Rafał Musioł: Pucharowy pasztet na stole PZPN-u

Rafał Musioł
- Czy pod nieobecność Szymona Marciniaka nie można było wyłożyć pieniędzy na arbitra z zagranicy, na przykład z Ukrainy, co byłoby w dodatku świetnym zagraniem wizerunkowym? To, że w piłkarskiej centrali nikt na takie rozwiązanie nie wpadł, specjalnie jednak nie dziwi - pisze Rafał Musioł, zastępca szefa działu sportowego Dziennika Zachodniego.

Finał Fortuna Pucharu Polski 2023 okazał się katastrofą. Fatalny poziom widowiska idealnie szedł w parze ze skandaliczną otoczką oraz nerwowością oplatającą całe wydarzenie, a znajdującą ujście w starciach trenerów i piłkarzy obu zespołów.

Dużą część winy ponosi za to PZPN, który pod rządami Cezarego Kuleszy niezmiennie budzi skojarzenie z łodzią pozbawioną steru, sternika i nawigacji. Przedfinałowe wydarzenia także tę opinię potwierdzają. Najpierw mieliśmy kolejny szantaż ze strony środowisk kibicowskich, a potem - już po osiągnięciu porozumienia - zadziwiającą kapitulację związku przed kolejnym absurdalnym żądaniem. Tym razem dotyczącym zmiany ustalonego wcześniej numeru bramy, w której miała odbywać się kontrola elementów oprawy. Późniejsze odpalanie rac na trybunach było najlepszą odpowiedzią na pytanie o co w tym wszystkim naprawdę chodziło.

PZPN nie popisał się także w kwestii bezpośrednio już dotyczącej meczu, czyli wyboru sędziego. Postawienie na Piotra Lasyka, mając świadomość, że jedna ze stron (Raków) ma do tego akurat arbitra całą listę pretensji i zażaleń, w dodatku w znaczącej części świeżo datowanych, bo dotyczących ligowego starcia sprzed miesiąca, było decyzją gwarantującą niezdrowe emocje. Owa gwarancja została zrealizowana, a sam arbiter potwierdził, że na spotkania o takiej wadze jest dla niego zdecydowanie za wcześnie. Czy pod nieobecność Szymona Marciniaka nie można było wyłożyć pieniędzy na arbitra z zagranicy, na przykład z Ukrainy, co byłoby w dodatku świetnym zagraniem wizerunkowym? To, że w piłkarskiej centrali nikt na takie rozwiązanie nie wpadł, specjalnie jednak nie dziwi, zwłaszcza, że nie mając profesjonalnych „strażaków” i tak trzeba było gasić kolejny wielki pożar, jaki wywołał wywiad Fernando Santosa. Jak widać katastrofy medialne związane z inauguracyjną konferencją Michniewicza, sprawą ochroniarza „Gruchy”, aferą premiową i kilkoma innymi poważnymi wpadkami niczego obecnego prezesa nie nauczyły.

A teraz na związkowym stole leży kolejny brzydko pachnący pasztet w postaci wydarzeń, jakie miały miejsce po meczu. Filip Mladenović uderzył wtedy trzech piłkarzy Rakowa i doprowadził do gigantycznej awantury. PZPN musi zareagować, i to sposób adekwatny do skali wybryku, a z tym w komisjach dyscyplinarnych do tej pory bywa bardzo średnio. No i jest w niej sporo wątków pobocznych (np. zachowanie obu szkoleniowców czy próba podcięcia uciekającego Mladenovicia przez jednego z częstochowian). Do tego wszystkiego przydałaby się też jasna komunikacja ze strony związku, co oznacza wyzwanie z gatunku tych, które PZPN od początku kadencji obecnych władz zdecydowanie przerastają.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
GórnoŚlązak
Autor komentarza kompletnie niewiarygodny pismarczyk PO-wiązany z komunistami. Czy w końcu będziemy mieli obiektywnych piszących prawdę dziennikarzy a nie związanych z Górnikiem Zabrze łgarzy donoszących na policję na kibiców innych klubów ????? STOP pismaczynom ,którzy zamiast pisania prawdy zajmują się donosicielstwem. Rzygać się chce. Weryfikacja kompetencji przebiegła w Polska Press źle i nieudolnie. Może czas się zabrać za kapusiów i klakierów SLD i PO??????
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl