tym, jakie są ryzyka, że to jest też kwestia wiarygodności, zaufania, że ta misja amerykańska w Europie Środkowej to nie jest misja charytatywna, wiąże się z biznesem, z zamówieniami różnymi, że to jest kłębek różnych zależności - dodał.
Jak ocenił, choć przemieszczenie sił USA z Jasionki do innych baz w Polsce było planowane od dawna, to cieszył się, że doszło do tego w momencie jego wizyty w Waszyngtonie.
- Cieszyłem się, że byłem tu w tym czasie, bo mogłem dokładnie o tym powiedzieć m.in. mojemu odpowiednikowi Brianowi Mastowi, którego zaprosiłem na Podkarpacie, by zobaczyć ten hub - powiedział Kowal.
Ocenił jednak, iż ruch ten sygnalizuje, "że to jest nieuchronne, że Amerykanie się trochę wycofują z Europy, że Europa musi wziąć za siebie odpowiedzialność".
Wyraził jednak nadzieję, że wycofanie to nie będzie dotyczyć samej Polski. "To jest też część mojej misji, że to zmobilizuje jeszcze więcej posłów, żeby tu przyjeżdżali i mówili Amerykanom: nie róbcie tego błędu" - dodał. Ocenił, że Ameryka wycofując się z Polski zaryzykowałaby stratą ogromnego kapitału jakim jest proamerykańskie nastawienie Polaków, które wiąże się z "czymś więcej, niż tylko zamówieniami wojskowymi".
Polityk powiedział jednak, że wizja częściowego wycofania USA z Europy nie przeraża go, bo zawsze wiedział, że ten moment nadejdzie, nawet jeśli uważa go za przedwczesny.
- My nie płaczemy w Polsce - żeby zbudować nowe partnerstwo z Ameryką musimy się dozbroić, musimy się ogarnąć jako Europa" - ocenił. - Sytuacja w Sojuszu Północnoatlantyckim wygląda tak, że Ameryka zadeklarowała rozwód, Europa zadeklarowała rozwód, nikt niczego jeszcze nie wykonał, więc pewnie skończy się jakimś nowym ułożeniem relacji - dodał.
Kowal stwierdził, że lobbing w Kongresie i innych organach władzy ma sens, bo nawet jeśli decyzje podejmuje jednoosobowo - i z dnia na dzień - prezydent Donald Trump, to jego otoczenie i nastroje tam panujące mają na niego wpływ.
Polityk mówił PAP również, że podczas jego rozmów m.in. z kongresmenami, urzędnikami Departamentu Stanu i zapleczem intelektualnym rządzącej Partii Republikańskiej przejawiało się zniecierpliwienie postawą Rosji wobec negocjacji dotyczących zawieszenia broni w wojnie przeciwko Ukrainie.
- Dzisiaj wygląda na to, że błędem jest ta koncepcja "instant peace", rozwiązania konfliktu w 24 godziny czy trzy miesiące. Sukcesem będzie, jeśli będziemy mieli zawieszenie broni do grudnia - powiedział Kowal. - Przerwanie tej ostrej fazy wojny jest konieczne. Problem w tym, że żądania rosyjskie są niemożliwe do spełnienia nawet w sytuacji, gdy Amerykanom zależy na szybkim rozwiązaniu. Rosjanie chcą prawnego uznania nowych granic, chcą decydować o tym, co się z Polską będzie działo, żeby wyprowadzili stąd żołnierzy amerykańskich. I to było dla mnie ciekawe w tych rozmowach - widać zniecierpliwienie Rosją i że koncepcja szybkiego pokoju nie wypali - dodał.
Kowal, który jest również pełnomocnikiem rządu ds. odbudowy Ukrainy, odniósł się też do kwestii negocjowanej przez USA i Ukrainę umowy surowcowej. Jak ocenił, wiele zależy w tej sprawie od szczegółów, lecz ogólnie zaangażowanie biznesu USA w Ukrainie byłoby dobre dla bezpieczeństwa Ukrainy i regionu.
- Wejście Amerykanów w inwestycje zawsze dobrze służy bezpieczeństwu, a także zmusza administrację do gwarancji militarnych. Politycy mogą sobie mówić, że można robić biznes bez gwarancji wojskowych, ale nie podejmą decyzji za biznes: jeśli biznes ma wejść, to wymaga gwarancji - powiedział. - Ja rozmawiam z biznesem i nikt nie podejmie decyzji o inwestycji, jeśli nie będzie miał pewności, że Amerykanie kontrolują bezpieczeństwo - dodał poseł.

Źródło: