Mieszkańcy Gazy żebrzą o chleb, płacą 50 razy więcej niż zwykle za puszkę fasoli i zabijają osły, aby nakarmić rodzinę, bo ciężarówki z żywnością nie były w stanie dotrzeć do większości części zbombardowanego terytorium Palestyny.
Konwoje z pomocą nie docierają
Ataki Izraela uniemożliwiają konwojom z pomocą dotarcie do głodujących ludzi. Biuro humanitarne ONZ OCHA podało, że w rejonie Rafah, w pobliżu granicy z Egiptem, gdzie obecnie żyje połowa 2,3-milionowej populacji Gazy, prowadzona jest ograniczona dystrybucja jedzenia.
W pozostałej części Strefy Gazy dystrybucja pomocy została praktycznie wstrzymana ze względu na intensywność działań wojennych.
- Pomoc? Jaka pomoc? Słyszymy o niej, ale jej nie widzimy – pieklił się Abdel-Aziz Mohammad, wysiedlony z miasta Gaza i ukrywający się wraz z rodziną i trzema innymi w domu przyjaciół, którzy mieszkają dalej na południe.
To wojna głodowa
- To wojna głodowa. Izrael zmusił nas do opuszczenia domów, zniszczyli nasze firmy i wypędzili nas na południe, gdzie możemy albo umrzeć pod ich bombami, albo umrzeć z głodu - dodał.
Szef agencji ONZ ds. uchodźców palestyńskich UNRWA mówił, że głodni ludzie zatrzymywali ciężarówki z pomocą, aby zabrać żywność i zjeść ją na miejscu.
W północnej Gazie, która poniosła ciężar izraelskiej ofensywy wojskowej w pierwszej fazie wojny, wznowiono intensywne walki i od zakończenia rozejmu prawie nie dotarła tam żadna pomoc.
Youssef Fares, dziennikarz z Jabalii, powiedział, że podstawowe towary, takie jak mąka, są tak trudne do zdobycia, że ceny wzrosły od 50 do 100 razy w porównaniu z sytuacją przed wojną.
lena
