
Spis treści
Piłkarska reprezentacja Polski. Nasza historia na wielkich turniejach
W 1938 roku, na swoim pierwszym turnieju mistrzowskim Polska nie grała w grupie. Od początku była faza pucharowa w mistrzostwach świata. Polacy odpadli już w pierwszej rundzie, po legendarnym meczu z Brazylią. Aby wygrać, późniejsi brązowi medaliści potrzebowali dogrywki. Trzy bramki strzelił słynny Leonidas, ale przyćmił go czterema golami Ernest Wilimowski.
Kolejne wielkie turnieje – rozpoczynające się od fazy grupowej – Polska po kolei rozpoczynała bez porażki. 3:2 z Argentyną na mundialu w RFN w 1974 roku, 0:0 z RFN w Argentynie w 1978 roku, 0:0 z Kamerunem w 1982 roku, 0:0 z Marokiem w 1986 roku. Za każdym razem wychodziliśmy z grupy, a dwa razy zdobyliśmy brązowy medal. Później nastąpiło jednak 12 lat chudych, bez udziału w mistrzostwach świata, nie mówiąc o mistrzostwach Europy, które były dla nas niedostępne nawet w czasach świetności.
Klęski Polaków z zespołami spoza Europy
Polska wróciła na wielki turniej dopiero w 2002 roku. Pierwszy mecz na mundialu w Japonii i Korei Południowej rozgrywała właśnie ze współgospodarzami, Koreańczykami. Po znakomitych eliminacjach, wyposzczeni po latach absencji na wielkich turniejach, oczekiwaliśmy wręcz medali. Balonik w przypadku ekipy Engela napompowany był do granic możliwości. Pierwszym ostrzeżeniem powinien być wynik meczu towarzyskiego przed turniejem, w Polsce, z Japonią. Na stadionie Widzewa dumni przedstawiciele Nipponu zwyciężyli 2:0, zaś Polacy byli bezradni w starciu z ruchliwymi Azjatami. Wniosków nie wyciągnięto. W starciu z Koreańczykami widzieliśmy podobne obrazki, skończyło się na 0:2. Polska już się podźwignęła. Kolejny mecz o wszystko przegrała z kretesem z Portugalią 0:4. Na osłodę było 3:1 z USA, ale z grupy nie wyszliśmy.
Cztery lata później zagraliśmy na mistrzostwach świata w Niemczech. Od początku z atmosferą w kadrze było tak sobie, po tym, jak Paweł Janas zaszokował rodaków, nie zabierając na mundial Dudka, Kłosa, Rząsy i nawet Frankowskiego, który w eliminacjach w sześciu meczach zdobył siedem goli. Ale optymizm w Polsce był, bo w grupie, oprócz Niemców, mieliśmy egzotyczne Ekwador i Kostarykę. Co więcej, pół roku przed meczem z reprezentacją bananowego imperium na mundialu, zagraliśmy z nimi towarzysko w Barcelonie. 3:0 dla biało-czerwonych. Tym większym szokiem była porażka na niemieckim stadionie 0:2. I znów się nie podnieśliśmy. Potem było 0:1 z Niemcami i na otarcie łez 2:1 z Kostaryką. Z grupy nie wyszliśmy.
Dwa razy na Euro
Dwa lata później Polska wreszcie doczekała udziału w finałach mistrzostw Europy. Zaczęliśmy z Niemcami. Boleśnie, mimo fantastycznych parad Artura Boruca. Było 0:2, a katem okazał się zdobywca obu bramek, Lukas Podolski. I znów nie wyszliśmy z grupy. Z Austrią w doliczonym czasie gry straciliśmy dwa punkty. Z liderem grupy, który wygrał wszystkie mecze, także z Niemcami, czyli Chorwacją, polegliśmy 0:1.
Kolejny wielki turniej rozgrywaliśmy na własnym podwórku. Euro 2012 dzieliliśmy z Ukrainą. Dostaliśmy niesamowicie łatwą grupę – tak wyglądało to na papierze przynajmniej: Rosja, Grecja, Czechy. Tym bardziej szokował wygląd tabeli po trzech kolejkach: Polska na miejscu… ostatnim! Choć tym razem wcale nie zaczęliśmy od porażki. Był remis z Grecją. Potem remis z Rosją. I w meczu o awans kompromitacja z sąsiadami z południa 0:1.
Klątwa wciąż ciąży
Mundial w Brazylii (2014) nasi piłkarze oglądali w telewizji, tak jak mundial w RPA (2010). Polacy na turnieju rangi mistrzowskiej pojawili się dopiero we Francji. Euro 2016 okazało się bardzo udane. Wyszliśmy z grupy bez porażki. Pokonaliśmy Szwajcarię, odpadliśmy po karnych z Portugalią w ćwierćfinale. Dwa lata później z wielkimi nadziejami jechaliśmy do Rosji na mundial. Scenariusz był podobny do większości wcześniejszych wielkich imprez w XXI wieku. Na dzień dobry 1:2 z Senegalem, potem 0:3 z Kolumbią, na koniec honorowe 1:0 z Japonią. Z grupy nie wyszliśmy.
Euro 2020 (z powodu pandemii rozegrane w 2021) to znów porażka na inaugurację. Ze Słowacją 1:2. Potem remis z Hiszpanią 1:1 i kolejna porażka, ze Szwecją, 2:3. W efekcie ostatnie miejsce w grupie. Wreszcie udało nam się wyjść z grupy na mundialu w Katarze w 2022 roku. Zaczęliśmy od remisu z Meksykiem 0:0. Potem pokonaliśmy Arabię Saudyjską 2:0. A dalej już wielki pech. Bo w grupie trafiliśmy na Argentynę, późniejszego mistrza świata (0:2), a po awansie, w 1/8 finału, na Francję, obrońcę tytułu i późniejszego wicemistrza świata (1:3). Obecny turniej też zaczęliśmy od przegranej, z Holandią 1:2.
Mecz Polska - Austria. Awansu nie będzie?
Podsumowując, na 13 turniejów rangi mistrzowskich, w których zaczynaliśmy udział od meczów grupowych, sześć razy przegraliśmy w starciu inauguracyjnym. W 2002, 2006, 2008, 2018, 2020, 2024.
Oczywiście obecny turniej wciąż trwa, ale gdyby kierować się historią… Otóż nigdy dotąd, po przegranym pierwszym meczu, nie wyszliśmy z grupy. Oby to nie był zły prognostyk.
Co musi się stać, by Polska wyszła z grupy?
Po przegranej 1:3 z Austrią, szanse Polski na awans bardzo zmalały. Niezbędne będzie zwycięstwo z Francją w najbliższy wtorek. Może jednak tak się zdarzyć, że ostatnie spotkanie nie będzie już miało znaczenia.
Aby Polacy w ogóle jeszcze liczyli się w walce o awans do 1/8 finału, w piątkowy wieczór Holandia musi pokonać Francję. Potem również biało-czerwoni muszą zwyciężyć „trójkolorowych”, a Austriacy co najmniej zremisować z Holendrami i wówczas Polska może liczyć na to, że znajdzie się w czwórce najlepszych drużyn z trzecich miejsc we wszystkich grupach turnieju.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!