Spis treści
- Rywalizacja z kulomiotkami NRD, ZSRR, CSRS i Bułgarii
- Niepobity dotychczas rekord świata Lisowskiej
- Mężczyźni lubią trenign siłowy, kobiety – nie
- Brązowa medalistka halowych mistrzostw Europy 1973
- Ogólnorozwojówka, elastyczność i dynamika pomagały
- Powrót do czołówki polski kulomiotów mało realny
- Wciąż uczy wf-u w szkole i startuje w zawodach
- Planuje kolejne starty w nadchodzącym roku
Pchając kulą ponad 19 i pół metra Ludwika Chewińska obecnie znajdowałaby się w europejskiej i światowej czołówce. Osiem najlepszych wyników w kobiecej historii tej konkurencji zostało uzyskanych w latach 70. i 80.
Rywalizacja z kulomiotkami NRD, ZSRR, CSRS i Bułgarii
– Kiedyś dominowały zawodniczki z NRD, ZSRR, Czechosłowacji i Bułgarii. Można powiedzieć, że to były najsilniejsze kobiety na świecie, bo ta konkurencja wymaga ogromnej siły. Trzeba było mieć dużą masę ciała. Moje koleżanki, które pchały ponad 20 metrów, były ode mnie silniejsze fizycznie. Wyglądały zupełnie inaczej niż ja, choć też osiągałam bardzo dobre wyniki
– powiedziała Chewińska.
Wśród kulomiotek jeszcze do niedawna dominowała technika klasyczna. Bardziej dynamiczną technikę obrotową jako pierwsi zaczęli stosować mężczyźni, a u kobiet stała się ona powszechna dopiero w ostatnich latach.
– Do techniki obrotowej nadają się niewysokie i krępe zawodniczki. W moich czasach stosowano tylko technikę klasyczną. Nową, zwaną obrotową, wprowadzili Amerykanin Parry O'Brien i Aleksandr Barysznikow z ZSRR. Natomiast kobiety nie pchały w taki sposób
– przypomniała.
Niepobity dotychczas rekord świata Lisowskiej
Rekord świata w 1987 roku wynikiem 22,63 ustanowiła Natalia Lisowska z ZSRR. W XXI wieku żadna kulomiotka nie zbliżyła się do tego wyniku.
– Obecnie zawodniczki wyglądają potężnie, ale wydaje mi się, że są słabsze psychicznie. Moje pokolenie trenowało w spartańskich warunkach. Byliśmy twardsi i odporniejsi. Nie mieliśmy takich wygód i nowoczesnych hal, często z pełną odnową biologiczną. Nasze treningi odbywały się w grupie, było wesoło i radośnie. Obecnie jest inaczej. Byłam teraz na obozie w Cetniewie. Patrzyłam jak trenują i było to dla mnie smutne. Zawodniczki miały słuchawki na uszach i nie rozmawiały ze sobą. Nie było takiej spontaniczności. My natomiast cieszyłyśmy się ciężkim treningiem i z przyjemnością go wykonywałyśmy. Oddawałyśmy po sto pchnięć dziennie. To była katorżnicza praca
– przypomniała była lekkoatletka.
Mężczyźni lubią trenign siłowy, kobiety – nie
Odmienna jest sytuacja w pchnięciu kulą mężczyzn. Osiągane są wyniki powyżej 23 metrów, a w 2023 roku Ryan Crouser poprawił rekord świata na 23,56.

– Mężczyźni lubią trening siłowy. Dla nich siła jest priorytetem. Szczycą się tym, że ktoś podniósł ciężką sztangę, dużo wycisnął leżąc, zrobił przysiad, zarzut czy rwanie. Dla nich to duża frajda. Natomiast kobiety tego unikają. Boją się, że będą miały zbyt duże mięśnie. Kobieta woli być smukła, szczupła i bardziej delikatna. Natomiast mężczyzna lubi mieć uwidocznione mięśnie. To chyba jest powodem, dlaczego mężczyźni poprawiają rekordy, a kobiety nie
– analizowała.
Chewińska zdobyła 11 złotych medali mistrzostw Polski na stadionie oraz pięć w hali. Uważa jednak, że jej ówczesnej dominacji nie można porównać do osiągnięć choćby Anity Włodarczyk w rzucie młotem.
Brązowa medalistka halowych mistrzostw Europy 1973
– Tamte czasy były zupełnie inne. Nie mieliśmy dietetyka, sponsorów i żadnej pomocy. Anita była na wyższym poziomie sportowym. Zdobyła złote medale olimpijskie. Ja natomiast byłam 10. w igrzyskach w Monachium. Srebrny medal, który zdobyłam w Rotterdamie w halowych mistrzostwach Europy w 1973 roku, uważam jednak za duży sukces. Do dziś jestem z tego dumna, że wtedy ograłam Rosjanki i Niemki, które przewyższały mnie budową fizyczną. Ja natomiast byłam odporna psychicznie. Nie obawiałam się przeciwniczek. Wiedziałam na co mnie stać w danym momencie
– wyznała.
W 2018 roku Paulina Guba została mistrzynią Europy w Berlinie. W kolejnym sezonie Klaudia Kardasz zdobyła brąz Uniwersjady w Neapolu. Od tamtej Polki nie odnosiły sukcesów w pchnięciu kulą na arenie międzynarodowej.
Ogólnorozwojówka, elastyczność i dynamika pomagały
– Myślę, że to kwestia przygotowania ogólnorozwojowego. Ja zaczynałam od wieloboju. Nie tylko pchałam kulą, ale skakałam wzwyż i w dal, biegałam przez płotki. Elastyczność i dynamika pomagały, co więcej – pozytywnie wpływały na technikę. W kole trzeba eksplodować i uwolnić dużą energię w krótkim czasie. Natomiast dziewczyny mają chyba określony zakres ćwiczeń i nie trenują nic oprócz pchnięcia kulą. Uważam, że to błąd. Dynamika jest bardzo potrzebna, podobnie jak siła i psychika startowa. Paulinie i Klaudii brakuje dynamiki. Technika wygląda u nich dobrze, ale są za wolne. Siła musi być związana z szybkością, żeby wykorzystać to, co wypracowało się na treningu
– podkreśliła Chewińska.
Powrót do czołówki polski kulomiotów mało realny
Polscy kulomioci odnieśli wiele sukcesów na arenie międzynarodowej. Tomasz Majewski w 2008 i 2012 roku został mistrzem olimpijskim. Później Michał Haratyk i Konrad Bukowiecki zdobywali medale mistrzostw Europy, ale w ostatnich latach konkurencja odskoczyła Biało-Czerwonym.
– Ciężko będzie naszym wrócić do światowej czołówki
– oceniła.
Wciąż uczy wf-u w szkole i startuje w zawodach
Po zakończeniu kariery Chewińska została nauczycielką wychowania fizycznego. Pracowała w kilku szkołach w Warszawie.
– Zaczęłam pracować w szkole podstawowej, potem uczyłam w liceum, a obecnie, od 22 lat, uczę w Zespole Szkół nr 27 przy ulicy Rzymowskiego na Mokotowie. Dla mnie to świetna praca. Moje trzy siostry również były nauczycielkami. Ja też o tym marzyłam. Sprawia mi to wielką frajdę i satysfakcję, że mogę przekazać młodzieży swoje doświadczenie. Wpajam, że mają być przygotowani do lekcji wychowania fizycznego, ponieważ to pozytywnie wpływa na ich zdrowie, sprawność i samopoczucie. Jeśli się trenuje, to organizm jest bardziej uodporniony. Sama wciąż trenuję i startuję w zawodach
– zdradziła kulomiotka.
Planuje kolejne starty w nadchodzącym roku
Chewińska od dawna rywalizuje w kategorii masters, czyli dla osób, które ukończyły 35 lat. Jest rekordzistką Polski w czterech kategoriach wiekowych: 45-49, 65-69, 70-74 i 75-79.
– Skończyłam karierę zawodową, ale dalej trenowałam. Mój rekord kraju ma 48 lat, ale należą do mnie też rekordy w poszczególnych kategoriach wiekowych. Wielokrotnie startowałam w mistrzostwach Polski, Europy i świata, gdzie zdobywałam medale. Rywalizowałam również w rzucie młotem, dyskiem i ciężarkiem. To jest przedłużenie kariery i sposób na utrzymanie ogólnej sprawności, życia i młodości. Trudno jest mi się rozstać ze sportem
– przyznała.
W przyszłym roku Chewińska ma zaplanowane kolejne starty.
– Obecnie przygotowuje się do mistrzostw Polski, które odbędą się 8 lutego w Toruniu. Kolejnymi zawodami będą halowe mistrzostwa świata, które odbędą się w marcu na Florydzie. Chcę tam nie tylko pojechać, ale wywalczyć kolejne medale, które przyniosą mi satysfakcję. Moi uczniowie wiedzą, że nadal startuję. Mają przykład, że w życiu można być zadowolonym z tego, co się robi. W szkole była nawet wystawa moich medali i pucharów
– poinformowała.
Kulomiotka obecnie startuje w kategorii wiekowej 75-79 lat.
– Mam satysfakcję z tego, że wciąż mogę rywalizować. Podczas zawodowej kariery to była ciągła walka o stypendium i utrzymanie się w kadrze narodowej. Natomiast teraz czerpię z tego przyjemność, ale na zawodach wciąż czuję adrenalinę, chcę uzyskać wartościowy wynik, choć wiadomo, że człowiek się starzeje. Trzeba jednak podtrzymywać się na duchu, spędzać czas z ludźmi, przyjaciółmi i cieszyć się z tego, co jest
– podsumowała.
Rekord z „najdłuższą brodą” w polskiej lekkoatletyce
Jej rekord ma „najdłuższą brodę” w polskiej lekkoatletyce. 38 lat liczą sobie też dwa rekordy Polski Bronisława Malinowskiego, który 5 lipca 1976 roku przebiegł 5000 m w 13.17,69, a 23 dni później podczas igrzysk olimpijskich w Montrealu w biegu na 3000 m z przeszkodami uzyskał czas 8.09,11.
Również w 1976 roku Irena Szewińska przebiegła 400 m w 49,28, ale ten rekord w lipcu został poprawiony na 48,90 przez Natalię Bukowiecką (dawniej Kaczmarek).
Czwarte miejsce na liście najstarszych rekordów Polski zajmuje uzyskany przez Jerzego Kowola w 1978 roku wynik 27.53,61 w biegu na 10 000 m. Dwa kolejne rekordy kraju zostały ustanowione w 1980 roku – Jolanta Januchta przebiegła 800 m w 1.56,95, a Grażyna Rabsztyn uzyskała 12,36 w biegu na 100 m przez płotki. Do tego wyniku na 0,01 sekundy zbliżyła się w tym roku Pia Skrzyszowska.
W 1984 roku Marian Woronin przebiegł 100 m w 10,00 i do dzisiaj pozostaje „najszybszym Polakiem w historii”.
– Chciałbym, żeby ktoś pobił ten rekord, bo coraz szybciej się starzeję. Z drugiej strony ludzie wciąż mnie pamiętają, bo jestem rekordzistą Polski. Gdybym nie był, to pewnie już dawno by zapomnieli. Każdy kij ma dwa końce
– skomentował były sprinter.(PAP)
