Wyzywała ją, biła, podkładała nogi, szarpała za włosy- tak wyglądała rzeczywistość 10-letniej Agnieszki (z uwagi na dobro dzieci ich imiona zostały zmienione) w roku szkolnym 2019/2020. Dziewczynka przez wiele tygodni zmagała się z agresją ze strony swojej koleżanki Natalii, rówieśniczki z ławki. Moment kulminacyjny nastąpił, gdy dziewczyna wsadziła głowę Agnieszki do toalety. Agresorka zaciągnęła tam koleżankę za włosy.
Zaciągnęła mnie za warkocz do męskiej ubikacji, żeby zamoczyć mi włosy w toalecie – wspomina Agnieszka.
Ta sytuacja wydarzyła się tylko raz, ale była na tyle przykra dla dziewczynki, że od tej pory bała się przychodzić do szkoły. W nocy nie spała, miewała koszmary. Codziennie rano prosiła mamę, by choć na jeden dzień mogła opuścić lekcje w szkole i zapomnieć o niekończącym się koszmarze.
Moja córka bała się wychodzić do szkoły. Codziennie opowiadała mi o torturach, które przechodzi w szkole – wyjaśnia Ewelina, mama Agnieszki.
Niekończąca się opowieść
Sytuacja działa się przez prawie cały okres roku szkolnego. Mama ofiary zgłosiła sprawę do kuratorium oświaty, to z kolei skierowało ją do dyrektora szkoły. Ten nie odnotował zgłoszenia matki, dlatego pani Ewelina (nazwisko do wiadomości redakcji) napisała oficjalne pismo, w którym zwróciła się z prośbą o interwencję w sprawie powtarzających się aktów agresji wobec jej córki. Tego samego dnia w gabinecie Wojciecha Niezgody – dyrektora szkoły odbyła się rozmowa dotycząca problemu prześladowania. Dyrektor zapewnił, że w trybie pilnym sprawą zajmie się wychowawca klasy, pedagog szkolny, a mama agresywnej dziewczyny zostanie wezwana do szkoły na rozmowę.

Niespełna miesiąc później, Wojciech Niezgoda odpisał na pismo pani Eweliny. Podkreślił w nim, że szkoła podjęła niezbędne działania w tej sytuacji. Zapewnił także, że zostało podjętych pięć kroków, by zakończyć sprawę. Jednak spokój dziewczynki nie trwał zbyt długo.
„Bałam się, gdy musiałam iść do szkoły”
W końcu sytuacja się powtórzyła, a z czasem przemoc przybierała na sile. Natalia notorycznie wyrzucała śniadania dziewczynki do śmietnika. Agnieszka wyciągała wyrzucone kanapki i zjadała je. To potęgowało stres, ponieważ z tego powodu była wyśmiewana.
Po kolejnych skargach córki, kobieta postanowiła zadzwonić do dzielnicowego – Adama Kudłacioka. Policjant obiecał sprawą się zająć. Jak mówi, rozmawiał o sytuacji z prawnym opiekunem Natalii, a także udał się do szkoły, by poznać sprawę z perspektywy pedagoga szkolnego. W tym czasie dyrektor szkoły, skierował obie dziewczynki do pedagoga szkolnego. Na spotkanie z pedagogiem szkolnym została wezwana także mama poszkodowanej dziewczynki. Kobieta miała usłyszeć, że problem leży po stronie jej córki, a nie agresywnej koleżanki. Jak tłumaczy mama ofiary, pedagog miała jej powiedzieć, że ta nie radzi sobie z wychowaniem córki.
Spirala przemocy cały czas się nakręcała, a kolejne interwencje u dyrektora, kończyły się fiaskiem. Sprawa zakończyła się wraz z nadejściem końca roku szkolnego. W trakcie wakacji pani Ewelina złożyła odpowiednie papiery w sekretariacie i przeniosła córkę do innej szkoły. Jak mówi, by uchronić córkę przed kolejnymi przykrymi sytuacjami.
Dyrektor szkoły Wojciech Niezgoda, komentując powyższe zajścia podkreśla, że problemy były rozwiązywane na bieżąco. Dyrekcja miała kontakt i rozmawiała z rodzicami obu dziewczynek.Dyrektor zaprzecza, że policja interweniowała w sprawie.
Podkreślam raz jeszcze, że w wymienionym przypadku nie było interwencji policji, a rodzice dzieci – jako ustawowi opiekunowie – również nie zawiadamiali organów ścigania. – tłumaczy Niezgoda.
Dyrektor szkoły dodaje, że dyrekcja wypracowała skuteczne metody dialogu, które prowadzą do wygaszania sytuacji konfliktowych, w związku z czym, zdaniem Wojciecha Niezgody, obecnie w szkole nie ma już sytuacji konfliktowych.
Nie przeocz
Nowy rok szkolny, stare problemy
Do tej samej szkoły kilka lat później poszedł brat ofiary - Adam. Chłopiec we wrześniu br. poszedł do czwartej klasy. Wybrał pływanie, jako profil klasy sportowej do której uczęszczał i sytuacja się powtórzyła. Adam był wytykany palcami przez kolegów, niemal od pierwszego dnia szkoły, bo nie nadążał za narzuconym tempem na zajęciach z pływania. Chłopcu podstawiano nogi. Jego rzeczy wyrzucili do damskiej szatni. W końcu miały paść bardzo mocne słowa: „uważaj po lekcjach, zabijemy cię”. Adam tak mocno się wystraszył, że poprosił mamę, by ta odebrała go ze szkoły. Tym razem pani Ewelina, mając w pamięci sytuację z córką nie czekała i przeniosła syna do innej szkoły.
Według dyrektora, konflikt ucznia z kolegami z klasy, również został rozwiązany. Natomiast szczegóły sprawy nie zostaną ujawnione, ze względu na dobro uczniów.
Chorzowskie podstawówki są pod nadzorem wydziału edukacji miasta. W celu konfrontacji z zarzutami, skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym. Jak podkreśla Kamil Nowak, rzecznik prasowy chorzowskiego magistratu - na SP numer 5 nie wpłynęła żadna skarga ze strony rodziców.
Rodzice skarżą się na panującą w szkole przemoc
Powyższe sytuacje to nie jedyne niepokojące sygnały pochodzące z chorzowskiej placówki. Do Dziennika Zachodniego zgłosiły się kolejne mamy, których dzieci doświadczyły aktów przemocy ze strony rówieśników właśnie w tej szkole.
Jeden z uczniów był napastowany przez swojego kolegę z klasy. Rówieśnik chodził za nim, śledził go, lizał i dotykał. Chłopiec nie potrafił poradzić sobie z takim zachowaniem kolegi. Jego mama, wielokrotnie rozmawiała na ten temat z dyrektorem oraz pedagogiem. Dyrekcja tłumaczyła się, że „uciążliwy uczeń” zostanie przeniesiony przez rodziców do innej placówki. Sprawa zakończyła się podobnie jak u pani Eweliny, prześladowany chłopiec został przepisany do innej szkoły.
Inna mama, która także skarży się na niekompetencję dyrekcji, podkreśla, że jej syn wielokrotnie doświadczał agresji ze strony kolegów z klasy. Często wracał do domu z siniakami. Matka interweniowała u dyrekcji, zwykle słyszała powtarzający się komentarz, że w tej sprawie odbędą się rozmowy z uczniami oraz pedagogiem.
Nie tylko moje dziecko jest zastraszone, ale również cała klasa. – podkreśla mama ucznia.
Jak powinien postąpić rodzic, gdy dziecko doświadcza agresji?
Rodzic, w sytuacji, gdy dziecko przychodzi do niego z problemem doświadczanej agresji powinien się skupić na rozmowie z nim oraz być świadomym tego, że rozwiązywanie problemu będzie długim procesem.
To wymaga wielofalowego działania, obejmującego wiele obszarów. Przede wszystkim trzeba rozmawiać z dzieckiem. – podkreśla Beata Kozioł, psycholog.
Musisz to wiedzieć
- Kasia Diurska w... poszarpanych dżinsach więcej odsłania niż zakrywa. ZDJĘCIA
- Nie jedzcie tego! Biedronka, Lidl i IKEA usuwają żywność z toksyczną substancją
- Najładniejsze stadiony w Śląskiem: nowoczesne i te trochę mniej ładne, relikty PRL-u
- W domu w Dąbrowie Górniczej straszy? To nagrała ekipa Last Urbex
Zdaniem psycholog, dziecko, które doświadczyło agresji powinno uczęszczać na zajęcia, które ułatwią mu poradzenie sobie z emocjami, jakie wiążą się z przeżytymi wcześniej sytuacjami. Dziecko powinno nauczyć się kompetencji, które pozwolą mu radzić sobie w trudnych dla niego momentach, wzmocnią wiarę we własne siły. Oprócz tego młoda osoba, która doznała przemocy musi przepracować wiele emocji, by zobaczyć i zrozumieć, że agresja, której doświadczyła nie była jej winą.
Beata Kozioł podkreśla także, że ważne jest, by zdjąć z dziecka poczucie winy. Ofiara dzięki temu w przyszłości będzie miała mniejszy problem z nawiązaniem nowych znajomości.
