Pielgrzym Pokoju: przeszedł 11500 km, zdarł 12 par butów, był w 19 krajach Europy. Jak znalazł się na Śląsku? [REPORTAŻ, ŻDJĘCIA]

Jacek Bombor
Tanausú Herrera
Tanausú Herrera Tanausú Herrera
Nasze spotkanie było zupełnie przypadkowe. Zaczęło się od Facebooka. - Jesteś dziennikarzem? Dzisiaj wieczorem do Jastrzębia dotrze pielgrzym pokoju, który od lat chodzi po Europie z przesłaniem rozpowszechniana pokoju na świecie - napisała Paulina Bielecka. Będzie nocował u mojej mamy w Jastrzębiu przez noc lub dwie, zanim dalej ruszy w drogę - napisała Paulina Bielecka.

Pielgrzym Pokoju: przeszedł 11.500 km, zdarł 12 par butów, był w 19 krajach. Jak znalazł się w Jastrzębiu? [REPORTAŻ, ZDJĘCIA]

Mieszkanie Haliny Bieleckiej, znanej społeczniczki, emerytowanej nauczycielki, jest jasne, przytulne. Salon tonie w książkach. W chodziku gaworzy wnuczek Ollie, syn Pauliny, która poznała naszego bohatera kilka lat temu, gdy pracowała w Londynie. Pomagała mu w jego pasji, już wtedy wędrował, pomagała odnaleźć się na Facebooku, by świat usłyszał o jego celu. Kilka dni wcześniej zauważyła, że jest w Oświęcimiu, więc zaprosiła do domu mamy, do Jastrzębia. - Gościłam już wielu zagranicznych przyjaciół, których “podsyłała” mi córka. Z całego świata. Dla mnie to też fajna przygoda, poznawanie ludzi - śmieje się pani Halina.

Tanausú Herrera nie wygląda na swoje 41 lat. Długie włosy, śniada cera nie ukrywa jego hiszpańskich korzeni - urodził się na Wyspach Kanaryjskich. Uśmiech od ucha do ucha, swobodnie nawiązuje rozmowę. Paulina zamienia się w tłumacza - w przeszłości pracowała w tym zawodzie - więc przychodzi jej to z łatwością. Tanausú niedawno wrócił ze spotkania z uczniami I LO, gdzie dzielił się swoją historią. Przez 19 lat pracował w Londynie, zajmował się fotografią modową. Był dobry w tym zawodzie. Praca w modelkami, sprzedaż produktów. W którymś momencie zrozumiał, że to nie jest prawdziwe życie, tylko jakaś fikcja. Wciskanie ludziom ciuchów, których nie potrzebują. Obserwował siebie, swoich przyjaciół, którzy też gonili za karierą, pieniędzmi, byli tak samo zagubieni.

- Kilku z nich popełniło samobójstwo. Straciłem też kilkoro członków rodziny, życie mnie doświadczyło, wtedy zrozumiałem, że muszę coś zmienić. Nadać mu sens - mówi Pielgrzym Pokoju (Peace Pilgrim). Poznał historię pewnej Amerykanki, która wędrowała przez 35 lat, mówiąc o pokoju. Zainspirował go dokument o niej. Dwa lata temu uznał, że musi ruszyć własną drogą.

- Rzuciłem pracę, sprzedałem wszystko, co miałem. I poszedłem przed siebie zmieniać świat - śmieje się 41-latek. Za nim 11500 kilometrów, które przeszedł pieszo. Był w 19 krajach Europy, marsz zaczął w Londynie. W tym czasie zdarł 12 par butów. Nie ma pieniędzy, nie nocuje w hotelach. Żyje z datków, którzy dają ludzie, którzy obserwują jego profil na Facebooku, gdzie dzieli się swoimi przemyśleniami. Opowiada o tym, co przeżył. W Polsce odwiedził kilka miejsc: Warszawę, Jasną Górę w Częstochowie, był w obozie Auschwitz w Oświęcimiu. To ostatnie miejsce - jak mówi - na zawsze zapadnie w jego pamięci. Tyle okrucieństwa. Tą historię zaniesie dalej w świat, by przestrzegać przed złem.

- Staram się odtwarzać dawne europejskie szlaki pielgrzymkowe, odwiedzam święte miejsca. Na nowo je łączę - pokazuje kolejne miejsca na mapie.

Mieszka tam, gdzie go przyjmą.
Czasem w lesie - w namiocie. - W lesie, wśród natury, czuję się bezpieczniej niż w miastach - mówi. Bardzo często schronienie znajduje w klasztorach, domach pielgrzyma. Cały dobytek wozi w wózku, który ufundowała mu jedna z firm. Wiezie go przed sobą, na kijku zawiesił flagę w białym gołąbkiem na niebieskim tle - symbol pokoju. Po tym rozpoznają go ludzie. W Polsce przyjęto go życzliwie. Wiele ciepłych spotkań. Rozmów. To jego cel. Rozmowy. Dzielenie się. Historiami, które poznał, których doświadczył. - Chcę rozprzestrzeniać pokój, pokazać ludziom przeszłość Europy i jednoczyć ich w teraźniejszości, by tworzyć lepszą przyszłość - mówi o swoim celu. Naiwne? Nie biorą go za dziwaka? Czasem może i tak, ale często po rozmowie zmieniają zdanie, gdy udowadnia, że tak naprawdę życie wielu “zwykłych ludzi” jest puste, pozbawione sensu.
Nie ukrywa, że dla niego to także ważna, duchowa wyprawa. Z przesłaniem chrześcijańskim. Na do widzenia robimy wspólne zdjęcia w mieszkaniu. Widzę je potem na jego Facebooku. Dwa dni później był już w czeskiej Dolnej Lytyni. Nocował w namiocie. Przed nim Wiedeń, potem dalej, południe Europy. Kolejne dziesiątki tysięcy kilometrów do pokonania. 20, 40 km dziennie...

Zobaczcie koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
RamOL
24 grudnia, 14:26, May:

Nie chcę nikogo oceniać. Ale takich pasożytów społecznych i tzw blogerów jutuberof frilanseruf i cwaniakow czekających na darmoche coraz więcej wszędzie. A do roboty ludzi brak. Może wszyscy pójdziemy uzdrawiac świat

Ja np. jetem niepełnosprawny po śmiertelnym wypadku i ledwo choć szczęśliwie uszedłem z życiem.Po wypadku i długotrwałej rehabilitacji stanąłem na nogi, wróciłem do szkoły (wówczas klasa maturalna liceum ogólnokształcącego w Białogardzie) zdałem maturę , ukończyłem studia filologii angielskiej na poziomie licencjatu, mam aktualnie przepracowane niespełna 3 lata nie w zawodzie i mam takie wnioski: w mieście rodzinnym pracowałem raz! i to prawdopodobnie tylko dlatego,że w Białogardzie był oddział sieci sklepów do których udało mi się zatrudnić jako pomocnika sprzedawcy i Pani z sercem abym nie dojeżdżał w kółko mnie "przeniosła" do Białogardu do pododdziału , gdzie zreszą pracowałem i tak raczej nie dłużej niż 3 miesiące. Robili mnie w balona prawie wszędzie gdzie dotychcas pracowałem. W Imperialu w Bałogardzie gdzie odbywałem okres próbny na mikołajki chłopaki z magazynu sobie hluśnęli pół litra chyba czy coś ja nie piący ,ale nie chcący wyjść na mięczaka podpiłem, chłopaki bez przypału po pracy wrócili do domów,a ja jko ,że nie pijący to po mnie było widać toteż od razu paps z pracy, opiia poleciała i już nie mam co tam po latach nawet zaglądać. W Dygowie też było "wesoło" dla kogo było dla tego było. Ja tam nie mam czego szukać. Renty nie mam ,a wypadek miałem w grudniu 2004 i dopiero ww tym roku mi przyznano jakieś świadczenia na stałee..... KOCHANA POLSKO DZIĘKI ZA "MĄDROŚĆ"

a
abcd

Jak wszyscy zaczniemy maszerować dla pokoju, to będzie wojna z głodu.

M
May

Nie chcę nikogo oceniać. Ale takich pasożytów społecznych i tzw blogerów jutuberof frilanseruf i cwaniakow czekających na darmoche coraz więcej wszędzie. A do roboty ludzi brak. Może wszyscy pójdziemy uzdrawiac świat

G
Gość

Powinien sie wziasc za jakas robote. Na starosc bedzie szukal renty i narzekal ze ma biede.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl