Fala uchodźców rośnie z dnia nadzień. Na początku wynosiła 3-5 tys. osób przekraczających granicę w Medyce.
- Ostatniej nocy w sobotę o godz. 23.30 otrzymaliśmy informację, że obsługa przejścia granicznego w Medyce mówi o odprawie rzędu tysiąca osób na godzinę i że w ciągu nocy będziemy mieć 10 tys. osób, głównie matki z dziećmi - poinformował W. Bakun.
60-tysięczne miasto nie jest w stanie pomieścić takiej ludzkiej fali, dlatego musi ją bezpośrednio kierować do innych miast.
- Wczoraj z Medyki autobusy odbierały uchodźców z Medyki i przewoziły do pociągów. Myśmy nie pytali tych osób, gdzie chcą jechać. Mówiliśmy im tylko, że będą obsłużone w Katowicach, Kielcach, Krakowie, nawet w Gdańsku. Najważniejszym naszym zadaniem w dniu wczorajszy było sprawne usuwanie tysięcy osób napływających na granicę i tak naprawdę ratowanie im życia – mówił prezydent Przemyśla.
O ile w pierwszym tygodniu kryzysu 95 proc. uchodźców wiedziało, u kogo w Polsce się zatrzyma, tak teraz większość ich tego nie wie.
- Muszą one zostać zagospodarowane przez Polskę i inne kraje Europy - dodał gospodarz Przemyśla.
Sekretarz generalny Krajowej Federacji Francuskiej Straży Pożarnej Jean-Paul Boslandem poinformował, że strażacy ochotnicy z Francji założą w Przemyślu punkt medyczny dla uchodźców.
Francuska delegacja przyjechała do Przemyśla w sobotę 5 marca rozpoznać potrzeby polskich służb. Jean-Paul Bosland powiedział w niedzielę, że w całej Francji strażacy zgłaszają chęć niesienia pomocy uchodźcom. Francuscy ochotnicy będą przede wszystkim nieść pomoc medyczną, bo jak podkreślił Jean-Paul Bosland w przeciwieństwie do innych europejskich straży ochotniczych specjalizują się oni w ratownictwie medycznym, jest to „francuska specyfika”.
- Oddajemy się do dyspozycji polskiej strony z pełnymi naszymi kompetencjami. Blisko 90 proc. działań strażaków we Francji skupia się na udzielaniu pomocy medycznej ludziom. Mamy w swoich szeregach lekarzy, ratowników, pielęgniarki, farmaceutów - mówił w Przemyślu Jean-Paul Bosland.
Formy współpracy uzgadniał z nim Waldemar Pawlak, prezes Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP. Podkreślił on, że fala uchodźców przemieszcza się w głąb kraju, dlatego pomocy muszą udzielać strażacy na miejscu, w miejscowościach w całym kraju i Europie, a nie tylko ochotnicy przysyłani na granicę. W pomoc na granicy są zaangażowane zastępy strażackie z przygranicznych gmin. Pomagają one przemieszczać uchodźców w głąb kraju. Dodał, 1000 jednostek OSP w kraju przekazało zestawy wyposażenia (hełmy, uniformy) i sprzęt ochrony osobistej na Ukrainę. Straże ochotnicze, jak z Bukowiny Tatrzańskiej, przekazują też samochody.
Punkty medyczne w podkarpackich punktach recepcyjnych obsługują ratownicy i pielęgniarki PCK 24 godziny na dobę. 24-godzinna obsada PCK funkcjonuje też w punkcie w Tesco w Przemyślu.
- Od czwartku 24 lutego, gdy wybuchła wojna, na wszystkich tych punktach udzieliliśmy pomocy ponad 1400 osobom - poinformował koordynator akcji PCK Marcin Kowalski. - Część tych osób, 50, była przetransportowana do szpitala. Osoby, które przychodzą na punkty recepcyjne są często w ciężkim stanie. Obecnie uruchomiliśmy wszystkie zasoby ratownictwa PCK. Na miejscu są jednostki PCK z Sandomierza, Ostrowca Świętokrzyskiego, Wrocławia, Poznania, Bydgoszczy. Jutro przyjeżdżają kolejne siły i środki aż z Koszalina i Trójmiasta, które są przygotowane do tego typu działań. Grafik mamy ułożony do końca marca – mówił Marcin Kowalski.
W Lublinie razem z niemieckim Czerwonym krzyżem jest budowane ogromne centrum logistyczne. Będzie ono odpowiadało za realizację i koordynację transportu, w porozumieniu z ukraińskim czerwonym krzyżem, na teren Ukrainy.
Marcin Kowalski zaapelował do Polaków o wpłaty na konto czerwonego krzyża. Są one ważniejsze niż dary, bo łatwiej je dopasować do potrzeb na terenie objętym wojną.
