Do tragedii doszło na osiedlu domków jednorodzinnych w Zgierzu. W domu przy ul. Zduńskiej 19 mieszkało małżeństwo wraz ze swoją 3-letnią córeczką. W czwartek rano ojciec 29-letniej kobiety nie mógł się do niej dodzwonić. Miała ona opiekować się w domu swoją córeczką. Po przyjeździe na miejsce nikt mu nie otwierał drzwi, zadzwonił więc po zięcia. Ten wyszedł z pracy i przyjechał do domu.
Mężczyźni razem weszli do mieszkania, w którym znaleźli dwa znacznie nadpalone ciała. Mąż i ojciec dziecka natychmiast zadzwonił na policję, informując, że w mieszkaniu doszło do wybuchu gazu. Funkcjonariusze wezwali na pomoc strażaków. Okazało się jednak, że wybuchu gazu nie było.
Ciała leżały na podłodze, matka trzymała córkę na rękach. Według relacji strażaków, 29-letnia kobieta najpierw musiała rozlać w mieszkaniu łatwopalną substancję, a potem ją podpalić. Zwłoki leżały częściowo w korytarzu i w pokoju, a substancja była rozlana w większości mieszkania. Odkręcone były także zawory od kuchenki gazowej, jednak włączyły się blokady i gaz się nie ulatniał.
- Na obecnym etapie najmniej prawdopodobny jest nieszczęśliwy wypadek - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi - Najprawdopodobniej mamy do czynienia z samobójstwem i pozbawianiem życia dziecka, ale czynności trwają. Na ciałach matki i dziecka nie stwierdzono żadnych siniaków, przyczyna ich śmierci ma być znana po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Mąż kobiety i ojciec dziecka jest w szoku, co uniemożliwia jego przesłuchanie. Rodzinie została zapewniona opieka psychologa - dodaje Kopania.
Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w to co się stało. - To wielka tragedia rodzinna - mówi jeden z sąsiadów. - Była to przykładna rodzina. Znam od dawna męża zmarłej 29-latki. Mieszka tu od zawsze, bardzo często go widywałem. Niedawno zmarli jego rodzice i brat.
Okoliczności tej tragedii ustalają zgierscy policjanci pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Zgierzu.
Pokaż Bez tytułu na większej mapie