Przypadki z udziałem Legii Warszawa zdecydowanie już nimi nie są, bo stanowią regułę. W każdym sezonie, w którym klub ze stolicy reprezentował nas w europejskich pucharach, dyrektor finansowy z Łazienkowskiej mógł z góry zamrażać część wpływów na poczet nadchodzących kar. Jedyną zagadką było to, czy zakładana kwota zbilansuje je w całości czy konieczne będzie dosypywanie dodatkowych środków.
W obecnych rozgrywkach Pucharu Konferencji tradycji stało się zadość. Co więcej, skala wybiła w kosmos, docierając do kręgów międzynarodowej dyplomacji. Wypada więc zastanowić się nad przyczynami zjawiska nabierającego takiego impetu. O dziwo, odpowiedź wydaje się prosta: źródło tkwi w krajowej lidze i obowiązujących w niej standardach. W Holandii i Anglii zaczynem awantur byli przecież fani, którzy przyjechali na mecz bez biletów, z przekonaniem, że jakoś to będzie. Jakoś, czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce nad Wisłą. To tu wszakże obowiązuje zasada, że lepiej na trybuny wpuścić wszystkich chętnych niż zmagać się z problemami wokół obiektu. To tu nie stanowi większego kłopotu wejście na stadion pomimo zakazu wyjazdowego. To tu racowiska i blokowanie ciągów komunikacyjnych stanowią element kibicowskiego folkloru. To tu stosowanie się do poleceń służb porządkowych zależy od dobrego humoru adresata. A ponieważ consuetudo altera natura est (przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka), zderzenie z innymi normami szybko zamienia się w bitwę o swoiście interpretowaną wolność, budząc agresję z obu ścierających się stron. Ba, w tej legijnej historii pojawił się jeden nowy element: w awanturach biorą udział nie tylko kibole, ale także szefowie klubu i sami zawodnicy. Oczywiście po części wynika to ze skali zdarzeń, ale jednocześnie tworzy wrażenie fatalnie rzutujące na cały wizerunek klubu. I dodaje paliwa rywalom wnioskującym o wyrzucenie go z europejskich salonów ze względu na wielokrotną recydywę.
A teraz do sedna. Klub z Łazienkowskiej w swoich kolejnych oświadczeniach konsekwentnie - i patrząc z zewnątrz można odnieść wrażenie, że bezrefleksyjnie - staje po stronie kibiców. Z tym większym zainteresowaniem warto spojrzeć na to, co dzieje się niedaleko od Warszawy, czyli w Lublinie. Tam prezes i główny udziałowiec Motoru zaczął swoim fanom wystawiać rachunek za straty wymierne oraz niewymierne , zapowiadając, że za każde odpalenie rac lub wywieszenie wulgarnych transparentów cena biletu na najbliższy mecz wzrośnie o 5 zł. Dwie filozofie, dwie decyzje, niemal ligowa wojna światów. Nie pierwsza, pewnie nie ostatnia, ale tym razem wyjątkowo jaskrawa. Za kogo trzymacie kciuki?
Nie przeocz
- Piłkarz Górnika Piaski trenerem mentalnym argentyńskiego mistrza świata z Chelsea
- Nowy trener Ruchu Chorzów Jan Woś poprowadził pierwszy trening z Niebieskimi ZDJĘCIA
- Kibice Górnika Zabrze znów pomogli drużynie! ZDJĘCIA fanów z meczu z Cracovią
- Pięć setów w meczu Aluron CMC Warta Zawiercie - GKS Katowice ZDJĘCIA KIBICÓW
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
