Finał Fortuna Pucharu Polski 2023 okazał się katastrofą. Fatalny poziom widowiska idealnie szedł w parze ze skandaliczną otoczką oraz nerwowością oplatającą całe wydarzenie, a znajdującą ujście w starciach trenerów i piłkarzy obu zespołów.
Dużą część winy ponosi za to PZPN, który pod rządami Cezarego Kuleszy niezmiennie budzi skojarzenie z łodzią pozbawioną steru, sternika i nawigacji. Przedfinałowe wydarzenia także tę opinię potwierdzają. Najpierw mieliśmy kolejny szantaż ze strony środowisk kibicowskich, a potem - już po osiągnięciu porozumienia - zadziwiającą kapitulację związku przed kolejnym absurdalnym żądaniem. Tym razem dotyczącym zmiany ustalonego wcześniej numeru bramy, w której miała odbywać się kontrola elementów oprawy. Późniejsze odpalanie rac na trybunach było najlepszą odpowiedzią na pytanie o co w tym wszystkim naprawdę chodziło.
PZPN nie popisał się także w kwestii bezpośrednio już dotyczącej meczu, czyli wyboru sędziego. Postawienie na Piotra Lasyka, mając świadomość, że jedna ze stron (Raków) ma do tego akurat arbitra całą listę pretensji i zażaleń, w dodatku w znaczącej części świeżo datowanych, bo dotyczących ligowego starcia sprzed miesiąca, było decyzją gwarantującą niezdrowe emocje. Owa gwarancja została zrealizowana, a sam arbiter potwierdził, że na spotkania o takiej wadze jest dla niego zdecydowanie za wcześnie. Czy pod nieobecność Szymona Marciniaka nie można było wyłożyć pieniędzy na arbitra z zagranicy, na przykład z Ukrainy, co byłoby w dodatku świetnym zagraniem wizerunkowym? To, że w piłkarskiej centrali nikt na takie rozwiązanie nie wpadł, specjalnie jednak nie dziwi, zwłaszcza, że nie mając profesjonalnych „strażaków” i tak trzeba było gasić kolejny wielki pożar, jaki wywołał wywiad Fernando Santosa. Jak widać katastrofy medialne związane z inauguracyjną konferencją Michniewicza, sprawą ochroniarza „Gruchy”, aferą premiową i kilkoma innymi poważnymi wpadkami niczego obecnego prezesa nie nauczyły.
A teraz na związkowym stole leży kolejny brzydko pachnący pasztet w postaci wydarzeń, jakie miały miejsce po meczu. Filip Mladenović uderzył wtedy trzech piłkarzy Rakowa i doprowadził do gigantycznej awantury. PZPN musi zareagować, i to sposób adekwatny do skali wybryku, a z tym w komisjach dyscyplinarnych do tej pory bywa bardzo średnio. No i jest w niej sporo wątków pobocznych (np. zachowanie obu szkoleniowców czy próba podcięcia uciekającego Mladenovicia przez jednego z częstochowian). Do tego wszystkiego przydałaby się też jasna komunikacja ze strony związku, co oznacza wyzwanie z gatunku tych, które PZPN od początku kadencji obecnych władz zdecydowanie przerastają.
Nie przeocz
- 8,5 tys. fanów Niebieskich w Gliwicach. Gorąca atmosfera na trybunach ZDJĘCIA KIBICÓW
- Nowy stadion GKS Katowice znów urósł. Zobaczcie najnowsze zdjęcia z placu budowy
- Górnik Zabrze: Zdjęcia z rozbiórki starej części stadionu przed budową nowej trybuny
- Żona Dawida Kubackiego walczy o życie! Co się stało?
Musisz to wiedzieć
- Najlepsze memy po meczu Barcelona - Real. Lewandowski nie zdobędzie Pucharu Króla
- Aluron CMC Warta Zawiercie o krok od półfinału PlusLigi ZDJĘCIA KIBICÓW I MECZU
- Górnik Zabrze spadnie z PKO Ekstraklasy? Aż 11 drużyn zagrożonych
- Możecie zamówić krzesełka ze starej trybuny Górnika Zabrze. Zobaczcie ceny ZDJĘCIA
Bądź na bieżąco i obserwuj
