Pomysł na „Głosy z zaświatów” był naprawdę ciekawy. Wspomnienie w popularnej literaturze o jednej z masowych niemieckich zbrodni, tym bardziej ohydnej, bo popełnionej w imię chorych idei, na dzieciach z pewnością ma sens. Remigiusz Mróz, jak przystało na wytrawnego twórcę thrillerów buduje napięcie, przy czym główny bohater serii – Seweryn Zaorski – nie jest postacią jednoznaczną. Wyrzucony ze służby, samotny ojciec, w dodatku sypiający z żoną najlepszego przyjaciela – gdyby nie bezgraniczne oddanie dzieciom – doprawdy trudno by go polubić. Zwłaszcza, że swoje frustracje topi w alkoholu – to takie filmowe („Listy zza grobu” - pierwsza część perypetii patomorfologa ma być zekranizowana), ale też mocno oklepane.
Znając perfekcję Mroza wierzy się natomiast scenom, w których Seweryn Zaorski popisuje się swoją wiedzą o ludzkim ciele, w myśl motta książki ”Gdy ciało umiera, rozkwita w nim życie”. Mam natomiast poważny problem z wątkiem pedofilskim. Moim zdaniem, to te sekwencje bardziej trzymają czytelnika w napięciu, niż dochodzenie, kto i dlaczego przemawia do patomorfologa i jego kochanki „głosami z zaświatów”. Finałowe sceny, wyjątkowo drastyczne, nie do końca konweniują z thrillerem – w gruncie rzeczy pisarstwem rozrywkowym. Epatowanie okrucieństwem i bezwzględnością księdza jest napisane z dużą wprawą, kto jednak nie stroni od dobrych polskich reportaży prasowych, podobne teksty zna z non fiction. Czy rzeczywiście tak drastyczny finał na plebanii coś wnosi w zagadkę „głosów”? Moim zdaniem – nie.
„Głosy z zaświatów” pozostawiają czytelnika racze w stanie frustracji. Oczywiście, nie każda książka musi mieć dobre zakończenie, ta nie ma. A Remigiusz Mróz w posłowiu zapowiada, że do książkowej pary kochanków wróci. Oby tylko nie z intrygami rodem z brazylijskich seriali.
Remigiusz Mróz o ilości książek, które pisze: Słyszałem już, że jestem cyborgiem, robotem, grupą autorów, wydającą pod pseudonimem
Źródło: 20m2 Łukasza
