Do złudzenia przypominają pistolety, strzelby czy karabinkami. Ich ceny wahają się od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. W ostatnim czasie robią one furorę wśród młodych ludzi. Dzieci masowo „zbroją się” w repliki broni ASG (Air Soft Gun), na które - jak mówi ekspert - nie potrzeba pozwolenia.
Czytaj Podwórkowe zabawy z karabinami [KOMENTARZ OD REDAKTORA]
- Młodzi ludzie, między innymi z Gdańska, biegają po osiedlach z karabinami typu ASG, zdarza się, że na metalowe, a nie plastikowe kulki - alarmuje nasza Czytelniczka.
Taki sprzęt można bez żadnych problemów zakupić w sieci. Ceny imitacji pistoletów, rosyjskich czy amerykańskich karabinków szturmowych lub karabinów wyborowych wahają się od kilkuset złotych do nawet kilku tysięcy złotych.
Eksperci ostrzegają, że taka „parabroń” może być niebezpieczna.
Czytaj: Strzelnica na celowniku mieszkańców Wrzeszcza
- Nie tylko metalowe, ale i plastikowe kulki mogą wyrządzić realną szkodę, gdy ktoś zostanie postrzelony w skroń lub oko. Dlatego powinno się używać ASG odpowiedzialnie, to znaczy w ochronnych goglach i na przykład na strzelnicy - mówi Jarosław Jędrzejczyk, były policjant, pasjonat militariów i specjalista od bezpieczeństwa wewnętrznego Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni.
Niestety, jednak dorośli kupujący ASG swoim pociechom często nie zdają sobie z tego sprawy. Nierzadko wychodzą z założenia, że... jest to zwykła zabawka.
- Tę natomiast można zmodyfikować tak, że wzrośnie jej siła rażenia. Powierzanie takiej „parabroni” dziecku i zostawianie tego bez nadzoru to skrajna nieodpowiedzialność - podkreśla nasz rozmówca.
Air Soft Gun - czy to repliki karabinów, czy zwykłych pistoletów - działają podobnie jak wiatrówki. Pociski z lufy wyrzucane są za sprawą gazu lub sprężonego powietrza.
Zobacz: Do końca 2018 powstanie Obrona Terytorialna. Jak będzie działała nowa formacja?
- W myśl ustawy o broni i amunicji, repliki ASG nie są bronią w pełnym tego słowa znaczeniu, nie jest więc potrzebne na nie zezwolenie, nie trzeba też tej „parabroni” rejestrować. Kryterium jest siła wyrzutu pocisku z lufy, który w przypadku ASG nie przekracza 17 dżuli - tłumaczy Jarosław Jędrzejczyk. Ekspert ostrzega przy tym: - Jednak w rękach dziecka, niedoświadczonej osoby, która nie ma odpowiedniego zabezpieczenia, a zwłaszcza maski na twarzy, ASG może być śmiertelnie groźne.
Pociski „wyrzucane” z replik to z reguły plastikowe kulki, choć zdarzają się przypadki wykorzystania tych wykonanych z metalu. - Strzał z odległości jest bolesny, strzał z bliska, zwłaszcza w twarz, może poważnie okaleczyć trafioną osobę. I nie mówię tu tylko o sytuacji, w której ktoś zostanie postrzelony w oko - stwierdza Jarosław Jędrzejczyk.
Zdaniem specjalisty, rodzice, którzy ulegają dzieciom czy modzie i kupują ASG pociechom, narażają zarówno je, jak i otoczenie, na szczególne niebezpieczeństwo.
Tymczasem niewykluczone, że nieprofesjonalne wykorzystanie Air Soft Gunów (czyli np. poza strzelnicą) może pociągnąć za sobą... konsekwencje prawne.
Więcej na ten temat czytaj w najnowszym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" (13.10.2016r.)