Oczekiwanie na nowego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski z trzymającego w napięciu thrillera zmieniło się w latynoską telenowelę. Po tym, jak Paulo Sousa opuścił kadrę na rzecz Flamengo, ruszyły spekulacje, kto zastąpi Portugalczyka. Faworytem od początku jest Adam Nawałka, który prowadził Biało-Czerwonych w latach 2013-2018. Wkrótce lista kandydatów zaczęła się wydłużać, a w grę mieli wchodzić też m.in. Fabio Cannavaro i Marcel Koller. Ostatnio pojawia się też kandydatura Andrija Szewczenki.
Mateusz Borek w rozmowie z "Super Expressem" przewiduje, że były selekcjoner może niedługo spasować. - Nawałka musiał zadzwonić do wszystkich, spotkać się z ewentualnymi asystentami, z których jeden ma kontrakt w Rakowie, a drugi w Kaliszu, a jeszcze trzeci musi coś tam zrobić z Goczałkowicami. Potem się okazuje, że szykują Kollera, teraz nie wiadomo czy nie Szewczenkę, a może jeszcze kogoś innego. Przedziwna sytuacja, tak się nie robi, ja to się nie zdziwię, jak do końca tygodnia Nawałka podziękuje - stwierdził komentator.
Nazwisko nowego selekcjonera mieliśmy poznać 19 stycznia, ale Cezary Kulesza dał sobie więcej czasu. Poznaliśmy nową datę - 31 stycznia. Do barażowego meczu w Moskwie pozostało tylko 52 dni.
"Cezary Kulesza faktycznie chce Szewczenkę"
Według informacji Jakuba Seweryna ze Sport.pl prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej "faktycznie skontaktował się z Szewczenką i obaj panowie doszli do porozumienia ws. potencjalnego objęcia biało-czerwonych". Mimo niedawnego rozstania z Genoą i plotkach o dłuższej przerwie od trenowania, Szewczenko jest zainteresowany przejęciem Polaków po Paulo Sousie. Pracę miałby zacząć od meczu z Rosją, co z punktu widzenia jego pochodzenia jest prestiżową rywalizacją.
Ukrainiec przejąłby reprezentację Polski pod kilkoma warunkami. Pierwszym z nich są zarobki na poziomie ok. 2,3-2,5 miliona euro. To w polskich realiach ogromna kwota. Przypomnijmy, że Paulo Sousa zarabiał rocznie "zaledwie" 800 tys. euro rocznie. To i tak znacznie więcej od Adama Nawałki, który w najlepszych dla siebie latach inkasował ok. 360 tys. rocznie w europejskiej walucie.
Aby sprostać oczekiwaniom finansowym Szewczenki, prezes Kulesza mógłby znaleźć dodatkowego sponsora na pokrycie kosztów. Takie rozwiązanie zastosowano w kadrze Ukrainy, kiedy to związek płacił byłemu napastnikowi 720 tysięcy dolarów, a uzupełnienie do trzech milionów zapewniali sponsorzy. W przeszłości PZPN wybierał taką opcję, gdy marka Tyskie była częściowym sponsorem kontraktu Leo Beenhakkera.
Drugim warunkiem jest pożegnanie Szewczenki z dotychczasowym pracodawcą. Ukrainiec ma zapewniony kontrakt do 2024 roku, którego łączna wartość wynosi 6 milionów euro i nie chce się go zrzec.
Były napastnik m.in. Milanu doprowadził Ukrainę do ćwierćfinału EURO 2020. Stylem jego drużyna nikogo jednak nie zachwyciła. Z kolei przygodę z Serie A zakończył po nieco ponad dwóch miesiącach. 15 stycznia z hukiem wyleciał z Genoi z bilansem 1-3-7, jedyne zwycięstwo odniósł w meczu pucharowym ze słabiutką Salernitaną.
REPREZENTACJA w GOL24
Byli piłkarze Ekstraklasy bez klubu. Do wzięcia kilka znanyc...
