- Nigdy nie miałem konfliktów z prawem, ani nikt z moich bliskich, staram się żyć jak najlepiej, pracować dla dobra rodziny i ojczyzny, a traktuje się mnie jak pospolitego przestępcę. Jestem roztrzęsiony i załamany tym wszystkim - mówi Roman Kołbuc. - Nic takiego, co zarzuca mi prokuratura, nie miało miejsca. Wszyscy o tym wiedzą, tylko nie ona.
Kiedy opolski ratusz ogłosił plany powiększenia Opola o sołectwa z okolicznych gmin, pan Roman zaangażował się w obronę swojej gminy Dobrzeń Wielki. Między innymi prowadził głodówkę oraz brał udział w blokadach dróg. Przed jedną z nich na facebookowym profilu „NIE dla rozdzielenia gminy Dobrzeń Wielki” 31 marca ubiegłego roku zamieścił wpis o treści:
„Szanowni Kierowcy! W związku z dzisiejszą akcją protestacyjną – blokadą obwodnicy, prosimy Was serdecznie o zrozumienie motywów naszego działania. Protest ten nie jest wymierzony w Was, Kierowców, ale jest naszym sprzeciwem wobec skandalicznego potraktowania nas przez władze Polski i Opola. Nigdy się nie pogodzimy z takim traktowaniem i będziemy walczyć aż do zmiany tej niedemokratycznej i uderzającej w naszą godność decyzji. Wiemy doskonale, że utrudnienia związane z blokadami są dla Was dotkliwe, ale spróbujcie postawić się na naszym miejscu. Wiele razy apelowaliśmy, składaliśmy dziesiątki pism i apeli do władz z tysiącami podpisów, było kilkadziesiąt pokojowych manifestacji w Opolu, a nawet w Warszawie i szereg innych działań, które nie przyniosły oczekiwanego efektu, bezczelnie nas zignorowano – i jak to określił ordynariusz opolski biskup Andrzej Czaja – zdeptano naszą godność. Sytuacja zmusza nas do tak radykalnych działań, dlatego jeszcze raz apelujemy o zrozumienie. Prosimy Was o kierowanie wszelkich zażaleń i pretensji w stronę osób odpowiedzialnych za całą sytuację...”
Tu pan Roman wymienił Patryka Jakiego, wiceministra sprawiedliwości i posła Ziemi Opolskiej, wojewodę Adriana Czubaka oraz Arkadiusza Wiśniewskiego, prezydenta Opola. Przy każdym z nazwisk wpisał numery ich telefonów komórkowych. I tak zaczął się koszmar pana Romana...
- Pewnego dnia, z samego rana, do drzwi zapukali policjanci, tak jak do jakiegoś groźnego przestępcy - relacjonuje. - Otworzyła im żona, bo mnie nie było w domu. Zadzwoniła po mnie. Od razu przyjechałem. Nigdy tego dnia nie zapomnę. To największy koszmar mojego życia, który trwa do teraz.
Zdjęli panu Romanowi odciski palców i zrobili zdjęcia
- Z materiału dowodowego wynika, że numery wiceministra Patryka Jakiego i prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego są publicznie dostępne w internecie. Natomiast wojewoda Adrian Czubak nie czuje się pokrzywdzony - mówi mecenas Jacek Różycki.
Policjanci, którzy przyjechali do domu Romana Kołbuca, mieli nakaz przeszukania mieszkania i zrobili to.
- Zarekwirowali mi komputer, telefon, kartę SIM i zabrali na komendę do Opola - wspomina pan Roman. - Na szczęście z domu wyprowadzili mnie bez kajdanek, powiedzieli, że robią ukłon w moją stronę, bo przepisy wymagają tego, by mi je założyć, ale już na komendzie, kiedy prowadzono mnie korytarzami, byłem w kajdankach...
Odciski palców też zdjęli
Ruszyła cała śledcza machina. Pan Roman był przesłuchiwany, zdjęto mu odciski palców, zrobiono zdjęcia, założono kartotekę, czyli wykonano wszystkie te czynności, które wykonuje się z przestępcami.
- Wyglądało to jak na filmach kryminalnych, ale to działo się naprawdę - mówi mieszkaniec Dobrzenia Wielkiego. - Mam 43 lata, przeżyłem je uczciwie, nikomu nie zrobiłem krzywdy, a tu tak mnie potraktowano. Czułem się bezsilny, płakać się mi chciało. Na komendzie spędziłem kilka godzin.
Natomiast Prokuratura Rejonowa w Opolu oskarżyła Romana Kołbuca o publiczne nawoływanie do uporczywego nękania, polegającego na dzwonieniu do osób wymienionych w poście na Facebooku. Prowadzący sprawę prokurator nie pracuje już w Opolu. Rozmawialiśmy w tej sprawie z Konradem Korzeniowskim, zastępcą prokuratora rejonowego w Opolu.
- Na tym etapie trudno mi mówić o sprawie, bo znam ją tylko z tego, co przeczytałem w aktach - mówi prokurator Konrad Korzeniowski. - Jej referent uznał, że wina i sprawstwo oskarżonego nie budzą wątpliwości i dlatego skierował akt oskarżenia. Chcę zaznaczyć, że tego typu postępowania wszczynane są z urzędu.
Pan Roman chce umorzenia
Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Opolu, a ten skazał już nawet pana Romana bez przeprowadzenia rozprawy na trzy tysiące złotych grzywny wraz z kosztami sądowymi, ale mieszkaniec Dobrzenia Wielkiego i jego adwokat nie zgodzili się z zaocznym wyrokiem, więc zgodnie z prawem jest on już nieważny, a sprawa ma zostać rozpoznana przed sądem podczas „normalnego” procesu.
Z kolei Roman Kołbuc wraz ze swoim obrońcą złożyli wniosek o umorzenie postępowania. Zdaniem mecenasa znamiona przestępstwa, o które oskarżony jest jego klient, nie zostały spełnione.
- Mam 43 lata, przeżyłem je uczciwie, nikomu nie zrobiłem krzywdy, a tu tak mnie potraktowano- mówi Roman Kołbuc
– Mój klient napisał na Facebooku grzeczny i kulturalny post, w którym poinformował czytelników, dlaczego on i inni mieszkańcy gminy Dobrzeń Wielki protestują - mówi mecenas Jacek Różycki, adwokat z Opola (sprawę od początku prowadzi mecenas Andrzej Sieradzki, jednak obecnie przebywa na wcześniej zaplanowanym urlopie). - Uprzedził kierowców o blokadzie i poinformował ich, że mogą pretensje w tej sprawie mogą kierować do osób, które jego zdaniem są winne temu wszystkiemu, co skłoniło mieszkańców gminy Dobrzeń Wielki do blokady obwodnicy Opola. Chcę podkreślić, że wszystkie osoby uznane w tej sprawie za pokrzywdzone, są osobami publicznymi, które decydując się na pełnienie takich funkcji, powinny godzić się z ograniczeniem prawa do prywatności.
Dodam też, że z materiału dowodowego jasno wynika, że numery wiceministra Patryka Jakiego i prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego są publicznie dostępne w internecie. Natomiast wojewoda Adrian Czubak nie czuje się pokrzywdzony - kontynuuje mecenas Jacek Różycki.
A kara wciąż wisi
Sąd Rejonowy w Opolu na posiedzeniu wyznaczonym na 26 stycznia ogłosi decyzję o tym, czy umorzy postępowanie, czy też sprawa trafi na wokandę. Na tę chwilę Romanowi Kołbucowi grozi grzywna, kara ograniczenia wolności (to na przykład prace społeczne), a nawet do dwóch lat więzienia.