Beata Szydło poinformowała po zakończeniu rozmów, że zostaną one wznowione w piątek o 8.00 rano, na prośbę strony rządowej. - Wtedy się spotkamy, rząd zaprezentuje swoją nową propozycję - mówiła wicepremier. - Analizujemy w tej chwili pewne możliwości. Będziemy również ustosunkowywać się do propozycji, którą otrzymaliśmy ze strony społecznej – dodała.
– To nie są propozycje strony społecznej, tylko dwóch związków zawodowych, czyli forum i ZNP – odniósł się do słów Beaty Szydło szef ZNP Sławomir Broniarz. - One dotyczą tego, że wychodząc z jednej strony naprzeciw propozycjom uelastycznienia naszych postulatów, a z drugiej strony stwarzając o wiele lepszą przestrzeń negocjacyjną, zachowując zasadę 30 proc. wzrostu wynagrodzenia w 2019 roku, przedstawiliśmy naszą propozycję w pewnym kalendarzowym projekcie, czyli 15% proc. od 1 stycznia, 15 proc. od 1 września – tłumaczył.
Dodał, że jest zaniepokojony, iż rząd odniesie się do propozycji związków i przedstawi swoją dopiero w piątek.
Jeszcze przed rozpoczęciem środowych rozmów w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”, wicepremier Beata Szydło podkreśliła, że kolejnych ustępstw ze strony rządu nie będzie. - Doszliśmy do pewnego momentu, w którym nie da się spełniać oczekiwań nauczycieli z powodu anachronicznego systemy wynagrodzeń. Jest wola, aby go zmienić - powiedziała Szydło.
Zaapelowała także do nauczycieli, aby ci na czas egzaminów zawiesili protest. - My jesteśmy gotowi rozmawiać cały czas. Nie może się to odbywać kosztem uczniów. Jeśli związki nie zawieszą protestu, to biorę odpowiedzialność za egzaminy i młodzież - mówiła.
Na to się jednak nie zanosi. Po dwóch godzinach środowego spotkania negocjacje zostały ponownie wstrzymane, aby znów rozpoczęć się o godz 18.00.
W przerwie szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz podkreślił, że związkowcom „nie brakuje dobrej woli, ale sytuacja nie wygląda zbyt optymistycznie”.
Przypomniał również, że 8 kwietnia - czyli data rozpoczęcia się strajku w oświacie - jest już w najbliższy poniedziałek. - Komu jak komu, ale władzy publicznej powinno zależeć na tym, żeby do porozumienia dojść, a nie wygenerować protest, a później zastanawiać się, w jaki sposób go ugasić, albo szukać tylko i wyłącznie winnych - powiedział Wittkowicz.
Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz podkreślił, że strona rządowa nie odniosła się do nowej propozycji ZNP i FZZ, aby zwiększyć wynagrodzenie nauczycieli o 30 proc., miast dawać im 1000 zł podwyżki. Według związkowców, oznacza to dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 zł. miesięcznie, natomiast dla nauczyciela dyplomowanego to kwota około 990 zł.
Stwierdził także, że zastanawiająca jest postawa nauczycielskiej „Solidarności”, która „występuje w roli recenzenata”. - Gotowa jest podpisać takie separatystyczne porozumienie z rządem, a jednocześnie jest na sali obrad i pewnie chętnie skonsumuje wszystko to, co mówimy - zauważył Broniarz.
Z działania szefa oświatowej „Solidarności” Ryszarda Proksy nie jest zadowolonych także cześć związkowców.
Ci skupieni w głogowskim oddziale NSZZ „Solidarność” w swoim oficjalnym stanowisku podkreślili, że podpisanie przez Proksę wstępnej zgody na rządową propozycję rządu jest „przejawem skrajnej niekompetencji i służalczości wobec rządu”. W związku z tym zażądali natychmiastowej dymisji Proksy.
