Akt oskarżenia wobec Adama G. i Kamila S. trafił do zamojskiego sądu w połowie grudnia. Śledczy ustalili, że mężczyźni działając wspólnie i w porozumieniu oblali plecy pokrzywdzonego substancją łatwopalną i podpalili go. Prokuratura stoi na stanowisku, że było to usiłowanie zabójstwa.
- To czyn za który grozi taki sam wymiar kary jak za zabójstwo, czyli od 8 lat aż do dożywotniego pozbawienia wolności - mówi prokurator Jarosław Rosołek, zastępca Prokuratora Rejonowego w Zamościu.
Do dramatu doszło w lipcu ubiegłego roku. Adam G. i Kamil S. przyjechali samochodem do swojej ofiary. Kamil S. wyszedł z samochodu i przywitał się z Damianem. Strażak podszedł następnie do samochodu w którym siedział Adam G. Wtedy ten oblał go benzyną i podpalił.
27-latek jest doświadczonym strażakiem, więc zareagował błyskawicznie. Natychmiast rzucił się na ziemię i zaczął się czołgać, by ugasić płomienie. Mężczyzna trafił do szpitala. Miał oparzenia II i III stopnia, które objęły 30 procent ciała.
Śledczy ustalili, że sprawcami kierowały motywy prywatne. Chodziło o zazdrość Adama G. o swoją żonę.
Prokuratura wnioskowała o zastosowanie środków zapobiegawczych w postaci aresztu dla obu mężczyzn. - W areszcie przebywa dziś jedynie Adam G., bo sąd przychylił się do naszego wniosku, ale jedynie w stosunku do Adama G. Kamil S. objęty jest dozorem policyjnym - wyjaśnia prokurator Rosołek.
Mężczyźni nie przyznali się do winy.
ZOBACZ TEŻ: Reportaż w Uwadze TVN: