Rodzina Tusków - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?

Dorota Kowalska
Robert Kwiatek/Polskapresse
Do tej pory w rodzinie premiera osobą najczęściej atakowaną przez media był sam premier, oberwało się też Kasi Tusk za jej blog o modzie. Teraz przyszedł czas na syna Michała, który zawsze najbardziej dystansował się od ojca - pisze Dorota Kowalska

Zawsze chcieli uchodzić za normalną rodzinę, unikali mediów, trzymali się starych znajomych, żeby, broń Boże, nie wplątać się w jakąś aferę. Dzisiaj nazwisko Tusk łączone jest z aferą Amber Gold i Marcinem P., na pewno oszustem, pytanie - czy tylko nim. - Wszystko przez to, że Michał nigdy nie chciał jechać na nazwisku ojca. Chciał być niezależny - tłumaczy jeden ze znajomych rodziny Tusków. Marek Biernacki, poseł PiS z Pomorza, mówi tak: - Michał myślał, że nie jest delfinem, że może funkcjonować samodzielnie poza światem wielkiej polityki. Okazało się, że tak nie jest.

Rodzina Tusków zawsze trzymała się razem, ale w przeciwieństwie do szefa rządu wystrzegała się polityki. Nawet Małgorzata, żona premiera, zachowywała zdrowy dystans do tego, co dzieje się przy Wiejskiej. Od pięciu lat wciąż w drodze między Sopotem a stolicą, bo Tuskowie nie zdecydowali się przeprowadzić na stałe do Warszawy. Sporo czasu spędzają więc w rządowej willi, ale ich prawdziwym domem jest wciąż 65-metrowe mieszkanie w małym domu, który dzielą z ośmioma innymi rodzinami. - Czasami wczasowicze, którzy oczywiście idą zobaczyć, gdzie mieszka premier, dziwią się, że to tak normalny budynek - przyznaje Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. I dodaje, że Donald Tusk, kiedy jest w Sopocie, bardzo dba o prywatność. Można go co najwyżej zobaczyć, jak biega brzegiem morza albo jak się bawi ze starszym wnukiem na placu zabaw. Tuskowie unikają tłumu, rzadko bywają na oficjalnych imprezach. Karnowski pamięta jednak, że Donald Tusk przyszedł na spontanicznie zorganizowaną modlitwie za Ojca Świętego, kiedy zmarł Jan Paweł II. Małgorzata Tusk bywa na kulturalnych premierach, ale po lokalach czy eventach się nie prowadzają.

Ale jeśli jeszcze Małgorzatę i Katarzynę można czasami zobaczyć w towarzystwie premiera, także na oficjalnych uroczystościach, to nigdy albo bardzo rzadko Michała Tuska. Jakby dystansował się od ojca i jego pracy. - Mamy jedno nazwisko, ale prowadzimy osobne życia - powiedział jakiś czas temu dziennikarzom "Faktu" młody Tusk.

Zawsze trzymał się z boku: odmawiał udziału w programach telewizyjnych, nie pojawiał się w plotkarskich gazetach, wyraźnie wybijał się na niezależność.

Michał nigdy nie chciał jechać na nazwisku ojca. Myślał, że nie jest delfinem, że może funkcjonować samodzielnie poza światem wielkiej polityki. Okazało się, że tak nie jest - mówią politycy Platformy

W dzieciństwie, a konkretnie przez pierwszych sześć lat życia, Michał mieszkał wraz z rodzicami w studenckim akademiku. Potem były podstawówka, II LO w Sopocie, wreszcie Instytut Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Gdańskiego. Zaraz na początku studiów wyprowadził się od rodziców i zaczął pracę w trójmiejskim oddziale "Gazety Wyborczej".

Jego znajomi z tamtych czasów mówią: - Spokojny, przyzwoity. Praktycznie cały czas postrzegany jako syn "tego Tuska". Nie wypierał się ojca, ale to osoba, której nie można oskarżyć o nepotyzm. Wręcz odwrotnie, robił wszystko, by nie podejrzewano go, że ojciec polityk pomaga mu w karierze.

W gazecie zajął się działką: transport, ponoć sam chciał. Z Markiem Biernackim spotkał się, kiedy ten był wicemarszałkiem województwa pomorskiego. - Bardzo dobry dziennikarzem: dociekliwy, konkretny - mówi poseł Biernacki. - A przy tym naprawdę znał się na tym, o czym pisał - dodaje polityk.

A pisał przede wszystkim o drogowych i kolejowych problemach Trójmiasta. Lubiany wśród kolegów. Cztery lata temu młody Tusk ożenił się z Anną Lew, studentką medycyny, dziś lekarką. Mają dwóch synów. Ale próżno szukać w sieci zdjęć rodziny młodego Tuska, trzymają się z boku, nie pchają się przed kamery.

Po siedmiu latach pisania Michał Tusk zrezygnował z pracy w dziennikarstwie i trafił do Działu Analiz i Marketingu Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Tłumaczył, że się wypalił, że więcej już w zawodzie dziennikarza nie osiągnie.

Kiedy OLT Express zwróciło się do Portu Lotniczego w Gdańsku z prośbą o pomoc w znalezieniu specjalisty ds. lotnictwa cywilnego, Michał Tusk postanowił spróbować sił w nowym miejscu. Jak okazało się później, szef Michała P. oszukał tysiące osób na grube miliony. Nie to jednak budzi emocje, zwłaszcza wśród dziennikarskiej braci. Otóż Michał Tusk, pracując jednocześnie dla linii lotniczych i dla "GW", współuczestniczył w układaniu pytań do Jarosława Frankowskiego, dyrektora zarządzającego linii OLT, a jako PR-owiec udzielał na nie odpowiedzi. Wielu znajomych mu jednak wybacza. Mówią: - Młody jest, zaliczył wpadkę, ale się podniesie.

Rodzina, jak można było się spodziewać, stanęła za Michałem murem. - Kłopoty, w jakie wpadł mój syn, są m.in. skutkiem tego, że wybrał drogę samodzielną i nie mógł liczyć na prowadzenie swojej życiowej drogi przeze mnie. Dla mnie to oczywiście bardzo bolesny efekt, ale nie widzę innego wyjścia, kiedy pełni się taką funkcję jak ja - powiedział dziennikarzom premier. - Mój syn bardzo otwarcie stwierdził w wielu wypowiedziach publicznych, że zdaje sobie sprawę, iż popełnił poważne błędy. Mam osobiście do mojego syna pełne zaufanie, znam go jak prawie nikt na świecie - dodał. I podkreślił, że jego syn jest człowiekiem otwartym, uczciwym i silnym, jednak "czasami zbyt szczerym", w każdym razie "nie zawsze wykazywał wystarczającą ostrożność i roztropność".

Na wsparcie siostry i matki Michał Tusk mógł liczyć zawsze. Jak wspominają koledzy, był opiekuńczym starszym bratem i dobrym, niestwarzającym kłopotów synem.

Małgorzata Tusk - jak Michał - na salonach bywa niesłychanie rzadko, zaangażowała się za to w pomoc Fundacji "ITAKA". O mężu mówi ciepło. - Jesteśmy małżeństwem, stanowimy jedność. Nasze małżeństwo trwa już 33 lata i uważam, że oboje zmieniliśmy się bardzo i jesteśmy coraz bardziej do siebie podobni. Te same rzeczy nas bawią, te same męczą, te same lubimy, innych nie cierpimy. Oczywiście oprócz paru wyjątków. Mąż lubi pływać, a ja nie umiem pływać wcale. Za to uwielbiam chodzić po górach, chciałabym zdobyć Mount Everest, a on nie, bo urodził się nad morzem, tam się najlepiej czuje. Moi rodzice są z Kieleckiego, z gór, ja mam naturę góralki, lubię Rysy, lubię patrzeć z Krzyżnego, lubię wchodzić na nie godzinami, pot ze mnie kapie, kolana ledwo wytrzymują (śmiech), a mój mąż tego nie lubi. To jest kilka rzeczy, które nas różnią, ale poza tym psychicznie i w upodobaniach coraz więcej rzeczy mamy wspólnych - wyznała w wywiadzie z Dominiką Latowską w 2011 r.

Opowiadała, że wieczorem najchętniej z mężem czytają. Kiedy wybiera się do Warszawy, Donald Tusk zawsze prosi ją, aby wzięła mu konkretną książkę. Potem dużo rozmawiają o przeczytanych lekturach. - Uważaliśmy, że sporo wiemy o literaturze, ale kiedy niedawno odkryliśmy Mulischa, koleżanka mi go poleciła, było to dla nas nowe doświadczenie. Okazało się, że jednak jeszcze przed nami sporo do przeczytania i nigdy nie jest się autorytetem w takiej dziedzinie. Wcześniej cała nasza rodzina przeczytała trylogię "Millennium" Larssona i wszystkim nam tak się podobała, że przez wiele dni było nam szkoda czasu na robienie czegokolwiek innego. Ja zaczęłam pierwsza, potem Kasia, mąż - i to było bardzo zabawne, bo mąż przeczytał pierwsze 200 stron i zapytał, czy w tej książce wreszcie będzie się coś działo, a ja mówiłam mu od razu: Pamiętaj, wszystko zaczyna się od 300. strony (śmiech) - opowiadała dziennikarce. Kocha też kino i podróże. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Wprost" opowiadała, że razem z mężem zwiedzili Amerykę Południową, Indie, Wietnam, Niemcy. Gdy premier jest zajęty, Małgorzata Tusk podróżuje z koleżankami. Ostatnio prawie miesiąc spędziła w Boliwii, Peru i Ekwadorze. Podróżuje w "dziki sposób", tylko z bagażem podręcznym, i jest prawdziwą mistrzynią pakowania.

Lubi sport. Gra w tenisa, uwielbia jeździć na nartach. Mówi, że nie musi być zazdrosna o męża. - Nauczyliśmy się być blisko siebie, nawet nie będąc razem. Internet, telefony komórkowe. Wysyłamy do siebie bardzo dużo SMS--ów. Muszę nawet przyznać, że myśmy się od tych SMS-ów uzależnili - wyznała w jednym z wywiadów.

Donald Tusk, kiedy jest w Sopocie, bardzo dba o prywatność. Można go co najwyżej zobaczyć, jak biega brzegiem morza albo bawi się z wnukiem na placu zabaw. Tłumu zdecydowanie unika

Stara się żyć zwyczajne. - Czasami można ją zobaczyć, jak robi zakupy na Rynku - zauważa Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Chociaż, co podkreślają wszyscy nasi rozmówcy, Tuskowie, a zwłaszcza premier, zawsze byli bardzo ostrożni w zawieraniu nowych znajomości. - Spotykają się w gronie starych, sprawdzonych przyjaciół - opowiada nam jeden z polityków Platformy. - Donald jest bardzo stanowczy, jeśli chodzi o kontakty z biznesem: zawsze się ich wystrzegał i uczulał na takie kontakty rodzinę. Może stąd ta niechęć do bywania na imprezach, pokazywania się w tłumie. Bo skąd może wiedzieć, kto stoi koło niego albo siedzi przy sąsiednim stoliku - wzrusza ramionami nasz rozmówca.

Największą słabością premiera jest ponoć jego córka Kasia. Jego współpracownicy mówią, że bardzo liczy się z jej zdaniem, ma do niej ogromne zaufanie, bo Kasia to takie oczko w głowie tatusia. Katarzyna Tusk, obok taty, jest chyba najbardziej medialna z rodziny premiera. Razem z narzeczonym Stanisławem Cudnym mieszka w Gdyni. Prowadzi blog, na którym radzi, jak się ubierać i gdzie robić zakupy odzieżowe. Serwisy plotkarskie śledzą każdy jej wpis, by potem wyszukiwać na salonach celebrytek, które się do tych rad stosują. W 2007 r. Katarzyna Tusk wystąpiła w 5. edycji "Tańca z gwiazdami" i w parze ze Stefano Terrazzino doszła do półfinału. O tym, że córka premiera jest na topie, świadczy chociażby fakt, że w zeszłym roku, ku zaskoczeniu wielu, znalazła się w setce najbardziej wpływowych osób opublikowanych przez tygodnik "Wprost". I wprawdzie została umieszczona na ostatnim, setnym miejscu, podczas gdy tata ten ranking zaczynał, jednak obok były takie nazwiska, jak: Jarosław Kaczyński, Lech Wałęsa, Krystyna Janda, Janusz Palikot czy Monika Olejnik. Ale, jak to w życiu bywa, im więcej sukcesów, tym więcej wrogów. Bo Kasia, no, oczywiście poza tatą, była - przynajmniej do tej pory - najczęściej atakowaną osobą z rodziny Tusków.

"»Kasia Tusk« jest wieczną optymistką, nigdy nie ma zespołu napięcia przedmiesiączkowego ani chandry, nie trafia jej szlag, gdy ucieknie jej SKM lub gdy okazuje się, że za 50 złotych nie można zatankować nawet 10 litrów benzyny" - napisały w marcowym numerze "Przekroju" Marta Karaś i Ilona Witkowska, nie zostawiając na premierównie suchej nitki. Ale atak na Tuskównę nie spotkał się z entuzjazmem, w obronie blogerki stanęli między innymi inni blogerzy. Córka premiera była też telefonicznie nękana, w każdym razie było o niej w mediach znacznie głośniej niż o bracie. Oczywiście do czasu wielkiej afery.

Jak pisze "Newsweek", gdy rozpętała się burza, Tuskówna miała zadzwonić do brata. Powiedziała, żeby się trzymał. Że ona na celowniku jest od dawna i - owszem - przejmuje się atakami, ale z czasem człowiek się do tego przyzwyczaja. Jak w starym powiedzeniu: Co nas nie zabije, to nas wzmocni. - Kasia ataki na siebie traktuje jako zło konieczne. Wie, że ludzie nie będą obchodzić się z nią jak z jajkiem tylko dlatego, że jest miła. Nikt w końcu jej nie zmuszał do blogowania ani do udziału w "Tańcu z gwiazdami" - powiedziała tygodnikowi znajoma córki premiera. - Ale ataki na brata mocno przeżywa. Mówi, że bolą ją znacznie bardziej niż najgorszy artykuł na jej temat, bo Michał nigdy nie korzystał z możliwości, jakie dawała pozycja taty - dodała. Wsparcie rodziny na pewno przyda się Michałowi. Ponoć za namową ojca wyjechał z żoną i synami na urlop. I dobrze, bo to nie koniec kłopotów. Wczoraj, 13 września, gdańska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo, w którym zbada, czy syn premiera Michał Tusk nie popełnił przestępstwa, pracując jednocześnie dla gdańskiego lotniska i firmy OLT Express.

Zawiadomienie w tej sprawie złożyło stowarzyszenie Stop Korupcji. Jak tłumaczyła rzeczniczka prasowa gdańskiej prokuratury okręgowej Grażyna Wawryniuk, sprawa będzie badana pod kątem "popełnienia przestępstwa nadużycia zaufania w obrocie gospodarczym przez osobę zobowiązaną do zajmowania się sprawami majątkowymi i działalnością gospodarczą spółki Port Lotniczy Gdańsk w związku ze świadczeniem usług klientowi lotniska - spółce OLT Express".

Cóż, czy Michał Tusk - czy tego chce, czy nie - jest synem premiera i przed tym nie ucieknie. Wszyscy baczniej mu będą patrzeć na ręce, więcej wymagać, częściej sprawdzać, z większą radością krytykować. Jego młodsza siostra już dawno to zrozumiała.

Dorota Kowalska

Współpraca: Dorota Abramowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl