– To jest proces, który ma na celu zastraszyć obywateli polskich, którzy mają odwagę cywilną stanąć w obronie konstytucji, państwa prawa, wolności do zgromadzeń – mówił Władysław Frasyniuk przed stołecznym sądem rejonowym. Działacz opozycji z czasów PRL jest oskarżony o naruszenie nietykalności dwóch policjantów podczas kontrmanifestacji wobec marszu miesięcznicy smoleńskiej 10 czerwca 2017 roku.
Frasyniuk nie przyznał się do winy i zaprzeczył, że kopnął jednego z policjantów. – Policjanci zostali szczegółowo pouczeni, jakie kluczowe słowa mają paść w tym procesie. Żeby nie było niejasności, to nie policja, tylko minister Błaszczak dzień później powiadomił cały świat i prokuraturę o tym, że Władysław Frasyniuk napadł na policjanta – stwierdził Frasyniuk.
Wyjaśnienia składali także inni świadkowie - policjanci, którzy według prokuratury mieli być poszkodowani przez naruszenie ich nietykalności cielesnej.
Sąd odroczył proces do 13 grudnia. Będzie wówczas między innymi kontynuował przesłuchanie jednego z policjantów.