Powstanie listopadowe. Zdrajcy, polityczne miernoty i stracone szanse

WŁODZIMIERZ KNAP
Generałowie Chłopicki i Skrzyniecki na czele wojsk polskich (obraz Januarego Suchodolskiego)
Generałowie Chłopicki i Skrzyniecki na czele wojsk polskich (obraz Januarego Suchodolskiego) Wikipedia commons/Domena publiczna
Powstanie listopadowe było jedynym, które mieliśmy szansę wygrać. Niestety, na jego czele stali, zdrajcy, rosyjscy agenci, generałowie oraz politycy marni i mierni, bez wizji. Tak ludzi dowodzących powstaniem oceniali najwybitniejsi jego znawcy, na czele z Wacławem Tokarzem, Jerzym Łojkiem, Tadeuszem Łepkowskim, Władysławem Zajewskim czy Marianem Zgórniakiem. I nie sposób nie przyznać im racji.

Grobowiec gen. Chłopickiego w Krzeszowicach FOT. WIKIPEDIA/PIOTREK WAS

29 LISTOPADA 1830 * Wybucha powstanie listopadowe * Na jego czele stają ludzie, którzy bali się zwycięstwa, choć wbrew powszechnej opinii było ono realne

Nie sposób również nie stwierdzić, że do dziś na temat powstania listopadowego funkcjonuje wiele mitów. Co więcej, są one żywe od 29 listopada 1830 r., czyli momentu jego rozpoczęcia. Przykładem może być postać gen. Józefa Chłopickiego, który miałby ładny życiorys pod warunkiem, że zginąłby przed 1814 r., czyli zanim zdradził Napoleona, sprawę polską i został sługą cara Aleksandra I.

Jednak to on, absolutnie niesłusznie, w oczach wielu mieszkańców Królestwa Polskiego uchodził za patriotę. Głównie dlatego, że o drobnostkę pokłócił się w 1820 r. z wielkim księciem Konstantym i w efekcie odszedł z wojska. Ta sprawa stała się głośna. Cicho było natomiast o tym, że gdy car prosił go o pogodzenie się z Konstantym, Chłopicki postawił warunek, by Aleksander I mianował go swoim adiutantem.

Dla twórców zaś sprzysiężenia, sprawców wybuchu powstania, Piotra Wysockiego czy Józefa Zaliw-skiego, ludzi bezmyślnych, głupich, jak określali ich współcześni, wydawał się zdecydowanie najlepszym jego przywódcą. I choć już 29 listopada 1830 r. Chłopicki zniecierpliwiony stwierdził, by dać mu spokój, bo chce iść spać, to jednak był kuszony i wielbiony. Kiedy Maurycy Mochnacki powiedział na posiedzeniu Klubu Patriotycznego, że Chłopicki jest zdrajcą, to ledwo uniknął linczu.

CZYTAJ TAKŻE: Rafał Ziemkiewicz: Wzorcem powinna być Polska zwycięska, a nie zmasakrowana

Prof. Wacław Tokarz, najlepszy znawca powstania listopadowego, napisał, że rządy dyktatora Chłopickiego są "jedną z najsmutniejszych kart dziejów Polski porozbiorowej". W innym miejscu oceniał, że gen. Chłopicki "celowo, zbrodniczo opóźniał wiele przygotowań do stworzenia dostatecznie silnej armii". Inny wybitny znawca powstania listopadowego, prof. Jerzy Łojek, Chłopickiego ocenia jeszcze gorzej, zaliczając go do grona najczarniejszych postaci w dziejach Polski. W tym miejscu warto przytoczyć anegdotę. Pod koniec życia Chłopicki, przechadzając się pod kopcem Kościuszki z hrabią Adamem Potockim, miał melancholijnie stwierdzić: "I ja mogłem mieć podobny".

Prof. Władysław Zajewski Chłopickiego za zdrajcę nie uważa, ale przyznaje, że był stanowczo przeciwny powstaniu, robił, co mógł, by nie wygrało, a tym samym Polska nie odzyskała niepodległości. Zajewski pisze: "Ogromny prestiż moralny Chłopickiego w społeczeństwie polskim nie miał żadnego pokrycia w jego postawie obywatelskiej, patriotycznej". Prof. Zajewski broni jednak dyktatora, przekonując, że nie zmierzał do prostej kapitulacji, czyli powrotu do sytuacji sprzed 29 listopada 1830 r. Chciał uzyskać od cara Mikołaja drogą rokowań dwa ustępstwa.

Po pierwsze, by car respektował konstytucję z 1815 r. i przywrócił jawność obrad sejmowych. Po drugie - by na terenie Królestwa Polskiego miało prawo przebywać wyłącznie wojsko polskie. Prof. Zajewski, który uchodzi za historyka umiarkowanego, radzi pamiętać, że w grudniu 1830 r., kiedy istniała szansa wywalczenia niepodległości, "Chłopicki czuł się poddanym Mikołaja I". Polski dramat 183 lata temu polegał na tym, że Chłopicki chciał rokować z carem z pozycji prawa, a nie realnej siły, którą dysponował. "A tylko z siłą liczył się Mikołaj I" - podkreśla prof. Zajewski.
Inny znawca tamtej epoki, prof. Łojek, w swoich sądach był radykalniejszy. Na jego ustalenia dotyczące powstania listopadowego niewielu zawodowych historyków się powołuje. Dlaczego? Można domniemywać. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Łojek pisał niezwykle barwnie, jędrnie, stawiał śmiałe tezy, których bronił, a wiedzę miał wielką. Dziś jest niemal zapomniany, choć na lekturę zasługuje bardziej niż wielu modnych obecnie uczonych.

"Powstanie, które wybuchło wieczorem 29 listopada 1830 r., było wydarzeniem historycznie nieuniknionym" - napisał Łojek w "Szansach powstania listopadowego". Podkreślał w nim, że niemal wszyscy członkowie władz narodowych (z wyjątkiem Joachima Lelewela), generałowie i większość wyższych oficerów, byli gotowi do najbardziej drastycznych posunięć, by rewolucję w zarodku stłumić.

W innej pracy zwraca uwagę, że na czele spisku niepodległościowego w Szkole Podchorążych stanął człowiek - Piotr Wysocki - którego najszczersze intencje patriotyczne łączyły się z bardzo mizerną inteligencją, ograniczeniem umysłowym i ślepotą polityczną. Gen. Ignacy Prądzyński, szef sztabu, kwatermistrz generalny w powstaniu, który cieszy się do dziś wielkim poważaniem jako dowódca, choć miał, jak wykazali Tokarz i Za-jewski, sporo na sumieniu, tak pisze w swoich wspomnieniach: "Wysockiego poznałem w ciągu wojny. Trudno sobie wyobrazić, jak łatwo było nim kierować".

CZYTAJ TAKŻE: Rafał Ziemkiewicz: Wzorcem powinna być Polska zwycięska, a nie zmasakrowana

W sprzysiężeniu Wysockiego uczestniczyło zaledwie 77 oficerów, w tym niemal wyłącznie podporucznicy i porucznicy. Spiskowcy nie mieli żadnego programu i pomysłu na dalsze działania. I to "żadnego" trzeba rozumieć dosłownie. Plan nocy listopadowej był autorstwa Józefa Zaliwskiego, wtedy 33-letniego podporucznika. W największym skrócie rzecz ujmując, noc listopadowa była wielkim pasmem porażek. Zaczęło się od tego, że spiskowcy nie mogli podpalić browaru na Solcu (ogień miał być znakiem dla rozpoczęcia działań zbrojnych).

Potem nie udało się im zabić lub zabrać do niewoli wielkiego księcia Konstantego. Gdyby Konstanty zginął lub dostał się do niewoli, niemożliwe byłyby pertraktacje z Mikołajem I, a tym samym na czele powstania nie stanęliby ludzie, którzy byli mu przeciwni, a formalnie stali na jego czele, począwszy od Chłopickiego, Skrzy-neckiego, Czartoryskiego, Lu-beckiego czy Radziwiłła.

Stu piętnastu generałów polskich żyło w czasie powstanie listopadowego i wojny z Rosją 1831 r. Tylu doliczył się w swojej monografii Marek Tarczyński "Generalicja Powstania Listopadowego". Tym ludziom, a precyzyjnie mówiąc zdecydowanej większości, jak twierdzi prof. Łojek, Polacy mogą zarzucić, że nasze państwo nie miało szans wybić się na niepodległość na samym początku lat 30. Dr Tarczyński stawia w swojej pracy pytanie: Czy generalicja powstańcza nie chciała, czy nie umiała walczyć? Zauważa, że żaden z naczelnych wodzów, a było ich ośmiu, nigdy nie postawił przed armią polską zadania zniszczenia w sposób zasadniczy interwencyjnych wojsk rosyjskich.
A możliwości takie istniały. Tarczyński stwierdza, że "znaczna część generalicji podzielała zdanie ks. Lubeckiego, że skoro nie ma możliwości pacyfikacji powstania, to trzeba stanąć na jego czele i pokierować nim tak, by jak najszybciej samo upadło, nie zmieniając politycznego i społecznego systemu Królestwa Polskiego".

Powstanie w służbie czynnej zastało 39 generałów. Z tej liczby aż 10 zginęło w czasie jego trwania. Niestety, tylko jeden (Franciszek Żymierski) poległ podczas walk w bitwie pod Grochowem. Los pozostałych dziewięciu był mniej chwalebny. Wszyscy zginęli z rąk powstańczych. W noc listopadową śmierć poniosło sześciu generałów, a pięciu z nich dlatego, że świadomie przedłożyło służbę Mikołajowi I nad walkę o ojczyznę. Szósty, zacny gen. Nowicki, został zastrzelony przez pomyłkę. Gen. Giełgud, sprawca klęski operacji polskiej na Litwie, został zastrzelony przez oficera z własnego sztabu. Z rąk rewolucyjnego ludu Warszawy zginęli (w nocy z 15 na 16 sierpnia 1831 r.) generałowie Hurtig i Sałacki.

W ocenie prof. Tarczyńskiego, kwalifikacje militarne generalicji polskiej z okresu powstania w porównaniu z dowództwem armii rosyjskiej były na wyższym poziomie, choć gen. Skrzynecki był wręcz, w ocenie znawców, antytalentem wojskowym.

CZYTAJ TAKŻE: Rafał Ziemkiewicz: Wzorcem powinna być Polska zwycięska, a nie zmasakrowana

Oczywiście, że dysproporcja sił między Rosją a Królestwem Polskim była wielka. Królestwo liczyło 4,2 mln mieszkańców, wokół miało nieprzyjaznych sąsiadów. Potencjał demograficzny państwa Mikołaja I był 12-krotnie większy. Dysproporcji tej nie wyrównał świetny stan finansów Królestwa i jego ogólny bardzo wysoki poziom ekonomiczny. Jednak mimo wszystko powstanie listopadowe mogło zakończyć się sukcesem. Aleksander Puzyrew-ski, rosyjski historyk, tak pisał o wojnie 1830/1831: "Położenie armii ruskiej w grudniu 1830 r. nie było łatwe. Z powodu jej rozrzucenia Polacy mogli skupić swoje siły i atakować kolejno zbliżające się wojska nasze".

W ciągu 8 miesięcy 1831 r. pod broń stawiło się ponad 160 tys. ludzi walczących po stronie polskiej. Razem z wojskiem zawodowym siły powstańców wynosiły ok. 190 tys. ludzi. Rosja wysłała przeciw nim 180 tys. Prof. Łojek przedstawił wyliczenia, z których wynika, że proporcja sił przesuwała się nieustannie na korzyść strony polskiej, a powstanie zakończyło się w chwili, gdy po obu stronach siły były wyrównane. Prof. Zajewski twierdzi, że gdyby udało się rozbić armię rosyjską pod dowództwem Iwana Dybicza, a były na to kilka razy realne szanse, Polska najpewniej odzyskałaby niepodległość. Pisze: "Wielka narodowa debata nad szansami powstania listopadowego, rozpoczęta niemal nazajutrz po klęsce, trwa i nigdy nie wygaśnie".

WŁODZIMIERZ KNAP, dziennikarz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Powstanie listopadowe. Zdrajcy, polityczne miernoty i stracone szanse - Dziennik Polski

Komentarze 9

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gostek
29 listopada 2016, 17:11, abcd:

Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci ********* umierali za swoją. gen. George Patton --- Nie bądźcie naiwni. Nie pozwólcie, aby półgłówki wysyłali was na przegrane wojny. Przeczytaj:

Półgłówki, takie jak "abcd", nie znają historii powstania listopadowego i nie wiedzą, dlaczego ono przegrało, oraz posługują się niedorzecznymi cytacikami, nieprzystającymi do przyczyn upadku powstania.

a
abcd
Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci ********* umierali za swoją. gen. George Patton --- Nie bądźcie naiwni. Nie pozwólcie, aby półgłówki wysyłali was na przegrane wojny. Przeczytaj:
a
abcd
.. to było poważne i mocne ostrzeżenie. Później Churchill na całą sprawę machnął ręka, a być może nawet celowo prowokował powstanie. Czytaj więcej na "henryk dabrowski pl".

Źródło cytatu: Ciechanowski W., Powstanie Warszawskie, Rdz II Wielka Trójka i Polska /5. Mikołajczyk i Churchill, Sprawozdanie z rozmowy między premierem Churchillem a premierem Mikołajczykiem i przedstawicielami Polski Podziemnej, 25 IV 1944, IGS PRM, L 48/132 .
h
historyk amator
bo PW (i jego kleska) było w interesie Imperium Brytyjskiego. Rosja sowiecka od początku była najwierniejszym sojusznikiem W.Brytanii i jej narzedziem w polityce. Polacy to było mięso armatnie brytyjczyków. Pod naciskiem W.Brytanii Rydz nie wypowiediał wojny sowietom i dlatego mamy to co mamy, czyli tymczasowe administrowanie tzw.ziemiami odzyskanymi i brak traktau pokojowego z Niemcami. Natomiast Polskie ziemie wschodnie z Wilnem i Lwowem oddano Rosji wcale nie tymczasowo, tylko na stałe.
a
abcd
Ostrzeżenie przed Powstaniem Warszawskim. Churchill nie wdając się w dyskusję powiedział w poważny, a nawet ponury sposób:
Zapewne. Decyzja oporu, bez względu na konsekwencje, jest przywilejem każdego narodu i nie można go odmówić nawet najsłabszemu.
G
Gość
Przechodniu powiedz współbraciom,
Że walczyliśmy mężnie i umierali bez trwogi
Ale z troską w sercu o losy Polski,
Losy przyszłych pokoleń – o Wasze losy
a
abcd
Nie pokonaliśmy Rosji z Napoleonem, ale sami byliśmy o krok od zwycięstwa.
O
Old Fashion Man Club
186 lat temu w Warszawie, nocą z 29 na 30 listopada, wybuchło antyrosyjskie Powstanie. Była to de facto regularna wojna polsko-rosyjska. Jak wiele innych patriotycznych zrywów, tak i ten z 1830 roku poddawany jest różnym krytycznym analizom. Zresztą tuż po wybuchu Powstania na salonach snuto rozważania, czy tą krew na pewno warto było przelać. Czy posiadając choć zręby podległej Rosji państwowości, ale jednak państwowości nie lepiej było czekać na korzystniejszy moment. A może faktycznie trzeba było próbować wykorzystać uśpienie śmiertelnego wroga. Uśpienie, które wcale nie było pozorne.

My tego tutaj oczywiście nie rozstrzygniemy. Zadziałała jak zwykle plątanina różnych zmiennych – i możemy teraz rozważać o tym, co by było gdyby. Zostawimy to innym.

Prawdą jest, że niektórzy przywódcy Powstania bardziej zabiegali o dogadanie się z carem niż koncentrowali nad przebiegiem i strategią walk. Kto wie, czy Powstanie nie upadłoby niemal od razu, gdyby nie postawa Mieszkańców Warszawy. Kuriozalnym przykładem postawy dowódców tego zrywu było zaniechanie wzniecenia Powstania w Wilnie, gdzie były wszelkie do tego warunki. Ale cóż, to wszystko już dawno za nami.

Chwała Bohaterom walczącym za pełną Niepodległość!

W minioną niedzielę poszliśmy na tradycyjny listopadowy spacer do Łazienek Królewskich. Zapaliliśmy znicze pod pomnikami Mochnackiego, Wysockiego i Bema.

Co ciekawe, leżący jakieś ledwie 300 metrów od Belwederu, pomnik Mochnackiego, przywódcy Powstania Listopadowego, który zachował się bez zarzutu - od lat w rocznice przedmiotowego zrywu pozostaje nieupamiętniony.

Tylko kibice Legii stawiają przy nim co roku swój Znak Pamięci...
l
lump
To zupełnie inaczej niż kiedy, trzeźwi, przytomni, ideowi, dzielni, solidarni szeryfowie z chrześcijańskimi wartościami postanowili obalić wredny socjalizm, przejąć władzę i wprowadzić prawdziwą wolność, ogólne bogactwo i szczęśliwość. Dzięki wyjątkowo myślącemu i świadomemu narodowi spełnili swoje obietnice. Teraz wszystko jest tak jak być powinno. Największy farciarz-robotnik zamiast panować, haruje. Arystokracja, fabrykanci, szlachta wrócili na swoje i jaśnie panują. Tylko ci pańszczyźniani-dotacyjni bogacze psują nieco wizerunek oligarchicznej RP.
Wróć na i.pl Portal i.pl