- Synka męczył całą noc kaszel, a nad ranem pojawiły się duszności - relacjonuje pan Przemysław. - Sytuacja wydała nam się na tyle poważna, że zdecydowałem się jechać do lekarza.
Gdy pan Przemysław z dzieckiem dotarł do Szpitala Miejskiego im. J. Strusia przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu, była godzina 6.30. Dziesięć minut później stanął przed gabinetem lekarskim, w którym powinien przyjmować lekarz.
- W rejestracji były dwie panie, od nich dowiedziałem się, że nie zostanę przyjęty, bo lekarza nie ma i już nie będzie - mówi pan Przemysław. - Polecono mi, abym poczekał do godziny 8 i zgłosił się w przychodni do lekarza rodzinnego.
Czytaj też: Poznań: Pacjenci zostaną pozbawieni pomocy doraźnej?
Nocna i świąteczna pomoc medyczna to miejsce, gdzie pacjenci powinni zgłaszać się w sytuacjach nagłego zachorowania lub pogorszenia stanu zdrowia. Teoretycznie, z pomocy doraźnej pacjenci mogą korzystać w soboty, niedziele oraz święta, a także w pozostałe dni w godzinach od 18 do 8. Osobom w stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego pomoc zostanie udzielona na szpitalnych oddziałach ratunkowych.
- Jeśli lekarz powinien przyjmować do godziny 8, to nie może tak być, że półtorej godziny przed tym czasem go nie ma - denerwuje się pan Przemysław, który o sytuacji, która go spotkała poinformował dyrekcję szpitala, wielkopolski oddział NFZ oraz rzecznika praw pacjenta.
Pismo ojca niedoszłego pacjenta dotarło do dyrekcji placówki we wtorek. - Do tej sprawy podchodzimy z dużą powagą - zapewnia Stanisław Rusek, rzecznik Szpitala Miejskiego im. J. Strusia w Poznaniu. - W tej chwili trwa postępowanie wyjaśniające.
Czytaj też: Poznań: Jak działa nocna i świąteczna pomoc medyczna na nowych zasadach?
Ze wstępnych, nieoficjalnych informacji wynika, że dyżurująca tego dnia lekarka, o godzinie 6.40 wyjechała stwierdzić zgon. Z powodu kłopotów z obsadą dyżurów, była jedyną lekarką przyjmującą tego dnia na pomocy doraźnej.
Na problem z organizacją „wieczorynek” skarży się większość placówek świadczących takie usługi. Kierownicy pomocy doraźnych twierdzą, że muszą prosić lekarzy, aby zgodzili się na dyżury. W jednej z podpoznańskich przychodni w nocy i święta pacjentów przyjmuje właściciel placówki, który jest lekarzem, ale nie pediatrą, na brak którego skarżą się pacjenci.
Przeniesienie w październiku 2017 roku pomocy doraźnej do szpitali, miało usprawnić działanie systemu „wieczorynek”. Okazuje się, że pacjenci coraz częściej skarżą się na brak lekarza lub niemożność uzyskania pomocy.
- W poniedziałek wieczorem pojechaliśmy z dzieckiem do Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Lutyckiej, okazało się, że wprawdzie przyjmuje tam pediatra, ale nie ma możliwości wykonania zdjęcia rentgenowskiego, skierowano nas na Krysiewicza, gdzie w kolejkach spędziliśmy dwie godziny - relacjonuje pani Marta.
Tymczasem NFZ zapewnia, że żadna placówka nie powinna odmawiać pacjentowi pomocy. - Obecnie nie ma podziału na osobne wieczorynki i SOR-y dla dorosłych i dla dzieci - mówi Magdalena Rozumek, rzecznik wielkopolskiego oddziału NFZ. - Kłopoty z organizacja placówki nie powinny być powodem odmowy świadczenia.
POLECAMY:
Zobacz też: Robot Da Vinci. Rewolucja w chirurgii
Źródło: Dzień Dobry TVN