Śledztwo w sprawie nielegalnego wysypiska śmieci w Strzyżowie w pow. hrubieszowskim jest prowadzone już od sierpnia. W grudniu śledczy z Prokuratury Okręgowej w Zamościu otrzymali kluczowy dokument w tej sprawie. Chodzi o opinię biegłych z Ośrodka Badań i Kontroli Środowiska w Katowicach, którzy dokładnie przebadali próbki materiałów pobranych w Strzyżowie.
- Opinia potwierdziła nasze podejrzenia. Te odpady mogły stanowić zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi i mogły niszczyć świat roślinny i zwierzęcy. Były to śmieci niebezpieczne, wręcz rakotwórcze - mówi prokurator Bartosz Wójcik z Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Wśród śmieci na dzikim wysypisku wykryto m.in. niebezpieczne farmaceutyki i oleje silnikowe.
Jak udało nam się dowiedzieć, w sprawie niedługo padną zarzuty. O tym kto je usłyszy dowiemy się w najbliższych tygodniach. Przypomnijmy, że za zagrożenie życia lub zdrowia poprzez przewożenie i składowanie niebezpiecznych odpadów grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
To jednak nie jedyne przestępstwo jakie mogło być popełnione w tej sprawie. Śledczy badają też dokumentację dotyczącą wysypiska, m.in. tę ze Starostwa Powiatowego w Hrubieszowie. To jego urzędnicy w 2013 roku wydali zgodę na „rekultywację terenu” w Strzyżowie, czyli składowanie tam niegroźnych odpadów - np. kompostu czy piasku.
Sprawa dzikiego wysypiska ujrzała światło dzienne latem 2017 roku, gdy zgromadzony materiał wideo pokazała telewizja TVN. Dziennikarze odkryli, że do Strzyżowa przyjeżdża dziennie nawet kilkanaście tirów z odpadami. Za transporty odpowiadała firma Krusz-Piask z Leżajska.
Co ciekawe, pracownicy starostwa zapewniali, że wielokrotnie przeprowadzali kontrole tego terenu, nawet przy użyciu koparek. Nie stwierdzili jednak żadnych nielegalnych odpadów.
Otwarte pozostaje też pytanie kto posprząta w Strzyżowie. Starostwo zobowiązało do tego firmę z Leżajska, ale ona nie wywiązała się z tego obowiązku. Z przedstawicielami władz powiatu nie udało nam się wczoraj porozmawiać.