- Słyszeliśmy od znajomych z kraju, którzy prowadzą taką samą działalność gospodarczą jak my, że klienci, po tym, co wydarzyło się w Koszalinie, rezygnowali z rezerwacji - mówią Konrad i Patrycja, właściciele rzeszowskiego escape roomu przy ul. Poniatowskiego. Pokoje zagadek prowadzą od trzech lat.
CZYTAJ TEŻ: Po tragedii w Koszalinie strażacy skontrolowali escape roomy na Podkarpaciu. Wyniki kontroli są zatrważające
Escape roomy, czyli moda na zamykanie w pokojach
Ich lokal w niedzielę również był pusty. Dlatego znaleźli czas, aby opowiedzieć nam o tym, czym tak naprawdę są escape roomy i na czym polega zabawa.
Weszliśmy do jednego z dwóch pokoi znajdujących się w lokalu. Było w nim szpitalne łóżko, wózek inwalidzki i wiele innych atrybutów nawiązujących do tematyki szpitalnej. Bo jak się okazało, był to “szpital psychiatryczny”.
Drugi pokój był mniej straszny. Jego motywem przewodnim jest „zaczarowany las“. Dlatego też w środku znajdują się zwierzęta, a z głośników puszczany jest śpiew ptaków.
Niecała godzina na rozwiązanie zagadki
W obu przypadkach uczestnicy gry zamykani są w pomieszczeniu na 50 minut. W tym czasie muszą znaleźć elementy układanki, rozwiązać wszystkie łamigłówki, by odnaleźć ukryty klucz, dzięki któremu opuszczą pomieszczenie.

- By tego dokonać, należy wykazać się spostrzegawczością, logicznym myśleniem i umiejętnością współpracy w zespole
- tłumaczy pani Patrycja.
Dodaje, że bardzo często trafiają się grupy, które nie są w stanie w przeciągu 50 minut rozwiązać zagadki. Wówczas, gdy tylko poproszą, mogą liczyć na drobne wskazówki. Odbywa się to w ten sposób, że pracownik otwiera drzwi, wchodzi do środka i podpowiada. Gra toczy się dalej.
Kto najczęściej korzysta z takiej formy rozrywki? Nastolatki 16 plus, czasami rodzice z dziećmi.
- Mamy także wycieczki szkolne - informują właściciele. Bo, jak zapewniają, to świetna zabawa wymagająca pracy całej grupy.
- Po tragedii w Koszalinie i kontrolach straży pożarnej planujemy zrobić dzień otwarty, po to, aby każdy mógł do nas przyjść i zobaczyć, jak to wygląda naprawdę
- mówią Konrad i Patrycja.
Pożar w escapie roomie w Koszalinie. Nie żyje pięć osób, zgi...
Po piątkowym tragicznym w skutkach pożarze escape roomu w Koszalinie wielu ludzi uświadomiło sobie, że takie miejsce może być niebezpieczne.
- Chcemy pokazać, że nie wszędzie tak jest - mówią właściciele rzeszowskich pokojów zagadek.
Zgodnie z regulaminem do ich lokalu nie są wpuszczane osoby, które wcześniej piły alkohol lub zażyły środki odurzające.
- Ostrzegamy również osoby z epilepsją czy klaustrofobią, aby raczej nie wybierały tego typu rozrywek - mówi pani Patrycja.
Bezpieczeństwo to także stan techniczny pomieszczeń. Właściciele escape roomu przy ul. Poniatowskiego sobotnią kontrolę strażaków przeszli bez zarzutu.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważne jest bezpieczeństwo osób, które nas odwiedzają - zapewniają właściciele.
W pomieszczeniach sprawdzono gaśnice, oznaczenie wyjść ewakuacyjnych, czujniki dymu, szerokość korytarza i drzwi.
Jednak nie we wszystkich pokojach zagadek w regionie kontrole podkarpackich strażaków przebiegły równie pomyślnie.
- W części z nich stwierdzono nieprawidłowości z zakresu ochrony przeciwpożarowej, m.in. brak gaśnic, brak oznakowań, brak instrukcji na wypadek pożaru, brak protokołów z kontroli kominiarskich, bądź pozastawiane różnymi przedmiotami drogi ewakuacyjne. Wystawiono cztery mandaty, w jednym przypadku zakazano użytkowania obiektu - informuje Marcin Betleja, rzecznik podkarpackich strażaków.