Rodzina od 6 lat żyje w aneksie kuchennym. - Niech urzędnicy przyjdą i zobaczą nasze warunki - mówi mama

Katarzyna Piojda
Rodzina od 6 lat mieszka w prowizorycznym pokoju, wydzielonym z dużej kuchni. - Staramy się o ujęcie nas na listę osób oczekujących na mieszkanie komunalne, ale na razie bez skutku - mówi torunianka
Rodzina od 6 lat mieszka w prowizorycznym pokoju, wydzielonym z dużej kuchni. - Staramy się o ujęcie nas na listę osób oczekujących na mieszkanie komunalne, ale na razie bez skutku - mówi torunianka Marzena Bugała/zdjęcie ilustracyjne
- Rozumiemy przepisy, ale one mają być dla ludzi. My przez te przepisy od 6 lat koczujemy we czwórkę w aneksie kuchennym - mówi pani Paulina z Torunia.

Kobieta ma 27 lat, męża i dwoje dzieci. Ona nie pracuje. Dawno temu lekarz wystawił jej zaświadczenie o całkowitej niezdolności do pracy. - Posiadam orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, to z powodu schizofrenii - wyjaśnia.

Dobrze, że mąż pani Pauliny pracuje. Trzeba utrzymać przecież dzieci. Syn ma 6 lat. Jest niepełnosprawny. - Urodził się w pełni zdrowy. Potem okazało się, że umysłowo rozwija się nieprawidłowo. Dopiero w wieku 4,5 roku zaczął chodzić - opowiada mama.
Chłopiec traci też wzrok. Wada na jednym oku wynosi już + 10 dioptrii, na drugim + 11. Mały nosi okularki, ale i tak niedowidzi. Czasem się przewróci, bo nie zauważy, że coś leży na podłodze. Synek ma również zdiagnozowaną encefalopatię niedotlenieniowo-niedokrwienną. - Jak na moje, lekarz popełnił błąd przy porodzie, ale dzisiaj nikomu tego nie jestem w stanie udowodnić. Odwiedzamy z małym mnóstwo poradni. Mamy rehabilitacje w domu i w placówkach.

Dobrze, że córka (2 latka) zdrowa.

Podróż do przedszkola

Mama: - Córka mi towarzyszy, gdy zawożę syna do przedszkola dla dzieci niepełnosprawnych. Dojazd autobusem zajmuje nam 40 minut w jedną stronę, ale żadne inne przedszkole w pobliżu nie oferuje dodatkowych zajęć, tzw. terapii wzrokowej, dla dzieci z tak rozległą wadą.

Rodzina nie korzysta z pomocy opieki społecznej. - Radzimy sobie, ale żyłoby się nam znacznie lepiej, gdybyśmy mieli normalne mieszkanie - podkreśla pani Paulina. - Nie stać nas na zakup na kredyt. Moja renta to 1000 złotych. mąż zarabia najniższą krajową, jakieś 1900 zł na rękę. Dochodzi 2 razy „500 plus” na dzieci, 2 razy zasiłek pielęgnacyjny, czyli po 215 zł na mnie i na synka oraz rodzinne na dzieci, czyli łącznie trochę ponad 300 zł.

Wynajmują mieszkanie od osoby prywatnej. - Kawalerką tego nie można nazwać, bo brakuje osobnego pokoju - podkreśla kobieta. Jest kuchnia przedzielona ścianką. Tak wyodrębniono pokoik. Muszą zmieścić się rodzice, syn, córka.

Mały powinien mieć osobny pokój do ćwiczeń. Pod tym adresem nie ma opcji na normalną rehabilitację chłopca. Dobrze, że prąd, bieżąca woda i ogrzewanie są. Za te luksusy rozpościerające się na 37 metrach kwadratowych rodzina płaci 1500 zł miesięcznie.

Odbijanie piłeczki

27-latka kontynuuje: - Ubiegamy się z mężem o mieszkanie z zasobów gminy. Za każdym razem słyszymy odmowę ujęcia nas na listę osób oczekujących. Od prawie 6 lat, czyli tak długo, jak mieszkamy w Toruniu, piszemy wnioski, później odwołania. Byłam na rozmowach w biurze mieszkalnictwa. Prosiłam radnych o pomoc. Prezydenta i wiceprezydenta Torunia też. Posłów tak samo. Nikt nie pofatygował się do nas. Każdy zza biurka twierdzi, że mamy pokój i kuchnię z aneksem. Niech przyjdą i zobaczą, jak żyjemy.
Torunianka zaznacza dalej: - Urzędnicy zasłaniają się przepisami. Ponoć za krótko mieszkamy w Toruniu. My z mężem te przepisy rozumiemy, ale przecież prawo powinno być dla ludzi. My przez te przepisy od 6 lat koczujemy we czwórkę w aneksie kuchennym.
A urzędnicy z Torunia dają wreszcie nadzieję na nowe mieszkanie dla tej rodziny.

Nie ma tak, że kto chętny na mieszkanie komunalne, ten zgłasza się do gminy, wypełnia wniosek i czeka sobie na przydział. Byłoby za pięknie.
Kto zamierza ubiegać się o mieszkanie z zasobów gminy, musi spełniać warunki. - W naszym przypadku brane jest pod uwagę zamieszkanie na terenie Gminy Miasta Torunia i nieposiadanie samodzielnego lokalu mieszkalnego. Po trzecie istotne jest kryterium dochodowe - wymienia Dorota Benz-Kostrzewska, rzecznik Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Toruniu.

Dodaje: - Kryterium dochodowe w sytuacji rodziny, w której występuje niepełnosprawność, a więc przynajmniej jedna osoba w tej rodzinie posiada orzeczenie o niepełnosprawności, wynosi 1440 zł w przeliczeniu na osobę.

Pani Paulina z Torunia przekonuje, że jej rodzina te wszystkie kryteria spełnia. - A jednak od lat jesteśmy odprawiani z kwitkiem.
Młoda kobieta pokazuje stertę pism. To korespondencja wymieniona między nią a urzędnikami.

Potrzeby zabezpieczone

W jednym z nich czytamy „Wniosek o wynajęcie lokalu w mieszkaniowym zasobie Gminy Miasta Toruń złożonym przez panią w poprzednim roku kalendarzowym został zakwalifikowany do rozpatrzenia przez Komisję Mieszkaniową przy ustaleniu listy osób do zawarcia umowy najmu mieszkania komunalnego na 2020 rok. Komisja Mieszkaniowa ustaliła, że pani ma zabezpieczone potrzeby mieszkaniowe (dobre warunki mieszkaniowe). W trakcie wizji komisja ustaliła, iż rodzina zajmuje parter domu jednorodzinnego, pokój z aneksem kuchennym o powierzchni około 60 m kw.”.

- Jakie 60 metrów? Przecież mamy 37, najwyżej 38 metrów. Mierzyliśmy z mężem - zaznacza torunianka.

Komisja Mieszkaniowa ostatecznie zaopiniowała wniosek negatywnie. - To ze względu na krótki okres zamieszkiwania rodziny na terenie Torunia, tzn. od 2014 roku, oraz ze względu na fakt, iż rodzina miała zaspokojone potrzeby mieszkaniowe - argumentuje komisja.

Pani Paulina rozkłada ręce. - Gmina ustaliła, że trzeba mieszkać w Toruniu co najmniej 10 lat. To przekreśla naszą szansę na normalne życie w normalnym mieszkaniu. Przepisy są nieludzkie. Sytuacja jest wyjątkowa. Ani ja, ani syn, nie wymyśliliśmy sobie chorób. Mąż też nie jest w stanie zarabiać więcej niż teraz. Dwoi się i troi, żeby na wszystko nam wystarczyło. Owszem, mamy w domu czysto, mamy skromne mebelki. Nie jest natomiast standardem, że matka, ojciec i dzieci śpią, łóżko przy łóżku, w pomieszczeniu wydzielonym z kuchni.

Do tych przepisów odnosi się pani rzecznik ZGM. - W uchwale w sprawie „Zasad wynajmowania lokali wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu Gminy Miasta Toruń” znajduje się zapis o tym, że pierwszeństwo umieszczenia na liście spośród osób wnioskujących o wynajęcie lokalu mieszkalnego przysługuje osobom mieszkającym na terenie gminy przynajmniej 10 lat oraz znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej. Tym samym, zainteresowani mieszkający na naszym terenie krócej niż wspomniane minimum 10 lat nadal mają szansę na lokum z zasobów gminy.

W Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej podkreślają: - Zgodnie z uchwałą, my tylko dokonujemy weryfikacji wniosków pod względem kryteriów i w przypadku ich spełnienia wniosek zostaje zakwalifikowany do Komisji Mieszkaniowej, która jest właściwą do rozpatrzenia tego typu spraw.

A komisja uparcie jest na „nie”.

Wnikliwa analiza

W Biurze Mieszkalnictwa wyjaśniają zaś: - Wszelkie uwagi i zastrzeżenia rozpatruje prezydent po zaopiniowaniu przez Komisję Mieszkaniową. Ta komisja analizuje sytuację każdej rodziny wnikliwie i szczegółowo.

Pani Paulina znowu szykuje się na rozmowę w sprawie mieszkania. - Nie trzeba wnikliwie badać naszej sprawy, aby zobaczyć, że nasze warunki mocno odbiegają od standardów - mówi.

Nawet, jeżeli ona i mąż dostaną decyzję pozytywną z gminy, mogą czekać latami na przeprowadzkę do wymarzonego mieszkania. Ani Toruń, ani w ogóle Kujawsko-Pomorskie, nie stanowi wyjątku. Do bydgoskich rekordzistów zalicza się małżeństwo z dzieckiem. Na ruch gminy czekało 13 lat. Gminy w Polsce nie mają pieniędzy na budowę bloków komunalnych. Na remont tych już stojących - też raczej nie.

Szczęśliwy ten, kto ma dostać mieszkanie od gminy. Nieszczęściem jest fakt, że na takie lokum czeka się nawet kilkanaście lat. Tak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli.

Wnioski nie są pocieszające. - Liczba gospodarstw domowych oczekujących na mieszkanie od gminy w ciągu 4 lat wzrosła o 30 procent. Maksymalny czas czekania na lokale socjalne wynosi 12 lat, a na mieszkanie komunalne to nawet 17 lat - informują w NIK.

Rekordziści z województwa pomorskiego czekali właśnie tak długo. Prawie 15 lat czekali wybrani mieszkańcy Małopolski, a 13 lat - ci z Podkarpacia. Prawie „błyskawicznie” jest natomiast w województwie podlaskim. Składasz wniosek, dostajesz pozytywną decyzję, czekasz na wskazanie trochę ponad 3 lata.

I tak nastąpiła poprawa. W 2013 roku pewien mieszkaniec Kielc pobił rekord. Czekał 27 lat na przydział. - W kolejce po mieszkanie stoi około 1200 osób. Z tego 60 procent stanowią oczekujący na lokale socjalne - mówił wtedy dyrektor Wydziału Mieszkalnictwa Urzędu Miasta Kielce.

Do remontu

Następny przykład z Polski: 9-osobowa rodzina mieszkała na 27 metrach. 14 długich lat minęło, zanim otrzymała lokal od gminy.
Niektóre miasta próbują skrócić kolejkę. Ludziom z listy proponują mieszkania do kapitalnego remontu, ale przyszli najemcy muszą sami doprowadzić je do użytku. Rozwiązanie sprawdza się m.in. w Bydgoszczy i Gorzowie Wielkopolskim.

- Zrobimy, co w naszej mocy, żeby trafić na listę. Na razie czujemy się, jakbyśmy byli na czarnej liście - podsumowuje torunianka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl