Opowieść o trudnej miłości w trudnych czasach - tak określa swój nowy film Paweł Pawlikowski, reżyser m.in. oscarowej „Idy”. Większość zdjęć do nowej produkcji artysty, która nosi tytuł „Zimna wojna”, powstaje w Łodzi.
Obraz jest koprodukcją polsko-francusko-brytyjską. Rodzimym producentem jest łódzkie studio Opus Film, z którym Pawlikowski zrealizował już głośną „Idę”. Dlatego twórca chciał pracować z tą samą ekipą.
- Nad „Zimną wojną” w dziewięćdziesięciu procentach pracują ci sami ludzie, co przy „Idzie” - podkreśla Ewa Puszczyńska, producentka z Opus Film. - Praca jest trudna, ale fascynująca. Paweł to detalista i dokumentalista, zwraca dużą uwagę na szczegół, ale pozwala również na improwizację. Sam też czasem zmienia scenariusz już na planie.
Akcja „Zimnej wojny” rozgrywa się w latach 50. i 60. XX wieku w Polsce, Berlinie, Jugosławii, Paryżu. Zula i Wiktor poznają się w roku 1950 i planują wspólną ucieczkę na Zachód. Ostatecznie za żelazną kurtyną zostaje tylko Wiktor. Dalsze ich losy to burzliwa historia spotkań i rozstań - aż do dramatycznego finału. - Będzie to historia dwojga ludzi, którzy nie są w stanie ani żyć ze sobą, ani żyć osobno - wyjaśnia Paweł Pawlikowski.
Za zdjęcia do filmu odpowiada Łukasz Żal (nominacja do Oscara za zdjęcia do „Idy”), a za scenografię - Katarzyna Sobańska i Marcel Sławiński. Na ekranie zobaczymy m.in. Joannę Kulig, Tomasza Kota, Agatę Kuleszę i Borysa Szyca.
Jak podkreślają realizatorzy, jednym z głównym bohaterów filmu będzie... muzyka. Punktem wyjścia jest polska muzyka ludowa, ale łączona z jazzem i piosenkami paryskich barów połowy ubiegłego wieku.
- Nasi bohaterowie poznają się w zespole pieśni i tańca Mazurek, co oczywiście nawiązuje do zespołu Mazowsze - opowiada Paweł Pawlikowski. - Na planie pojawiają się zresztą tancerze Mazowsza.
- Wiktor jest pianistą i nauczycielem muzyki, Zula natomiast śpiewaczką i tancerką. To będzie polski „La La Land”, tylko lepszy - dodaje Ewa Puszczyńska.
Również aktorzy musieli pobierać lekcje muzyki i tańca w siedzibie zespołu Mazowsze. Tomasz Kot zaczął grać na fortepianie. - Żartowano sobie nawet ze mnie, że oto dobrze jest zobaczyć Ryśka Riedla przy fortepianie - śmieje się Tomasz Kot. - Joasia zaś nauczyła się fantastycznie tańczyć. Gdy zobaczyłem ją z tancerzami Mazowsza, nie mogłem wyjść z podziwu.
- A Tomek dyryguje orkiestrą - wpada aktorowi w słowo Joanna Kulig. - Pewnego dnia, już poza ujęciami, zaczął dyrygować, a muzycy grali pod jego dyrekcją, świetnie to wyszło.
W Łodzi i okolicach ekipa „Zimnej wojny” spędzi prawie miesiąc. Siedemnaście dni zdjęciowych zaplanowano w Łodzi (m.in. w łódzkich kamienicach, Grand Hotelu, Hali Sportowej, Teatrze Wielkim, Radiu Łódź, w hali zdjęciowej Opus Filmu przy ul. Łąkowej), 11 dni w Pałacu w Białaczowie i jeden w Bełdowie. Łódzki woonerf na ul. Traugutta udaje... Paryż lat 50. ubiegłego wieku.
- Paryż jest za ruchliwy, za nowoczesny, trudno było zorganizować wyciszone, spokojne miejsce. W Łodzi udało się to bez problemu - tłumaczy Paweł Pawlikowski.
Reżyser zapewnia, że sukces „Idy” pomógł mu w przygotowaniach i realizacji kolejnego filmu. - Przede wszystkim zyskałem pewność, że to, co robię ma sens i odwagę do kręcenia trudniejszych filmów. Pracuję ze świadomością, że skoro coś mnie interesuje, to może zainteresować też innych. A pragnę robić filmy, które ja bym chciał zobaczyć.
Zdjęcia do filmu powstają także za granicą - w Chorwacji i Paryżu. W Polsce ekipa odwiedza również Wrocław (który „gra” Berlin), Warszawę, Legnicę, Jelenią Górę. Premiera zaplanowana jest na przyszły rok.
Koproducentem „Zimnej wojny” jest EC1 Łódź - Miasto Kultury, za pośrednictwem Łódź Film Commission. Z Łódzkiego Funduszu Filmowego produkcję wsparto kwotą 270 tys. zł (największą w tym roku). Budżet filmu wynosi 22 mln zł.