W okręgu nr 13 obejmującym województwa zachodniopomorskie i lubuskie w wyborach do PE zarejestrowano siedem komitetów: KKW Trzecia Droga Polska 2050 Szymona Hołowni – Polskie Stronnictwo Ludowe (lista nr 1), KW Konfederacja Wolność i Niepodległość (lista nr 2), KWW Bezpartyjni Samorządowcy – Normalna Polska w Normalnej Europie (lista nr 3), KW PolExit (lista nr 4), KKW Koalicja Obywatelska (lista nr 5), KKW Lewica (lista nr 6), KW Prawo i Sprawiedliwość (lista nr 7).
Na czele list można znaleźć nazwiska z politycznej "pierwszej ligi", ale w kampanii nie ma emocji, gorących tematów, ostrych polemik.
- Rzeczywiście, to jest zaskakujące, bo wszyscy się spodziewali, że po bardzo ostrych kampaniach parlamentarnej i samorządowej, gdzie PiS starał się odrobić straty, ta również będzie emocjonująca – ocenił dr hab. prof. Uniwersytetu Szczecińskiego Bartłomiej Toszek.
Politolog z US mówił, że spodziewał się mocnego akcentowania takich tematów jak Zielony Ład przez prawą stronę sceny politycznej. Tym bardziej, że problemy europejskiej strategii klimatycznej i gospodarczej były w ostatnich miesiącach nagłaśniane przez protestujących rolników - dodał.
- I obywatele, i politycy są chyba zmęczeni serią wyborów w Polsce. Większość politologów jest bardzo zaskoczona, że ta kampania jest tak mało widoczna, chodzi o billboardy, banery, których jest mało, ale też o kandydatów, którzy są mało aktywni. To, że wybory niezbyt interesują społeczeństwo, można zrozumieć, ale odnoszę wrażenie, że nie interesują również samych kandydatów – ocenił Toszek.
Politolog zauważył, że "energia zmagazynowana przez koalicję 15 października" - ówczesną opozycję, "znalazła ujście jeszcze w wyborach samorządowych", ale teraz już jej brakuje. Kampanię ocenił jako niemrawą, ale - jak zaznaczył - można ją też nazwać "pozytywną", ponieważ kandydaci skupiają się na prezentowaniu siebie, a nie atakowaniu rywali. - Może to będzie kampania przełomowa, w tym sensie, że politycy próbują pokazać, co mają do zaoferowania, a nie tylko, jak atakują konkurentów. Wojna polsko-polsko już zmęczyła nas wszystkich – podkreślił Toszek.
Zwrócił uwagę, że "tematy europejskie" wydają się wyborcom "odległe" i nie zawsze są zrozumiałe. Poza tym – jak dodał - emocje społeczne wywołuje polityka krajowa, parlament.
A politycy wybierający się do Brukseli postrzegani są - jego zdaniem - jako ci, którzy jadą po wysokie uposażenie, ale są już na bocznym torze.
- Wybory do PE to może nie polityczny ochłap, ale skórka od pomarańczy, a nie sama pomarańcza. Dla wielu polityków to emerytura, tak ją traktują. Wyborcy również są tego świadomi. Dlatego frekwencja jest niska. To problem w większości krajów europejskich - zauważył Toszek. Jak dodał, "optymistycznie" liczy na frekwencję ok. 50 proc. Zastrzega, że na liczbę głosujących 9 czerwca wpływ będzie miała m.in. pogoda.
W wyborach do PE w 2019 r. frekwencja w okręgu nr 13 wyniosła 42,1 proc. Dwa mandaty uzyskała Koalicja Europejska (PO, PSL, N., SLD, Zieloni), dwa Prawo i Sprawiedliwość. Zdaniem politologa tegoroczne wybory również będą starciem dwóch bloków. A sondaże zapowiadające wynik blisko remisu raczej się potwierdzą.
- Dwie główne formacje będą brały mandaty. Pozostałe partie mogą liczyć na uśmiech losu. To będzie zależało od frekwencji i tego, jakie grupy elektoratu uda się zmobilizować – mówił Toszek.
Podkreślił, że żaden z komitetów i żaden z kandydatów w okręgu 13 "nie wyróżnił się". Pytany o to, czy ktoś może być "czarnym koniem" wyborczego wyścigu, powiedział, że "nie koniem, a raczej czarnym konikiem" ma szansę stać się Konferderacja.
- Ustabilizuje swoją pozycję na polskiej scenie politycznej. Ta formacja dyskontuje to, czego PiS-owi nie udało się zrealizować. Wyborcy, którzy uznali, że polityka międzynarodowa PiS była zbyta miękka, zwrócą się właśnie w stronę Konfederacji – ocenił Toszek.
W wyborach do PE w woj. zachodniopomorskim i lubuskim liderem listy Trzeciej Drogi jest Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu RP, poseł do PE w latach 2004-2007 i 2009-14. "Jedynką" KW Konfederacja Wolność i Niepodległość jest Magdalena Sosnowska (Ruch Narodowy), ekonomistka, związana z branżą morską, która bez powodzenia kandydowała w ostatnich wyborach do RM Szczecin oraz w wyborach do Sejmu RP. Sosnowska jest jedyną kobietą, która w okręgu 13 kandyduje z pierwszego miejsca na liście.
Listę KWW Bezpartyjni Samorządowcy – Normalna Polska w Normalnej Europie otwiera Krzysztof Łopatowski, adwokat z Gorzowa Wielkopolskiego. Komitet Wyborczy PolExit jako lidera wystawił Janusza Żurka, elektryka z Krakowa. Aż siedmiu z dziewięciu kandydatów tej listy w okręgu nr 13 jest z Małopolski, jeden z Podkarpacia, jeden ze Śląska.
Listę KO otwiera Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia, który w wyborach do PE w 2019 r. uzyskał najwięcej głosów w okręgu szczecińsko-gorzowskim (239 893), startując jako "dwójka" na liście KE. W ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych poparło go ponad 67 tys. wyborców (kandydował w okręgu koszalińskim). Liderem listy Lewicy jest Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier w poprzednich wyborach startował z Warszawy i jako lider listy KE zdobył ponad 200 tys. głosów. Lokomotywą listy PiS jest Joachim Brudziński, były szef MSWiA, europoseł, który w wyborach 2019 uzyskał 185 168 głosów.
Obok Arłukowicza i Brudzińskiego mandaty zdobyli wtedy Elżbieta Rafalska (PiS) oraz Bogusław Liberadzki (KE), który w PE zasiadał od 2004 r. W tegorocznych wyborach nie kandyduje.
W ocenie szczecińskiego politologa liderzy list, którzy nie są związani z regionem, mogą zniechęcić wyborców. "Tak zwani spadochroniarze, osoby z nominacji partyjnych – ten czynnik będzie miał wpływ na obniżenie ilości głosów" – prognozuje Toszek. "Politycy z innych części Polski, którzy tu ubiegali się o mandaty, traktowali Pomorze Zachodnie dość utylitarnie. Później nie wykazywali zainteresowania" – ocenił politolog.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w różnych państwach UE 6-9 czerwca. Polacy 9 czerwca będą wybierać 53 posłów do Parlamentu Europejskiego.
Źródło:
