Podczas protestu przed nadzwyczajna sesją, poseł Piotr Misiło wyszedł do stoczniowców, chcąc przedstawić swoje stanowisko w sprawie sytuacji ich miejsca pracy. Nie został przyjęty ciepło. Sam strącił jednemu ze stoczniowców kask.
- Trzeba zrozumieć ich rozgoryczenie (red. protestujących stoczniowców) i żal i nie mam o to pretensji, że dzisiaj argumenty merytoryczne do nich trafiają nieco słabiej, bo mają trudną sytuację i w pewnym sensie walczą o życie i tu empatia i wyrozumiałość każdego polityka powinna być czymś normalnym, więc stoczniowcy absolutnie dalej powinni walczyć o swoje prawa i miejsca pacy i rozumiem ich frustrację i te cierpkie słowa, które padły absolutnie nie są krzywdzące, ani nie ranią mego serca, ani duszy, rozumiem je w pełni i postaram się, jako poseł opozycji pomóc jak tylko mogę, by przynajmniej dowiedzieć się, jakie są plany na najbliższe tygodnie i miesiące Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej - mówi Piotr Misiło.
Poseł zapytany o gest wykonany w kierunku głowy protestującego stoczniowca, tłumaczy, że był to jedynie przyjacielski gest...
- Ja tylko poprawiam kask stoczniowca. Nie ma tu mowy o żadnym strącaniu, ani tym bardziej rękoczynach. Miał lekko nasunięty kask, więc podniosłem mu tylko odrobinę i raczej traktuję to jako gest przyjazny - wyjaśniał poseł Piotr Misiło