Julia Kamińska
Dobrze mieć brata. Zwłaszcza takiego, który rozumie lepiej niż rodzice. Bo mnie i Christianowi wystarczy spojrzenie, żeby wiedzieć, o co chodzi. Co nie znaczy, że zawsze tak było. W dzieciństwie się tłukliśmy. Christian zawsze był rozsądniejszy. Nawet wtedy, gdy ledwo nauczył się chodzić. W rodzinie krąży taka anegdota: Gdy ja wdrapywałam się na drzewo, on pod nim stał, patrzył do góry i mówił: "Zejdź, bo będą kłopoty".
Jestem od brata 4 lata starsza i często stawałam w jego obronie. Dziś też. Kiedy tata go prosi, żeby narąbał drewna do kominka. Brat tego nie znosi, więc się wykręca, jak się da, a tata jest zły, bo chciałby mieć posłusznego syna. Wtedy tłumaczę: "Tato, dobrze go wychowałeś, on tylko nie lubi rąbać drewna".
Christiana denerwuje moje mizdrzenie się, udawanie dzidzi. Ja o tym wiedziałam i robiłam tak, żeby go rozdrażnić. Kiedyś, gdy jego irytacja sięgnęła zenitu, spuścił mi lanie, a potem tego żałował. Nawet teraz lubię go od czasu do czasu podenerwować i wtedy mówię coś głosem, którego on nie znosi. Jadąc tramwajem na wywiad, też wygłupialiśmy się na przystanku.
Na szczęście gram w takiej charakteryzacji, że kiedy ją z siebie zmyję, nikt mnie na ulicy nie rozpoznaje. W serialu mam tapirowaną grzywkę, aparat na zębach, fatalny zestaw ubrań. Christian, jak mnie pierwszy raz zobaczył, o mało nie umarł ze śmiechu. Między innymi dlatego, że jest estetą. Wie, jak się ubrać, i często doradza mi, co włożyć na wielką galę. Albo w sklepie, kiedy waham się między dwiema rzeczami. Na co dzień on jest nieskazitelny, ja mam na sobie cokolwiek. Śmieję się, kiedy od czasu do czasu łapię na sobie jego ciężki wzrok i słyszę westchnienie. Mnie się moja charakteryzacja podoba. Gram, robię to, co lubię, ale zachowałam prywatność. A mój serialowy kolega Filip Bobek nie może spokojnie zrobić zakupów w sklepie (śmiech).
Mamy z Christianem takie samo poczucie humoru. Abstrakcyjne. Kochamy kabaret Mumio i Limo. Popis swoich absurdalnych skłonności daliśmy wtedy, gdy do naszego domu w Gdańsku przyjechała ekipa z "Dzień dobry TVN". Ja, mimo że umiem grać na pianinie, grałam w kółko cztery takty, a Christian chodził po domu z mosiężną kurą w jednej, a z bułką w drugiej ręce. Nie wiem, czy byli zadowoleni, ale nic się już nie dało zrobić, bo to szło na żywo.
Czego w nim nie lubię? Pesymizmu. Dla niego szklanka jest do połowy pusta, a dla mnie do połowy pełna. Dziś na przykład był ze mną cały dzień na planie "Brzyduli". Nudził się, bo zdjęcia trwają od rana do wieczora. Zaproponowano mu statystowanie. Dostał coś do ubrania i zamiast się ucieszyć, że coś będzie robił, przyszedł do mnie i marudził, jaką dostał ciasną kurtkę. W każdej rzeczy musi znaleźć jakąś wadę i od razu się tym ze mną dzieli, co psuje mi humor.
Christian wierzy we mnie, kibicuje mi od dawna i cieszy się z każdej mojej roli. Ale aktorstwo to też jego pasja. Graliśmy razem w serialu "Pełną parą", a w filmie "Inka", gdzie ja bez powodzenia starałam się o rolę tytułowej bohaterki, to on dostał rólkę. Bardzo to przeżyłam. Razem byliśmy w teatrze młodzieżowo-edukacyjnym Wybrzeżak, graliśmy kuzynów w spektaklu "Ten obcy". Szkoda, że tego teatru już nie ma.
Christian zawsze komentuje moją grę. Ale niekoniecznie wystawia mi laurki. Tak było z naszym pierwszym serialem "Pełną parą". Miałam scenę, w której siedziałam przy stole z Krzysztofem Wakulińskim i mówiłam kilka zdań. Po ujęciu Christian podszedł do mnie i powiedział: "Byłaś nienaturalna, przemyśl to i zrób inaczej".
Nie obraziłam się wtedy, bo wiem, że miał rację. On zna mnie jak nikt inny, a ponieważ grając, nie korzystam z aktorskiego warsztatu, bo go nie mam, na planie przepuszczam wszystko przez swoje emocje, Christian zawsze wie, co mogę zrobić lepiej.
Aktorstwo jest fajne. Dzięki niemu mogę zarobić na utrzymanie. Gdybym nie dostawała ról, pewnie robiłabym coś innego: kelnerowała, była hostessą. To nie fair wyciągać do rodziców rękę po pieniądze, nawet gdy się studiuje. Cieszę się więc, że zostanę germanistką. Bo człowiek nie powinien się ograniczać. Po co robić tylko jedną rzecz, skoro można wiele? Dzięki studiom nie będę musiała wyczekiwać na telefon od reżyserów. Stawiam na samodzielność.
Christian Kamiński
Tegoroczny maturzysta. Podobnie jak siostra utalentowany aktorsko, ale po maturze chce studiować na Politechnice Gdańskiej. Mistrz w przyrządzaniu domowej pizzy.
Niedawno, robiąc porządki w pokoju, znalazłem list, który pisałem do taty. Prosiłem, żeby mnie "rozgrzeszył", bo byłem zbyt brutalny dla siostry.
W liście napisałem: "Nie będę bił Julii. Julia nie może udawać dzidzi!". Byłem wkurzony, bo się mizdrzyła, a ja tego nie znoszę. Dziś czasem też tak robi, ale teraz traktujemy to raczej jako naszą grę, zabawę. Wygłupiamy się także w miejscach publicznych, tramwajach. Na szczęście Julia nie jest tak bardzo rozpoznawalna, dzięki czemu możemy sobie pofolgować.
Czy powiedziała o mnie, że jestem pesymistą? Niech jej pani nie wierzy! Jestem realistą, kurtka naprawdę była strasznie ciasna! A na planie wcale się nie nudzę. Lubię obserwować aktorów, bo ja też chciałbym grać.
Nie wybieram się jednak do akademii teatralnej, tylko na politechnikę, bo zamierzam zdobyć solidny zawód, podobnie jak nasi rodzice. Mama jest inżynierem hydrotechniki, tata ma tytuł doktora i wykłada w akademii morskiej. Jest specjalistą od sterowników. Pisze mądre książki, których, jak twierdzi Julia, "nikt nie rozumie".
Choć więc chciałbym grać i chętnie chodziłbym na różne castingi, nie mam teraz na to czasu, bo przygotowuję się do matury. Ale bardzo się cieszę, że mojej siostrze udaje się w tym zawodzie. Jednak to chyba bardziej mnie odpowiadałoby bycie gwiazdą (śmiech).
Julka ma dystans do tego, co robi. Mimo że gra główną rolę, nie zadziera nosa. Jest taką samą sympatyczną dziewczyną jak kiedyś, gdy nie była jeszcze Brzydulą. Lubię z nią być, rozmawiać, wygłupiać się. Jesteśmy jak bliźnięta jednojajowe: jedno wie, co myśli i czuje drugie. Żałujemy tylko, że nie mamy więcej rodzeństwa, pewnie byłoby jeszcze fajniej.
Teraz mam ferie i przyjechałem do niej, do Warszawy, żebyśmy mogli ze sobą pobyć. Brakuje mi jej na co dzień. Bo choć zawsze jeździliśmy na wspólne wakacje, w tym roku się nam nie udało. Julia pracowała, więc tylko ja pojechałem z rodzicami do Portugalii.
Może w tym roku uda nam się wyskoczyć do Hamburga? Lubimy to miasto, zwłaszcza ja. Kojarzy mi się z beztroskim dzieciństwem, leniwymi wakacjami. Często je tam spędzaliśmy. Ale jak pojadę, to tylko z Julią. Bo moja siostra to dla mnie najlepsze towarzystwo.
Wysłuchała Sonia Ross