Do incydentów doszło zwłaszcza w drugiej połowie. Sędzia Piotr Lasyk zbiegł nawet do kierownika Lecha, Mariusza Skrzypczaka, by porozmawiać o zachowaniu części publiczności.
W końcówce meczu, gdy Legia broniła się w dziesiątkę, doszło do starcia zawodników przy linii końcowej. Gdy obrońca Lindsay Rose upadł to w jego kierunku rzucono zapalniczką czy buteleczką po alkoholu. Jak potwierdziła telewizyjna powtórka, Rose'a trafiono na pewno w nogę plastikową butelką wypełnionej Coca-Coli. Zirytowany bramkarz Kacper Tobiasz postanowił zareagować. Część przedmiotów odrzucił. Zwrócił się także do trybun, by zaprzestały.
- Barry Douglas narzekał, że wyrzucam butelki. Ciekawe spostrzeżenie. Filip Bednarek pogratulował występu i przyznał, ze dobrze, ze nie dostałem „małpką”. Filipowi dziękuje, a Barry’emu nie za bardzo - stwierdził po meczu bramkarz Legii, Kacper Tobiasz, cytowany przez dziennikarza TVP Sport, Piotra Kamienieckiego.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa niebezpiecznie zachowali się także kibice Legii. W czasie prezentacji oprawy odpalili fajerwerki. Część z nich wybuchała na wysokości dachu stadionu:
Nerwy puściły dziś nie tylko kibicom, ale też piłkarzom. Sędzia jedenaście razy sięgnął po żółtą kartkę. W końcówce za dwie wyrzucił Artura Jędrzejczyka.
- Kibice Lecha przyszli na mecz i chcieli zobaczyć zwycięstwo, ale zepsuliśmy im imprezę. Jestem dumny z mojej drużyny, potrafiliśmy współpracować na boisku i pokazaliśmy charakter. Dziękuję naszym kibicom za ogromne wsparcie - stwierdził trener Legii, Kosta Runjaic.
EKSTRAKLASA w GOL24
Tak wyglądają gwiazdy Ekstraklasy w grze FIFA 23. "Gniazdo" ...
