Pierwszym punktem uroczystości była msza w Archikatedrze Lubelskiej, później żałobnicy przejechali z Lublina do Piask. Na tamtejszym cmentarzu parafialnym szczątki Józefa Franczaka spoczywają od 1983 roku. W czwartek do grobu została złożona jego wypreparowana czaszka, przez lata będąca eksponatem na Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytet Medyczny). Rodzinie zwrócono ją w ostatnich miesiącach.
Józef Franczak ps. "Laluś" zginął w ubeckiej obławie, zorganizowanej 21 października 1963 roku w Majdanie Kozic Górnych. - Jakim to barbarzyństwem jest obcięcie przeciwnikowi głowy po jego śmierci - mówił nad grobem Żołnierza Wyklętego minister, Jan Stanisław Ciechanowski, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. - To świadczy o jednym, oni się go bali nawet wtedy, kiedy już nie mógł strzelać i nie mógł się bronić - przekonywał minister.
Marek Franczak, syn Józefa Franczaka ps. "Laluś" podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że możliwa stała się czwartkowa uroczystość żałobna.
- Myślę o Łączce i innych miejscach, gdzie ziemia kryje ofiary komunistycznych represji - powiedział. Pod koniec głos mu się załamał. - Jestem głęboko wzruszony, trudno mi mówić - wyznał.
Swoimi wspomnieniami z zebranymi podzielił się Wacław Szacoń ps. "Czarny", który podobnie jak Józef Franczak należał do oddziału Zdzisława Brońskiego ps. "Uskok". Przyjechał z Krakowa, żeby pożegnać kolegę.
- "Lalusia" poznałem 73 lata temu, w 1942 roku szkolił mnie do służby - opowiadał Wacław Szacoń.
Na pogrzeb ostatniego Żołnierza Wyklętego przybyły tłumy, m.in. delegacje z Radomia i Szczecina. Nie wszyscy zmieścili się przy grobie. Nad zebranymi powiewały biało-czerwone flagi. Uroczystość miała wojskową oprawę, przyjechali także przedstawiciele dwóch historycznych grup rekonstrukcyjnych.
Został odśpiewany hymn Zaporczyków. Finałowym akcentem uroczystości było złożenie wieńców i kwiatów przy pomniku upamiętniającym Józefa Franczaka, jaki znajduje się tuż przy cmentarzu.