Portal i.pl:Premier Donald Tusk miał kilka dni temu rozmawiać z ABW o problemie szerzenia dezinformacji o sytuacji powodziowej w Polsce. Jak dezinformacja, to od razu zapala nam się napis „Rosja”. W jaki sposób Rosja może wykorzystać temat powodzi, by zaszkodzić Polsce? Czy to tylko krytyka działań władz, podsycanie politycznego konfliktu? I czy w ogóle, jeśli mowa o działaniach dezinformacyjnych wokół powodzi, to mamy w ogóle podstawy, by kierować podejrzenia w stronę Rosji?
Dr Marek: Z moich obserwacji wynika, że strona rosyjska, jeśli chodzi o działanie w infosferze rosyjskiej, relatywnie niewiele uwagi poświęciła kwestii powodzi. Pojawiły się materiały, na przykład ukazujące Polskę jako państwo, które nie radzi sobie z powodzią. Jako państwo, którego obywatele oskarżają władze o zaniechania w tej sprawie. Pojawił się też taki przekaz, popularyzowany przez Rosję, zgodnie z którym, z powodu wsparcia przekazywanego Ukrainie, zabrakło pieniędzy na przygotowanie infrastruktury, która mogłaby uchronić przed powodzią. I na tym generalnie te działania w rosyjskiej infosferze się skończyły.
Natomiast jeśli chodzi o oddziaływanie na polską infosferę, to te konta w mediach społecznościowych, które znamy z szerzenia rosyjskiej dezinformacji, czy te osoby, które współpracują ze stroną rosyjską, jeżeli chodzi o oddziaływanie informacyjne na Polaków, promowały przekazy, przede wszystkim stymulujące negatywne odczucia względem Ukraińców. Czyli oskarżanie Ukraińców o to, że okradają sklepy, że okradają powodzian. Wskazywanie, że to rzekomo z powodu wsparcia okazywanego Kijowowi mamy takie skutki powodzi. Czyli narracja, że wydaliśmy pieniądze na Ukraińców i zabrakło ich na przygotowanie się do powodzi. Inna narracja mówi, że Ukraińcy dostają dużo więcej pieniędzy niż na przykład powodzianie. Czyli tu raczej mamy granie na stymulowaniu nastrojów antyukraińskich.
Nie tylko Rosja
Czyli jeśli mowa o samej Rosji, to kwestia powodzi w Polsce jest takim wątkiem pobocznym tej kampanii dezinformacji skupionej na podsycaniu konfliktu polsko-ukraińskiego?
Tak można powiedzieć… Mimo wszystko wydaje się, że zdecydowanie więcej dezinformacji emitowanej jest w polskiej infosferze przez zwolenników różnych opcji politycznych, w ramach naszej wewnętrznej dezinformacji. Z moich obserwacji wynika, że to raczej nie strona rosyjska jest tutaj głównym aktorem, tylko niestety te środowiska, czy to koniunkturaliści, czy osoby starające się budować swoją pozycję polityczną i medialną w oparciu o dezinformację i manipulowanie ludźmi.
Czy w przypadku dezinformacji dotyczącej powodzi można mówić o jakimś określonym zestawie narzędzi, technik podobnych do tych stosowanych wcześniej odnośnie szczepień, pandemii, rozbudowy sieci 5G?
Zdecydowanie tak! Podobieństwa są widoczne. To najczęściej są te same środowiska, te same grupy, te same źródła, które wcześniej promowały teorie spiskowe, podważały istnienie pandemii, teraz z kolei stymulują negatywne emocje, podważają zaufanie do władzy, czy ogólnie instytucji państwa polskiego w kontekście powodzi. Czyli to znowu państwo polskie ma oszukiwać, ma tuszować prawdę. Na przykład o tych rzekomych ukraińskich szabrownikach. Tak więc tutaj, mechanizmy, techniki i źródła są te same. Może nie tak stuprocentowo te same, ale rzeczywiście są w wielu przypadkach niemal identyczne. Są oczywiście pewne różnice, jeżeli chodzi o przekaz, on nie jest zawsze jeden do jeden.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?