
Przebudowa siatki pomiarów prędkości i fotoradarów
Główny Inspektorat Transportu Drogowego prowadzi obecnie przebudowę i rozbudowę siatki, na którą składają się odcinkowe pomiary prędkości w Polsce. Główną zmianą jest pojawienie się nowych urządzeń na drogach szybkiego ruchu i autostradach, to jest na A1, A2, A4, S7, S11 czy S14.
Po zamontowaniu wszystkich planowych urządzeń, kontrola prędkości obejmować ma około 400 kilometrów dróg w Polsce. Ma to poprawić bezpieczeństwo, bo jak pokazuje historia, miejsca objęte takim nadzorem skutkują spadkiem liczby zdarzeń drogowych.
To jednak nie wszystko, bo GITD wymienia również 247 fotoradarów w kraju. Chodzi o to, że wiele z nich jest już stara, zużyta lub nie gwarantuje takiej technologii, jaka jest obecnie możliwa. Niektóry sprzęt funkcjonuje już ponad dziesięć lat, a nowe urządzenia mają ułatwić identyfikowanie pojazdu - będą wskazywać na samochody osobowe oraz ciężarówki. Ponadto są w stanie prowadzić jednoczesny pomiar na kilku pasach ruchu.
Okrutny odcinkowy pomiar prędkości na S7
Jak ustalił portal autokult.pl, najbardziej okrutnym dla kierowców, a zarazem zbierający największe mandatowe żniwa, jest pomiar prędkości zlokalizowany na trasie S7 w miejscowości Białobrzegi w województwie mazowieckim.
Tamtejsze ograniczenie prędkości wskazuje na 120 kilometrów na godzinę. Większość kierowców nie potrafi jednak przypilnować tej wartości - aż 58 procent kierowców przekracza ją w najniższym karanym progu, czyli od 11 do 20 km/h.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Nawet jeśli większość zaledwie o minimalną wartość przekracza dozwoloną prędkość, oszałamiająca jest liczba zarejestrowanych przypadków łamania prawa przez kierowców. Zaledwie w przeciągu miesiąca odcinkowy pomiar prędkości przyłapał aż 9 tysięcy kierowców. By zrozumieć skalę, wystarczy zestawić ten wynik z odcinkowym pomiarem prędkości z tunelu na S2, który zarejestrował "jedynie" 6 tysięcy przypadków łamania przepisów w miesiącu.
"Nas ta liczba specjalnie nie zaskakuje. Obserwując, jak pracują nowe urządzenia, widzimy, że pierwsze miesiące, tygodnie pracy to znaczna liczba wykrytych naruszeń. Później sytuacja na tych odcinkach stabilizuje się, następuje zdjęcie nogi z gazu – powiedziała Monika Niżniak z GITD.
Co ważne, chociaż przekroczeń jest mnóstwo, żaden z kierowców nie przekroczył średniej prędkości o ponad 70 km/h. Rekordzistą jest kierowca z forda, którego wynik wynosił 172 km/h, czyli średnio o 52 km/h za dużo. Otrzymał mandat w wysokości 1500 zł.
źródło: autokult.pl
mm