O sprawie lekarki jako pierwszy poinformował program TVN Uwaga. Jego dziennikarze dotarli do osób, które miały kontakt z Sandrą C. i wątpili w jej umiejętności oraz prawo do wykonywania zawodu lekarza.
Sandra C. na co dzień prowadziła prywatną przychodnię w Poznaniu, która współpracowała m.in. z Domem Pobytu Seniora przy ul. Lechickiej. To właśnie lekarze z przychodni Sandry C. zajmowali się pensjonariuszami z poznańskiego DPS. Jednak oprócz tego lekarka oferowała swoje usługi także prywatnym osobom.
Sprawdź też:
Z jej pomocy skorzystała rodzina starszej kobiety, która jednocześnie korzystała z pomocy opiekunki. - To, co ona (Sandra C. - dod. red.) robiła, to nie było badanie lekarskie, takie stricte lekarskie. Chwyt chorego, badanie chorego… nie podobało mi się. Za długo jestem w tym zawodzie, żeby nie wiedzieć, jak lekarz się zachowuje w stosunku do leżącej osoby – opowiada w rozmowie z TVN Uwaga pani Maria, opiekunka.
Kobieta poinformowała o swoich spostrzeżeniach syna chorej seniorki, a ten zgłosił sprawę do różnych instytucji, w tym do Narodowego Funduszu Zdrowia. Jego przedstawiciele przeprowadzili kontrolę, która wykazały nieprawidłowości.
Sandra C. miała m.in. wyłudzić pół miliona złotych od NFZ. W jaki sposób? - Sandra S. przedstawiała bardzo dużą listę pacjentów, których przyjmowała spoza listy. Chodzi o pacjentów, którzy mogą zostać przyjęci w ramach wizyty jednorazowej w przychodni, w której nie składali deklaracji. To np. turyści lub studenci spoza Poznania. W praktyce osoby, które były przedstawiane przez Sandrę C., to byli mieszkańcy Poznania, którzy nie mogliby korzystać z takich wizyt. Do tego wykazywani byli także pensjonariusze DPS, którzy z kolei mają zapewnioną opiekę lekarską na miejscu - tłumaczy Marta Żbikowska-Cieśla, rzecznik wielkopolskiego oddziału NFZ.
- Nasza kontrola trwała dwa lata i zakończyła się nałożeniem kar umownych, natychmiastowym zerwaniem umowy oraz nakazem zwrotu pół milion złotych – dodaje Marta Żbikowska-Cieśla. Jak usłyszeliśmy, NFZ do dzisiaj nie otrzymał od Sandry C. pieniędzy.
Sprawdź też:
Oprócz tego Sandra C. miała niepoprawnie wystawiać recepty czy posługiwać się fałszywym dyplomem ukończenia studiów. Z dyplomu Sandry C. ma wynikać, że ukończyła studia na wydziale lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz posiada specjalizacje z patomorfologii i seksuologii, które uzyskała podczas studiów. Jednak, jak informuje TVN Uwaga, na dyplomie nie ma podpisu rektora czy dziekana, a numer dyplomu należy do zupełnie innej osoby. Sandra C. miała ukończyć studia na wydziale nauk o zdrowiu, które nie pozwalają na wykonywanie zawodu lekarza.
- Na prawdziwym dyplomie nie ma informacji, że kończąc studia od razu uzyskuje się jakąkolwiek specjalizację. Specjalizację możemy robić dopiero po ukończeniu obowiązkowego stażu podyplomowego. Większość specjalizacji, takich internistycznych, trwa około 4 lata - wyjaśnia w rozmowie z dziennikarzami TVN Uwaga pani Kornelia, która sama jest lekarzem i przekazała babcię pod opiekę do DPS.
W grudniu 2019 roku NFZ zgłosił sprawę do prokuratury, a ta wszczęła śledztwo. Prokuratura postawiła Sandrze C. zarzuty dotyczące wyłudzenia mienia z NFZ oraz przeprowadzania badań, stawiania diagnoz i wypisywania recept bez uprawnień lekarskich. Kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Prokuratura zastosowała wobec niej policyjny dozór, zakaz opuszczania kraju i zakaz wykonywania czynności medycznych.
Sandra C. po południu przysłała nam oświadczenie, w którym odniosła się do materiału TVN. - Zostały tam zawarte liczne nieprawdziwe oraz zmanipulowane informacje. Ukończyłam studia na Uniwersytecie Medycznym, na Wydziale Nauk o Zdrowiu. Mam w związku z tym legalne dyplomy potwierdzające tytuły najpierw licencjata, potem magistra - pisze.
I dodaje: - Prawdą jest, że jestem w sporze z NFZ. Efektem tego sporu jest nie tylko sprawa przeciwko mnie. Ja również korzystam ze środków prawnych by odeprzeć zarzuty zawarte w raporcie pokontrolnym Narodowego Funduszu Zdrowia. W obu przypadkach nie ma jeszcze sądowych rozstrzygnięć, co jednocześnie nie pozwala mi odnosić się do szczegółów zarzutów.
Ponadto zapewnia, że nigdy nie wykonywała czynności medycznych, do których nie ma uprawnień. - Jestem gotowa do rozmów z dziennikarzami i chętnie przedstawię powyższe dokumenty. Zgodziłam się na spotkanie także z reporterem „Uwagi”, ale dziennikarz je odwołał - informuje Sandra C.
Przypomnijmy, że nie jest to pierwsza sytuacja w Poznaniu, kiedy prokuratura zajmuje się sprawą fałszywego lekarza. W marcu tego roku 23-letni Radosław L., który podawał się za lekarza i próbował zatrudnić się w szpitalach w Poznaniu i Warszawie, został skazany przez poznański sąd. Mężczyzna otrzymał karę roku i czterech miesięcy ograniczenia wolności w postaci 30 godzin prac społecznych miesięcznie.
Śledczy zarzucili mu, że posługiwał się trzema sfałszowanymi dokumentami. Chodziło o dyplom ukończenia studiów lekarskich we Francji, ukończenia specjalizacji na tych studiach oraz odbycia praktyk zawodowych.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz też:
Najgłośniejsze sprawy kryminalne w Wielkopolsce. Nie tylko ś...
Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...
