Przed wrocławskim sądem staną Łukasz R., Adam W., Paweł P. i Paweł G. Wszyscy pełnili służbę w niedzielę 15 maja 2016 roku rano. Igor Stachowiak został zatrzymany i dowieziony do komisariatu Stare Miasto. Prawdopodobnie policjanci pomylili go z poszukiwanym wówczas od kilku dni mężczyzną, który uciekł z ulicy Bałuckiego.
Zdaniem policji - zatrzymywany Igor Stachowiak - był agresywny, szarpał się i wyrywał. Dlatego już na Rynku użyto wobec niego paralizatora. Ale tej wersji nie potwierdzają świadkowie. Niektórzy z nich nagrali interwencję telefonami komórkowymi. Igor stawia wyłącznie bierny opór i wyrywa się ale nie bije i nie jest agresywny.
Co było potem wiemy dzięki nagraniom z kamery zamontowanej w paralizatorze. Film wyciekł do mediów. Ujawnił go Superwizjer TVN. Widać rażonego prądem młodego mężczyznę, który wije się z bólu na podłodze toalety komisariatu przy ulicy Trzemeskiej. Igor – co widać – był rażony prądem i równocześnie zakuty w kajdanki. Prawo nie zezwala na to.
Paralizatora w toalecie, wobec zakutego w kajdanki mężczyzny – jak ustaliło śledztwo – używał Łukasz R. Było to, twierdzi prokuratura, „nieproporcjonalne do stopnia zagrożenia jakie stwarzał swoim zachowaniem zatrzymany”. Krótko mówiąc śledczy nie uwierzyli w wersje policjantów jakoby Igor był bardzo agresywny i demolował komisariat.
Trzej pozostali oskarżeni „swoim zachowaniem umożliwili bezpodstawne użycie” paralizatora przez kolegę. Równocześnie wyzywali i lżyli Igora. Zachowanie funkcjonariuszy „spowodowało u pokrzywdzonego cierpienia fizyczne i naruszyło godność, nietykalność cielesną i prawo do ludzkiego traktowania” - czytamy w komunikacie.
Niedługo później mężczyzna zasłabł, a potem zmarł. Reanimacja nic nie dała. Prokuratura nie znalazła dowodów na to by przypisać policjantom spowodowanie śmierci zatrzymanego 25-letniego mężczyzny. Za przekroczenie uprawnień i torturowanie zatrzymanego grozi im do pięciu lat więzienia.