Muszę przyznać, że pomyliłam miejsca treningu piłki nożnej. Mój syn chodzi na zmianę do SP 49 i SP 43. Tego dnia zajęcia obywały się w tej drugiej placówce, a ja zaprowadziłam syna nie w to miejsce, gdzie powinnam. To niefortunna pomyłka - tłumaczy Beata (nazwisko do wiadomości redakcji), matka 9-latka, który twierdzi, że mógł zostać porwany, gdyby nie natychmiastowa reakcja przechodnia. - Patryk dowiedział się o tym, że nie ma treningu, kiedy już wyszłam ze szkoły i poszłam do pobliskiego sklepu. Nie miał ze sobą telefonu, więc ruszył sam do domu. To pięć minut drogi - dodaje kobieta.
Kiedy chłopiec przechodził obok przystanku autobusowego, za rękę miał go złapać mężczyzna w masce i okularach, ubrany na czarno. Podobno zaczął ciągnąć chłopca w stronę ciemnego samochodu, a wtedy próbę porwania udaremnił przypadkowy przechodzień. Według relacji chłopca, obrońca uderzył porywacza w głowę. Przestraszone dziecko natychmiast uciekło i opowiedziało o zdarzeniu rodzicowi, a później policji.
- Patryk zadzwonił do mnie, kiedy już dotarł do domu. Kończyłam wtedy robić zakupy. Niedowierzałam, kiedy powiedział, że mógł zostać porwany. I to przez moją pomyłkę. W domu zastałam go przerażonego. Opowiedział co się stało i zgłosiłam sprawę na policję - wspomina poniedziałkowe wydarzenia Beata - Syn poczuł się lepiej dopiero na drugi dzień po rozmowie z policją. Funkcjonariusze zapewnili, że zajmują się sprawą. Na naszym osiedlu będzie w najbliższym czasie więcej patroli policyjnych. Patryk w środę poszedł już do szkoły. Będziemy go jeszcze bardziej pilnować. Chcę też zwrócić uwagę innych rodziców, by byli stale czujni - podkreśla mieszkanka Leśnej Doliny.
Wyklucza, że próba porwania mogła mieć podłoże rodzinne. Chociaż nie pozostaje w związku z ojcem Patryka, to ich relacje są przyjacielskie. Ojciec widuje się z dzieckiem kiedy tylko chce. Rodzina nie ma też wrogów. Porywacz nie mógł mieć motywacji finansowej, bo Beata nie posiada dużego majątku.
We wtorek policja przeprowadziła oględziny miejsca, w którym miało dojść do próby porwania. Nie znaleziono śladów bójki. Sprawdzane są jeszcze zapisy z monitoringu. Kluczowe dla sprawy jest odnalezienie świadków i przechodnia, który miał pomóc dziecku uwolnić się z rąk porywacza.
- Bardzo liczę na to, że ktoś widział co się stało z okna albo po prostu wie coś na ten temat. Proszę, by niezwłocznie skontaktował się ze mną lub trzecim komisariatem policji przy ulicy Wrocławskiej. Przede wszystkim apeluje do pana, który pomógł mojemu synowi. Bardzo proszę o kontakt. Jest pan jedyną osobą, która może pomóc w rozwiązaniu sprawy. Zależy mi na tym, bo chodzi o bezpieczeństwo mojego syna i innych dzieci - apeluje Beata.
