Przypomnijmy. Premier Mateusz Morawiecki i minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski brali w niedzielę, 19 sierpnia udział w Sandomierzu w konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Prezentowali "Plan dla wsi". Plakaty i informacje o spotkaniu zapraszały rolników. Podczas wydarzenia grupa gospodarzy z powiatów sandomierskiego i opatowskiego nie została wpuszczona na rynek. Musieli zająć miejsca za bramkami.
Mieli trumnę z głową świni. Z tego miejsca rolnicy co jakiś czas przypominali o sobie włączając syreny i wołając "Panie Premierze jesteśmy tutaj", "Panie premierze prosimy o rozmowę". Jednak ich głos nie został usłyszany przez Mateusza Morawieckiego. Do rolników wyszedł tylko minister rolnictwa Jan Ardanowski. Rolnik, który rozmawiał wtedy z ministrem, relacjonował nam, że szef resortu dobitnie naciskał, by się uciszyli. W pewnym momencie podeszła policja i zaczęły się problemy rolników.
CZYTAJ WIĘCEJ- Premier kontra rolnicy w Sandomierzu. Ostre starcia na słowa (ZDJĘCIA)
- Rolnik stanie przed sądem po spotkaniu z premierem Morawieckim w Sandomierzu
Jak informowała sandomierska policja, 19 sierpnia wylegitymowano pięć osób podejrzewanych o popełnienie wykroczenia. Jedna z nich przyznała się i przyjęła mandat w wysokości 300 złotych. Wobec dwóch innych policjanci odstąpili od wniosku o ukaranie. Czwarta osoba została przesłuchana. - Złożyła wyjaśnienia i nie przyznała się do zarzucanego jej czynu. Sprawę tego mężczyzny skierujemy do sądu z wnioskiem o ukaranie - informowała w czwartek 13 września sierżant Beata Lipiarz z Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu.
I do sądu w listopadzie wpłynął wniosek o ukaranie rolnika, gdyż "przeszkadzał w przebiegu niezakazanego zgromadzenia w ten sposób, że używał syreny alarmowej oraz innych urządzeń nagłaśniających".
- Nie przyjąłem wtedy mandatu, bo uważam, że nic złego nie zrobiłem. Próbowaliśmy zwrócić uwagę na nas, nasze problemy. Jednak premier nie chciał z nami rozmawiać. Staliśmy daleko od niego. Więc, by zobaczył nas używaliśmy sygnałów dźwiękowych. Jest wolność słowa, mówiliśmy hasła przez megafon. Ale po to, by nakłonić premiera do zwrócenia uwagi na kłopoty. Premier miał z nami rozmawiać, tak zapowiadały plakaty, a tymczasem nas zlekceważył – relacjonował nam rolnik z powiatu sandomierskiego. Dodaje, że próbował uzyskać informację, kto wezwał do nich policję podczas wizyty premiera, jednak policjanci jej nie udzielili.
Tuż przed świętami rolnik otrzymał Wyrok Nakazowy Sądu Rejonowego w Sandomierzu, wydany bez rozprawy, na posiedzeniu bez udziału stron. Sąd uznał rolnika za winnego "zarzucanego mu czynu stanowiącego wykroczenie" i wymierzył mu karę nagany. Zwolnił też rolnika z opłat z ponoszenia kosztów postępowania.
- Sąd podszedł do sprawy ze spokojem, zgodnie z literą prawa - mówi nam gospodarz. - Mimo zastraszeń przez policję, która wykonywała wtedy polecenia organizatora, czyli polityków, rolnicy nadal będą protestować. To dowód dla tych, którzy się boją walczyć i wziąć sprawy we własne ręce, że nie ma czego się bać - zaznacza.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
NOWE ZASADY PRZECHOWYWANIA NAWOZÓW I NAWOŻENIA. SPRAWDŹ, ZA CO DOSTANIESZ KARĘ

NIE CHCIAŁ JEJ ROLNIK, KTÓRY SZUKA ŻONY. ZOBACZCIE ZDJĘCIA WYSPORTOWANEJ PAULINY
