Premier League. Liverpool - Newcastle 4:2 (0:0)
Początek spotkania przebiegała praktycznie pod dyktando podopiecznych Juergena Kloppa. "The Reds" dwukrotnie za sprawą Darwina Nuneza mieli doskonałe okazje do objęcia prowadzenia. Za pierwszym Urugwajczyk sam spróbował swojego szczęścia, ale ostatecznie z najbliższej odległości nie zdołał pokonać Martina Dubravki. Słowak uratował sytuację i na tablicy nadal był bezbramkowy rezultat.
Parę minut później futbolówka wylądowała już w siatce. Luis Diaz perfekcyjnym strzałem pokonał słowackiego golkipera, lecz... na minimalnym spalonym był urugwajski napastnik, który podał Kolumbijczykowi piłkę.
Jak można podsumować pierwsze półgodziny gry w wykonaniu Liverpoolu? Nieskuteczność i jeszcze więcej nieskuteczności. W 22. minucie Mohamed Salah nie wykorzystał rzutu karnego i oddał na tyle przewidywalny i łatwy w obronie strzał, że golkiper "Srok" bez najmniejszego problemu wybronił tę próbę. Do dobitki dopadł jeszcze Trent Alexander-Arnold, lecz Anglik uderzył daleko w trybuny.
W pierwszej części spotkania swoją najlepszą okazję miało jeszcze Newcastle. Piłka nawet wylądowała w sieci Alissona Beckera, lecz podobnie jak w przypadku wcześniej sytuacji dla Liverpoolu tak i teraz na delikatnym spalonym znalazł się szwedzki napastnik drużyny Eddiego Howe'a - Alexander Isak. Także mimo pięknej, koronkowej akcji "Srok" arbiter musiał anulować trafienie.
Kapitalny start drugiej połowy. "The Reds" strzela, "Sroki" odpowiadają
Podopieczni Juergena Kloppa wyszli z kapitalnym kontratakiem. Luis Diaz przeniósł piłkę z lewej strony do Darwina Nuneza. Urugwajczyk tym razem nie pokusił się o strzał, a podanie na pustą bramkę do największej gwiazdy ekipy z Anfield - Mohameda Salaha. Egipcjaninowi nie zostało, więc nic innego jak tylko dopełnić formalności. Liverpool dwie minuty po wznowieniu gry po przerwie wyszedł na prowadzenie.
Parę minut później następną, świetną okazję miał Darwin Nunez. Tym razem nie był na spalony snajper "The Reds", lecz świetną interwencją popisał się niesamowity już w tym meczu Martin Dubravka. Trzeba przyznać, że sporo pracy miał golkiper "Srok".
Niewykorzystane sytuacje się mszczą, więc Newcastle bardzo szybko odpowiedziało. "Sroki" już w 54. minucie za sprawą swojego niezawodnego napastnika ze Szwecji wyrównały stan rywalizacji na Anfield. Anthony Gordon popisał się znakomity podaniem prostopadłym do Isaka, a ten z zimną krwią stanął przed Alissonem i go pokonał. Podopieczni Howe'a wrócili do gry.
Premier League. Szalona końcówka. "The Reds" mieli dwubramkowe prowadzenie
Podopieczni Juergena Kloppa po jego zmianach ostro wzięli się do roboty. Najpierw po raz kolejny prowadzenie zapewnił Curtis Jone, który świetnie odnalazł się w polu karnym i z zimną krwią wbił piłkę do pustej bramki. Potem podwyższył prowadzenie zmiennik Darwina Nuneza - Cody Gakpo przytomnym uderzeniem po dośrodkowaniu Salaha z prawej strony.
To nie był jeszcze koniec emocji. Goście nie zamierzali wywieszać białej flagi. Sven Botman po rzucie rożnym znakomicie odnalazł się w polu karnym i w 81. minucie dał nadzieję swojej drużyny na pozytywny wynik.
Niestety lecz nadzieja została szybko stłumiona parę minut później kiedy Dubravka we własnym polu karnym sfaulował Diogo Jotę. Werdykt arbitra mógł być tylko jeden. Wapno! Mohamed Salah ponownie podszedł do "jedenastki" i tym razem się nie pomylił. Egipcjanin uderzył pewnie, poza zasięgiem rąk słowackiego golkipera.
Liverpool noworocznym triumfem nad Newcastle United wskoczył na pozycję lidera najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. W następnej kolejce gracze Kloppa zagrają z Bournemouth dopiero 21 stycznia po spotkaniach pucharowych w EFL Cup oraz FA Cup. W tych pierwszych rozgrywkach "The Reds" zagrają z Fulham (10.01), a w tych drugich z Arsenalem (7.01).
LIGA ANGIELSKA w GOL24
Reprezentacja Polski. Oto piłkarze, którzy zadebiutowali w r...
