Ring rodzinny: Matka Doroty Szelągowskiej

Redakcja
Katarzyna Grochola - autorka aż sześciu bestsellerów. Ostatni "Trzepot skrzydeł" właśnie pojawił się w księgarniach. Kocha dobry jazz i kuchnię swojej córki Doroty.

To, co powiedziała o mnie Dorota, to prawie wszystko prawda lub prawie wszystko nieprawda. Owszem, przedpokój zielony ma być, ale dlaczego ona zdradza, co ja mam w sypialni? Nikt nie jest doskonały. I przykład z samochodem: owszem, zaliczkowałam i pojechałam odebrać, ale gdy zobaczyłam to jajeczko na parkingu, nie było żadnej tęczy. On naprawdę do mnie mrugnął. Nie mogłam więc go nie kupić, choć rzeczywiście nie miał gwarancji. A ponieważ zawsze marzyłam o terenowym, to i tak teraz jeżdżę vitarką, zieloną.

I już jej nie zmienię. I nigdy nie jechałam na hamulcu ręcznym aż 40 km. A ostatnio stół kupiłam przed Wigilią, żeby wszyscy mogli wygodnie przy nim siedzieć. Ale Dorotka i tak powiedziała, że stół, przy którym ona siedzi, powinien być taki, żeby mogła mieć pod nim nogę na nogę, a pod tym się nie mieści.

Moja córka kupuje jakiś odlotowy fotel, o którym marzyła "od zawsze", jakiejś firmy, która "normalnie, mamo, to ty nie wiesz, że to jest..." i tu pada nazwa, która oczywiście nic mi nie mówi. "Nie kompromituj się" - słyszę. Ale ja się nie czuję skompromitowana w ogóle i w ogóle tego nie rozumiem.

O ile ja zagracam i nie rozstaję się z krzesłami za 40 złotych, które kupiłam 10 lat temu, o tyle ona ma niezwykłą zdolność tworzenia harmonijnych przestrzeni, talent do aranżacji wnętrz i wybitną wyobraźnię nie tylko jeśli chodzi o przestrzeń, ale i dobór kolorów czy jakichś tapet, na które normalny człowiek nie zwróciłby uwagi. Czy jakiegoś jelonka, który po przemalowaniu na jadowity morski kolor komponuje się niezwykle z tymi tapetami.

Gotuje rewelacyjnie. Jej naleśniki ze szpinakiem na miodzie z orzechami nie mają sobie równych. Albo lasagne. Albo sałatki. Albo zupa z dyni. Albo cokolwiek. Pierwszy raz poważnie wzruszyła mnie i zdenerwowała jednocześnie (w czym celuje do dzisiaj) obiadem, który samodzielnie ugotowała. To był kurczak w cytrynie z ogórkami i cukinią, jej własny przepis, przepyszny. Zadzwoniła do mnie do pracy i powiedziała: "Kiedy przyjeżdżasz, bo widzę, że on się przyrumienia". Nie zrozumiałam, o co chodzi. "Nastawiłam piekarnik na całą podziałkę, więc musisz przyjechać" - powiedziała Dorotka, lat siedem i sześć miesięcy. Nigdy potem nie pędziłam tak do domu, taksówką, rzecz jasna, w połowie dnia pracy. Myślałam, że umrę z przerażenia.

10 lat później, wracam do domu, prawie wieczorem, ciemno, Dorotka już dawno powinna wrócić ze szkoły (cztery kilometry dalej). Zima. Stoję w kożuchu przy sekretarce automatycznej i słyszę wredny głos jakiejś urzędniczki, która obojętnym tonem mówi: "Więc wiadomość o zaginięciu pani córki dotarła późno, niemniej jednak wszczęliśmy tryb postępowania w takich wypadkach i przeczesaliśmy lasy pod Komorowem. Ale ciała nie znaleziono, więc jutro będziemy kontynuować poszukiwania. Dziękuję, do widzenia. W razie czego proszę dzwonić...".

Pamiętam, jak przestało mi bić serce i cały świat zrobił się czarny. Opadłam na krzesło, oblało mnie gorąco. Jak przez mgłę docierały do mnie dalsze słowa bez znaczenia, wypowiadane tym samym tępym, nieprzyjemnym, obcym tonem - "więc proszę dzwonić do Karoliny" - i nagle ten głos przeszedł w znany mi, ciepły głos mojej córeczki - "bo ja tam dzisiaj śpię, mamo!".

Ponieważ ma zdolność zmieniania głosu, więc jeszcze parę razy zdarzyło się jej mnie nabrać, czego nienawidzę!

Dzisiaj już się nie kłócimy i nie rzucamy w siebie niczym. Ja się zdecydowanie nie wtrącam w jej życie, w jej mieszkanie, fryzurę. 10 lat terapii robi swoje. Ona natomiast zmieniałaby i moje ubrania, i moje włosy, i moje krzesła. Terapia się przydaje, już o to się nie wściekam. Słucham jej rad, chociaż ona o tym nie wie, bo nie zwykłam się do tego przyznawać. Jestem uważniejsza i ostrożniejsza dzięki jej intuicji. Ja lubię ludzi a priori, ona wykazuje więcej zdrowego rozsądku.
Niestety, nie mam się do czego przyczepić, co mnie trochę martwi.

Jeszcze niedawno mówiła, kiedy się wtrącałam: "Dlaczego ty chcesz mnie bez przerwy kontrolować, musisz przyjąć, że ja mam własne życie! Inne matki tego nie robią!". Potem, kiedy przestałam się wtrącać, mówiła: "Dlaczego ty się w ogóle mną nie interesujesz, przecież jesteś moją matką? Inne matki dzwonią bez przerwy do swoich dzieci!". Ale tak mam ze wszystkim przez całe życie.
Nasze relacje opierają się na czystej energii.

Jesteśmy podobne, z tym że Dorota jest piękna, choć mięsa lepiej robię ja. Ona lepiej pisze, ale na razie to ja jestem pisarką. I nie możemy bez siebie żyć, choć mnóstwo rzeczy doprowadza nas do szału, ale, jak wiadomo, wkurza nas w innych to, czego nie akceptujemy u siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl